Powiem na początku, że nigdy nie byłem fanem rapu/hh, k44 i paktofoniki nie słuchałem
praktycznie w ogóle poza sztandarowymi kawałkami podczas wernisaży relaksacyjnych. O Magiku
wiedziałem tylko tyle, że był taki gość, miał coś wspólnego z tą muzyką i że skoczył. Niemniej
jednak tak jak podałem w temacie, film wgniótł mnie w fotel. Fabuła może nie porywająca
(zresztą, panują opinie, że w większości wszystko było zgodne z prawdą), ale świetnie dobrana
muzyka i sposób w jaki pokazano, że chłopaki tak na prawdę mieli po prostu prze**bane zrobiły na
mnie wrażenie. Aha, jeszcze jedno, nie słyszałem chyba nigdy takiej ciszy jaka zapadła na sali na
koniec seansu. Miazga.