Naprawdę, naprawdę dobry film. Taki realny. Dawno żaden film tak na mnie nie zadziałał, poruszył
emocje, zżyłam się z postaciami, to było takie prawdziwe. Historia o człowieku, który sie pogubił.
Może dlatego, że jest mi bliski, jest ciężko...czasem żyć...ale trzeba żyć...w końcu się rozjaśni, i dla
tych chwil warto być!
Ja nie trawię hip-hopu, nie znam historii tego zespołu, ale film oglądało się świetnie. Zero laurki i patosu. Świetne dialogi z humorem, rewelacyjna gra aktorska i sama konstrukcja filmu "łatwa do łyknięcia". Bardzo dobry dramat.
To była właśnie historia tego zespołu omg -.- i nie ma tam wszystkiego napisane jak cię to ciekawi to wikipedia..
No co ty? Chodziło mi o to, że podszedłem do tego filmu jako kompletny laik w tym temacie i zrobiłem to celowo, chcąc zobaczyć czy film faktycznie mnie wciągnie - mnie czyli człowieka który nie lubi hip-hopu, nie rozumie zachwytów nad nim i nie chce mieć z nim nic wspólnego - no i wciągnął mnie, dzięki czemu wiem, że mogę go polecać śmiało ludziom którzy nie wiedzą co to Paktofonika i hip-hop bo jest szansa że im się to spodoba.
Może i rzeczywisty i nieobłudny, ale też jednak nieprzekonywujący, naiwny i przewidywalny. Ja po wysłuchaniu tylu zachwytów, po obejrzeniu jednak się zawiodłem. Może tak jest też dlatego, że hip hop nigdy do mnie nie przemawiał. Aczkolwiek mówiło się, że to film nie tylko dla fanów muzyki tego gatunku. Sorki, ale mnie hiphopowcy zawsze trochę śmieszyli i chociaż wiem, że te teksty są inteligentne prawdziwe i prosto z serca to jednak trochę za mało. To taka trochę jasełkowa "sztuka" dla dość przeciętnego zjadacza chleba. Ja rozumiem, że wymyślanie dobrych rymów na zawołanie, jest to objaw jakiegoś tam talentu, ale kompozycyjnie, a tym bardziej muzycznie, tam nie ma na czym "ucha zawiesić". Przecież oni nawet na niczym nie grają. Pytanie dla mnie pozostaje jedno, czy tak na prawdę ta historia była warta sfilmowania?
>Przecież oni nawet na niczym nie grają.
Kolejny, dla którego "muzyka" musi być gitarkowa/grana na instrumentach?
Bo samplery to też instrumenty.
Nie musi, ale trudno się z kolegą crimsonem nie zgodzić. Hip Hop to słaby konkurent do miana muzyki jako sztuki. Bardziej sztuka dykcji, jeśli rzeczywiście jest dobra.
To mowa wtedy o rapie, bo hiphoperkowe to są instrumentale.
Pojęcie sztuki na tyle się posypało, że dziś Merzbowy i inne hałasy też są "sztuką", więc dałem sobie spokój z tym pojęciem.