Nie lubię krytykować gatunków muzycznych, na których się nie znam, ani nie słucham. Jednak przez całe zycie slyszałam Pfk i K44 wiele razy. Dla mnie na pewno oba zespoly wniosly wiele na rynek muzyczny i stały się swego rodzaju kultem dla młodzieży w ówczesnych czasach.
Film oceniam jako dość nudnawy, pesymistyczny, nie niesie za sobą żadnego głębszego przesłania. Nie pokazano dlaczego Magik był idolem, jakie miał umiejętności, nie ma również wątku o powodach jego "choroby" ani żadnych motywów, wskazujących na to jakby kiedykolwiek, to co robili dawało któremuś z chłopaków radość. Byli wiecznie nieszczęśliwi, wiecznie obrażeni na cały świat, tak bardzo zbuntowani. Nawet między sobą nie potrafili się dogadać. Nagrywanie kawałków ich nudziło, woleli spać albo cały dzień zbijać bąki, jednym słowem lenie.
Nie rozumiem kompletnie fenomenu Magika. Z reszta nigdy tego nie rozumiałam. Młody facet, ma żonę i małe dziecko. Żonę zdradza, na dziecko nie ma, bo nie chce mu sie pracować za przysłowiowe 1200, według jego kolegow z zespołu sam wpędza się w chorobe, bo nie ma ochoty iść do wojska... Paranoja! A na koniec zabija sie, skazując syna na los półsieroty, z reszta tak naprawde nigdy nie był dla niego ojcem. Zostawia rodziców, kolegów i żone, bo "ten swiat jest taki zły". Dla mnie to była głupia i bezsensowna śmierc, swiadczaca jedynie o jego bezmyslności i tchórzostwie. Bohaterską smiercią zginąc mozna ratując kogoś, a nie zostawiając bliskich. Dla mnie był to nieudacznik życiowy i tyle. Szkoda, że wielu młodych ludzi uważa go za autorytet i podziwia to, co zrobił, bo nie ma w tym nic dobrego. Chłopak bez celów, bez pracy i odpowiedzialności, jakich wielu na świecie.