Czuje się po seansie lekko oszukany. "Magik" to nie papież by go gloryfikować, jak każdy z nas był człowiekiem z krwi i kości, miał swoje słabości, które niestety w tym filmie przemilczano. Tanie chwyty rodem z głupich telenowel jak ten kiedy żona Magika, przypadkowo widzi męża na ekranie sklepowych kamer gdy przytula fankę. I niby takie "zbiegi okoliczności" i pech bohatera spowodowały, ze stracił ukochaną rodzinę i pogrążył się w desperackiej samotności. Gówno prawda, nigdy nie uwierzę w takie cuda, po prostu życie ze "zblazowanym artystą" który lubi sobie przyćpać i pociupciać po koncertach stało się dla niektórych nie do wytrzymania, najbardziej dla niego samego. Film oceniam jako niezły, nawet dobry, ale tylko jako fikcyjną historię o grupie chłopaków, którzy spełniają swoje marzenia i wybijają ponad przeciętność świata, w którym dorastali. Jako biografii Paktofoniki, a tym bardziej Magika filmu nie należy traktować, zwłaszcza, że jest bardzo niewiarygodny psychologicznie (by nie rzec przekłamany) w przypadku głównego bohatera.
Ten film potwierdza jedno , żyjemy w kraju absurdów . Idolem i "bogiem" młodzieży jest facet który skoczył z okna bo się bał życia . Nagrywał coś co ciężko nazwać muzyką . Mamy tylu wielkich Polaków : pisarzy , polityków itp . Nie lepiej nagrać o jakimś z nich film ?
Najlepszą reklamą dla artysty jest niestety jego śmierć. To brutalna prawda, gdyby Magik nie wyskoczył z okna dziś byłby jednym z wielu w branży i nikt specjalnie nie zawracałby sobie nim głowy. Raperem był niezłym ale naprawdę, nie wyróżniał się na tle innych artystów tego gatunku.Może był po prosty bardziej wrażliwy co jednak nie czyni go lepszym. Bardziej np. cenię "Fokusa" za jego niepodrabialny głos, lepszym tekściarzem jest moim zdaniem Abradab czy Łona. To oczywiście kwestia gustu, tak czy inaczej postać tego człowieka niesłusznie jest owiana taką mistyczną legendą.