Z powodu tego szału, który zapanował na punkcie tego filmu, postanowiłem wydać parę złotych aby przekonać się czy te wszystkie achy i ochy mają podstawy.
Informuję że film jest filmem jak na nasze polskie warunki zrobiony poprawnie. Na tle większości produkcji polskich ostatnich lat stawiam ten film wysoko ale jako biografia jest beznadziejny.
Historia powstania zespołu "Paktofonika" została spartolona. Ktoś do kogoś przyszedł, coś tam zarapował przypasił drugiemu, przypomniało im się o trzecim i już mają zespół! Przez cały czas oglądania tego filmu, wydawało mi się że historia biegnie po łepkach, trójka chłopaków dąży aby zrealizować swoje pasje, jeden jest starym wyjadaczem, drugi coś tam próbuje a trzeci hip hop dopiero odkrywa. Każdy ma jakieś problemy ale są one tylko "liźnięte" w tym filmie.
Plusem niewątpliwie jest muzyka. Będąc fanem hip hopu parę dobrych lat temu gdy odkryłem "Paktofonikę" dopiero wtedy tak naprawdę zrozumiałem pasję i moc jaką ta muzyka ze sobą niesie. Fajnie pokazane zostały genezy powstawania poszczególnych utworów "Kinematografii" Fajnie wypadli też młodzi wykonawcy głównych ról a szczególnie Marcin Kowalczyk, który zagrał Magika, jego pasja w oczach, gdy na klatce wykonywał plus i minus to mistrzostwo! Potem pokazanie choroby psychicznej jego bohatera zostało totalnie spartolone przez co dużo ta postać straciła. Bo niby dlaczego miałby się zabić według tego co pokazano w filmie? Bo ma żonę, którą zdradza? Bo pracuje w sklepie z kiblami? Bo czuję się niespełnionym artystą bez grosza przy duszy? Bo zapomniał zakupów?
Wielu artystów znam, co mają znacznie gorzej a nie decydują się na taki krok. Pokazanie choroby wyszło fatalnie!
Ogólnie cały film zaliczyłbym na dwie części: Pierwsza, gdzie trójka głównych bohaterów szwenda się bez kasy szukając natchnienia i cały czas rzucając tekst: "Idziemy na ćmika?"
Druga część, gdy trójka bohaterów mając już utwory i agenta koncertuje ale dalej nie mają kasy bo kolejny agent robi ich w bambuko.
Ale jak wspomniałem, dużo ten film traci fabularnie, przez co jest tylko wspomnieniem o "Paktofonice" a nie realną genezą powstania. Nie które sceny jak np. gdy Magik przytula w M1 ekspedientkę a jego żona akurat przypadkowo ogląda to na monitorze u ochroniarza!!! zajebisty zbieg okoliczności, prawda? CO ona tam robiła? Chciała poprosić ochroniarza żeby jej przełączył na dwójkę bo nie oglądała ostatniego odcinka M jak Miłość? Chryste!!!
Może gdyby Polscy twórcy podeszli do tego materiału jak amerykanie zrobili "8 Milę" czyli historia niby fikcyjna ale luźno oparta na życiu Eminema, to można byłoby stworzyć bardzo fajne dziełko, które byłoby pomnikiem polskiego hip hopu. Np. Trójka chłopaków natchniona twórczością "Paktofoniki" spotyka się po garażach żeby tworzyć swoją muzę i wyrwać się z małego miasteczka. Fikcyjne postacie, nowe utwory. A tak czasem wydawało mi się że oglądam długi teledysk w którym zawarto wszystkie utwory Paktofoniki.
Aha i jeszcze jedno. Coraz częściej teraz widzę jak ludzie, którzy po wyjściu z kina stają się "znawcami" hip hopu i od razu próbują pouczać innych. Fajnie że film ten pobudził u innych świadomość że taka muzyka w Polsce istnieje i jest na bardzo dobrym poziomie ale niech takie osoby nie udają że hip hop towarzyszył im całe życie i w trudnych chwilach wyciągał ich z bagna, bo są ludzie dla których faktycznie hip hop jest jak religia.
No takie same miałem odczucia,oczywiście ten film wybija się ponad inne filmy naszej rodzimej produkcji ale widać w dalszym ciągu duże niedomagania pod wzgledem realizacji w dużej mierze sukces filmu zapewniła gra trójki aktorów,którzy wypadli bardzo wiarygodnie w swoich rolach,to bardzo mocny atut tego filmu,reszta juz troche gorzej jak np:pokazanie choroby Magika.Ogólnie było nieźle ale niedosyt jest....