Czemu nikt nie mówi o wybitnym zakochaniu w sobie Celine Dion, a jeszcze większej miłości do swojego głosu i kariery - przez co nie jest w stanie pogodzić się z tym, że przez chorobę nie jest już w stanie śpiewać. Szczególnie widać, to w sytuacji gdy mówi o swojej karierze i o sobie w trzeciej osobie "Celine Dion przepięknie śpiewała...".
Jeśli dobrze rozumiem, to o chorobie dowiedziała się 3/4 lata temu? Rozumiem, że dzięki wybitnym umiejętnościom głosowym całe jej życie było równie wybitne, ale są momenty gdy opowiada o tej stracie jakby mówiła o stracie bardzo bliskiej osoby... Staram się ją zrozumieć, ale niestety mam wrażenie, że głównym bohaterem tego filmu był egocentryzm.