Fakt iż opinie odnośnie tego filmu są do tego stopnia skrajne, mówi tylko o jego klasie. Bo też jak to ktoś kiedyś mądry powiedział, tylko mierność jest wolna od zawiści. Ten film mierny nie jest co widać po ilości jego oponentów i rzecz jasna znacznie większej rzeszy zwolenników. Odnośnie klasy tych pierwszych powiem tylko tyle że brak im odrobiny merytorycznych argumentów w celu ugruntowania krytyki. Bo też te z rodzaju "to jest be, bo jest o tej brzydkiej marihuanie" jakoś średnio mnie przekonują. Ale tzw. haterom ponoć niewiele trzeba.
"Jesteś bogiem" można albo kochać albo prostacko nienawidzić - celowo takiego rozróżnienia używam aby odrobinę stronniczości zachować ;). Ponieważ zdecydowanie zaliczam się do pierwszej grupy z dwóch wyżej wymienionych :).
ten film nie jest 'bee' bo marichuana.... jest po prostu słabo nakręcony. Owszem - dobrych kadrów jest wiele i dobrze zgranych scen...ale jest równiez wiele bardzo słabego aktorstwa, wiele sztuczności i przerysowanych zachowań. Mało co mi zapadło w tym filmie w pamięci, ale koncert w m1 jest tu dobrym przykładem - płytko rozegrana scena z 'przytulaniem' przypadkowo spotkanej laski, gdy w tym samym momencie stała przy monitorach Justyna z dzieckiem - totalnie naciągana bzdura... później szarpanina i ucieczka polonezem - mega słabo. Historia Magika to mega temat i cieszę się, że ja poznałem, ale na moją ocenę filmu składa się wszystko a nie tylko historia... daje 6 bo 'ścieżka dźwiękowa' zajebista ;)
Zwracam uwagę na fakt, że opinie dotyczące disco polo również są skrajne. I takie skoczne rytmy pobudzają "zawiść" wśród inteligencji. Natomiast dzieła Bergmana, Felliniego czy Herzoga nigdy nie budziły żadnych silnych, nienawistnych emocji.
O ile weźmiemy pod uwagę opinie ludzi którzy mają o kinie jako takie pojęcie. Gdyby rzeczone dzieła - choćby Bergmana, gdyż jeno jego filmy oglądałem, resztę zaledwie kojarzę - puścić w telewizji masowemu telewidzowi myślę że byłoby zdecydowanie więcej silnych i nienawistnych emocji niż w przypadku "jesteś bogiem". Co jednak bardziej świadczy o wielkości dzieła niż miałkości.
Odnośnie wypowiedzi butchera - zgadzam się w większości przypadków. Aczkolwiek 6 wydaje mi się oceną jakby tylko za ścieżkę dźwiękowa. Dla mnie najmocniejszą stroną jest gra aktorska trójki z PFK. Możliwe że to dlatego iż z początku podchodziłem z dużym sceptycyzmem i ostatecznie moje obawy spotkały się z kunsztem chłopaków, o jaki nie podejrzewałbym amatorów. Po prostu trudno mi sobie na tą chwilę wyobrazić lepszych na ich miejsce. A ze można było film zrobić lepiej zgadzam się. Ja chyba jednak bardziej oceniam legendę i sposób z nią konfrontacji. Może też dlatego brak mi obiektywizmu kinematograficznego.
Pozdrawiam merytorycznych krytyków :D.
nie, nic by nie było. Przeciętny oglądacz Jesteś Bogiem, czyli przeciętny słuchacz Hiphopu po prostu wyłączyłby telewizor po 10 minutach albo przełączył na jakiś inny film, na swoim poziomie.
Przeciętny słuchacz hip - hopu to tak duże uogólnienie iż ciężko mi w ogóle znaleźć paralele :D. No okey Panie Wiedzący. Niechajże będzie że by tak było, że Ci przeciętni - czytaj w Twoim megalomańskim przekonaniu, głupi - słuchacze Hip-Hopu obejrzeliby jedynie 10 minut rzeczonego dzieła. Nie zmienia to jednak faktu iż ich opinia istniałaby i byłaby negatywna. Z czym nie sposób się nie zgodzić. I co też potwierdza mą tezę. Poza tym Twoje szufladkowanie również mówi wiele o Tobie. Tzn. myślę że jesteś przeciętnym "oglądaczem" kultury wysokiej, nie rozumiejącym jej. Uczącym się tego co przez innych uznane za wielkie. Może to z autopsji ten przykład o 10 minutach obejrzenia "Jesteś Bogiem: i przełączenia na inny kanał. Nie chce być jakoś mocno napastliwy, ale nie lubię gdy ktoś krytykuje nie znając, rozumiejąc. Mówiąc o hip-hopie, disco polo wystawiasz świadectwo swej niekompetencji oceny tegoż filmu. Nie posiadania pryzmatu subkulturowego.
Wszystko to zaś dziwi tym bardziej biorąc pod uwagę wysoką ocenę wystawioną produkcji Skurczu :D. Może jednak się mylę z tym oglądaczem kultury wysokiej ;). Oczywiście ten klimat też potrafię zrozumieć i czerpać z niego przyjemność - ale żeby uznać to za arcydzieło filmowe... hmm... no i fakt że mógłbym Cię całkiem przypadkowo nazwać "przeciętnym oglądaczem produkcji Skurczu". To wydaje się być dużo bardziej pejoratywnym określeniem niż to które sam wyprodukowałeś ;).
http://www.weszlo.com/news/12163-Jestes_Bogiem_kontra_caly_show-biznes - polecam, genialny komentarz!
No całkiem całkiem. Tyle że do naszej dyskusji jest to raczej opinia jedynie pośrednio znamienna. To zaś z uwagi na fakt iż komentuje zjawisko sukcesu filmu, nie zaś jego warsztat i tajemnice tegoż. Aczkolwiek podziękowania za dodanie. Pozdrawiam.
Jaki genialny, od lat wiadomo, że rekordy popularności w Polsce bije disco polo. Żaden inny rodzaju "muzyki" nie sprzedaje się lepiej, może oprócz właśnie hip hopu / rapu. I są rozgłośnie radiowe, które żyją z puszczania tego typu muzyki, są też rozgłośnie, które żyją z puszczania hip hopu. Ale jednego i drugiego "nurtu muzycznego" słucha margines. To jest naprawdę słaby target. 10% populacji uwielbia disco polo czy hip hop, ale 30% populacji po usłyszeniu takich przyśpiewek zmienia stację. Wolałbyś w radio sprzedać reklamę grupie docelowej bezrobotnych dresików spędzających życie na paleniu zielska, czy grupie przeciętnych pracujących?
Widzisz różnimy się dość znacznie na poziomie percepcyjnym. Pytasz mnie o zdanie na temat "przeciętnych pracujących"? Cóż, dla mnie są właśnie po prostu przeciętnymi pracującymi. Niezdolnymi do myślenia abstrakcyjnego a tym samym do wniesienia czegokolwiek wartościowego do społeczeństwa poza pracy u podstaw - której wartości nie kwestionuje, jednakże uważam za mniej godną homo sapiens niż chociażby sztuka. Rzeczone zaś dresiki palące zielsko - dresiki preferują raczej alkohol jak wynika z moich obserwacji, ale jak widzę masz dużą skłonność do uproszczeń więc nie ma sensu nad tym debatować - odchodzą od schematu ustanowionego przez naszą cywilizacje w toku socjalizacji wtórnej i pierwotnej. Jak pewnie wiesz lub nie, łatwiej przełamywać ewolucyjne schematy, kiedy jest się ponad przeciętnie inteligentnym. Stąd też zdarza się że z tych dresikow wyrastają prawdziwi artyści. Nie mowie że wszyscy, bo spora część dzisiejszego hip-hopu to beznadziejny nic niewarty rymowany słowotok potępiający policje i przepełniony przekleństwami. Daj jednak szanse O.S.T.R.emu który jest absolwentem szkoły muzycznej, miesza jazz z hip-hopem zaś teksty są wybitna publicystyką czy opowieścią o jego znajomych. Posłuchaj Fisha&Emade synów Waglewskiego - chyba kojarzysz - którzy wplatają naprawdę skomplikowane partie muzyczne w swe teksty również najwyższej klasy. No i rzecz jasna PFK oraz Kaliber 44 do tej najwyżeszje kadry można spokojnie zaliczyć. Hip-Hop to nie tylko Peja i jego wymioty. Przestań generalizować na prawo i lewo, zrzuć klapki z oczu a wyjdzie Ci to tylko na zdrowie.