6,8 206 tys. ocen
6,8 10 1 205950
6,7 50 krytyków
Jesteś Bogiem
powrót do forum filmu Jesteś Bogiem

Ja na filmie byłam dwa razy. Pierwszy raz zaraz po premierze, a drugi - w tę sobotę, żeby spojrzeć na film bardziej obiektywnie.

Za pierwszym razem, już jak tylko zaczął się film, bitem „Na Mocy Paktu”, przeszły mnie niesamowite ciarki. Usłyszeć swoją ulubioną muzykę z nagłośnienia sali kinowej - cudowne uczucie ( przez pierwsze lata słuchałam "Kinematografii" z magnetofonu, z przegrywanej kasety – tak można powiedzieć, że spiratowałam). Całość mi bardzo szybko minęła. Fabuła wciągnęła, odczuwałam wielkie emocje podczas każdej zwrotki, zakończenie mnie wzruszyło.
Po seansie spędziłam dwie godziny siedząc na parapecie w pokoju na ósmym piętrze, gapiąc się w przestrzeń. Film wywarł na mnie ogromne wrażenie i trochę to trwało zanim emocje opadły. Przede wszystkim smutek, że młody chłopak może wpaść w taką depresję, że nie widzi sensu dalszej egzystencji i popełnia samobójstwo. Że ktoś może czuć się tak bardzo samotny. Ale znalazłam też pozytywny przekaz - warto mieć swoją pasję i robić to co się kocha. I jeżeli coś robisz, to rób to na sto dwadzieścia procent, a możesz osiągnąć sukces.


Zabawne jest też to, że moja siostra(gimnazjum) poszła na ten film ze szkołą. Trochę się zdziwiłam, że w dzisiejszych czasach nauczyciele zabierają młodzież na film, gdzie co trzecie słowo jest wulgarne. Film jej się podobał, „był trochę zabawny, a najśmieszniejsze było to jak Magik zakupów zapomniał”. I oczywiście końcówka ją wzruszyła.

Jej recenzja utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to nie jest film dla gimnazjalistów, bo po prostu go nie zrozumieją.

Zdziwiło mnie to, że na filmwebie jest tyle negatywnych komentarzy. Nawet nie, typu "może być" ale, że film jest dnem, że jest kiepski i beznadziejny.

Postanowiłam więc obejrzeć jeszcze raz i spojrzeć na niego obiektywnie. Przy okazji wzięłam na niego rodziców. Osoby które spojrzą na film z perspektywy „nie-fana” hiphopu, ale też nie „antyfana”. Oboje po niecałe pięćdziesiąt lat, co tydzień za rączkę do kościółka. Tata w ogóle nie interesujący się muzyką, dla którego w telewizji mogła by być pokazywana tylko zielona murawa ( lub tvn24) i mama za młodu słuchająca Perfectu, Lady Pank i wygrywająca na gitarce Dom Wschodzącego Słońca. Jednak Paktofonika nie była jej zupełnie obca, ponieważ jak to ujęła „katowałam” ją tym latami, więc chcąc nie chcąc znała kawałki i nawet „Chwile ulotne” jej się podobały.

Przed seansem oczywiście poinformowałam ich że to nie będzie zabawny film, ani kino akcji, tylko dramat społeczny. I żeby spróbowali się wczuć w emocje głównego bohatera i wczuli się w muzykę.

Mimo że oglądałam to po raz drugi – nie nudziło mnie. Tym razem skupiłam się bardziej na emocjach pokazywanych przez chłopaków i drobiazgach które wtedy mi umknęły. Te walkmany na baterie, kasety magnetofonowe, Polonez Caro (sama taki kiedyś miałam). Jednak styl mieszkań był bardziej jak z PRLu niż końcówki lat 90. Mama od razu poznała Katowice po budynkach. Powiedziała, że to wszystko typowo śląskie (nie wiedziała skąd zespół pochodził). Ja na Śląsku nigdy nie byłam więc nie mogę się wypowiedzieć.

Aktorzy - moim zdaniem bardzo dobrze się spisali, świetne plus i minus na klatce („O to Plus i Minus też jest jego? – moja mama). I muzyka bardzo dobrze wkomponowana w całość. Scena finałowa - dla większego dramatyzmu został wyciszony głos. Oczywiście na sali kinowej panowała kompletna cisza. Za pierwszym razem nie zauważyłam, że ta scena była bez dźwięku. I Nie ma Mnie dla Nikogo w odpowiednim momencie.

Po filmie dysputowałyśmy z mamą do drugiej w nocy o filmie, samobójstwie. Według niej film był bardzo dobry. Jednak czegoś w nim brakowało - była święcie oburzona, że wśród rodziny, znajomych, nie znalazła się dobra dusza, która pomogłaby tym nierozgarniętym, nieporadnym życiowo, utalentowanym chłopcom. Chciałam, żeby też porównała ten film ze Skazanym na Bluesa. Nie potrafiła stwierdzić który lepszy. Ponieważ mimo że oba filmy kończą się śmiercią kultowego muzyka, idola młodzieży, to tamten film był zrobiony bardziej pod takiego „przeciętnego Kowalskiego” od A do Z wszystko podane jak na tacy. Tu jest więcej niedopowiedzeń, więcej trzeba wyczytać z emocji. Dopowiedzieć sobie, pomyśleć nad tym. Poza tym, tutaj bohater miał paranoję, prawdopodobnie CHAD, i nie można udowodnić, że to przez gandzię. Tam Riedel niestety wpadł w nałóg. Zaczął się bawić z cięższymi narkotykami i się uzależnił. Przed śmiercią był wrakiem człowieka.

Komentarz taty – „no szkoda chłopaka”. Widziałam jednak jak słuchał Jestem Bogiem samochodzie. Oczywiście fanem nie zostanie, ale pokazało mi to, że film mu się spodobał, zostawił jakiś ślad.

Film ma też swoje wady, przede wszystkim to, że jest nie do końca na faktach. Ten Kozak, to że chłopaki się poznali w 1998r, to że Fokus i Rah dopiero zaczynali, itp. Denerwuje mnie jeszcze trochę to, że pokazali Rahima jako taką sierotę, Fokus też był za grzeczny, przecież on zakłada(?) maskę takiego trochę skurczybyka.

Jednak film jako całość, obraz jest bardzo dobry. Myślę, że jest dla każdego, kto jest otwarty, ma trochę empatii i nie oczekuje, że będzie miał wszystko wytłumaczone szczegółowo.

ocenił(a) film na 9
Dizzy_Di

Dobra recenzja :) gratuluję ciekawego spojrzenia na temat. Cieszy mnie, że ludzie potrafią jeszcze podchodzić emocjonalnie, ale w pozytywny sposób do czegoś :)

Pozdrawiam serdecznie.

ocenił(a) film na 7
mprzywoski1983

Zgadzam się. Fajnie napisane :)