jakby nie patrzeć, to jedyną hardkorową rzeczą jaką Magik zrobił przez cały film, była kradzież chipsów z supermarketu.
No i jezusie nazarejski, jakiego ten chłopaczek miał pecha. Że go akurat ta kamera, w takim momencie... a żona nie lepsza, zagubiona w kosmosie, biedna nie umie się w m1 odnaleźć i pląta się z wózkiem po krętych korytarzach aż wreszcie trafia do kanciapy ciecia...
No nie czepiaj się, popatrz do jakiej grupy docelowej był skierowany ten "film"...
żona się nie zgubiła, poszła do tego "ciecia" zapytać o Magika, w końcu zaprosił ją na ten koncert, więc przyszła, ale nie mogła go znaleźć... czego tu nie rozumieć?
ale dlaczego pan cieć, który z reguły pilnuje żeby mu sklepu nie rozwalili miałby wiedzieć czy Magik ją zaprosił?
co on w ogóle miałby wiedzieć na temat koncertu?
nie chodzi o to, że miałby wiedzieć, że Mag ją zaprosił, tylko wskazać jej drogę, tak jak wskazał ją Magowi. To też zadanie "ciecia" xd