9/10
Rewelacja. Carrey już dojrzalszy, śmieszący na prawdę, a nie robiący debilne miny jak w "Ejs Wenturze" czy "Gupim i Gupszym". Naprawdę polubiłem tego aktora. Potem obejrzałem "Kłamca kłamca", "Bruce'a Wszechmogącego" - naprawdę niezłe komedie i jeszcze z przesłaniem.
Ten komik ma faktycznie talent i to trzeba mu przyznać. W każdym bądź razie 'Ace Ventura' to taki bezmyślny film tylko po to, aby się pośmiać, zrelaksować, ale to właśnie jest jego urok. Jednak "Yes Man" czy "Bruce Wszechmogący" również do pośmiania, ale także z głębszym dnem. Jak dla mnie jego najlepszą komedią był "Kłamca kłamca", gdzie nie przestawałam się śmiać :)
"Kłamca Kłamca", to jest mega przebój, a malkontenci, którzy krytykują CAŁĄ filmografię Jima Carreya to ludzie smutni, nie lubiący komedii, bez sensu życia, bez dystansu do siebie, odpychający, smutni, smutni i jeszcze raz czereśniaki ;)
Haha, można tak powiedzieć :) Słyszałam kiedyś od kogoś, że "Jim Carrey to debil, który nic nie umie i idiotycznymi minami chce sobie zarobić" i się oburzyłam. Może i stroi "idiotyczne miny", ale zauważmy, że tymi minami jest w stanie rozśmieszyć co najmniej połowę ludzi na świecie, a do tego trzeba mieć z pewnością talent. A jak ma talent, umie to robić, to czemu mu nie zapłacić? ;)
Nie wyobrażam sobie, jak można się nie śmiać, oglądając Carrey'a. Ja osobiście w "Kłamca, kłamca" nie mogłam powstrzymać śmiechu. Carrey to fenomen :D
"Ja osobiście w "Kłamca, kłamca" nie mogłam powstrzymać śmiechu."
Ja tak samo, zwłaszcza w scenie w sądzie, gdzie miał bronić swojej puszczalskiej klientki, łżąc jak pies, a nie był w stanie, bo tak syn zamarzył, a on o tym nie wiedział. Poza tym film ma drugie dno - jak ważne jest, by poświęcać czas dziecku i czego dziecko oczekuje od ojca. Ale poważni ludzie, snoby tego nie widzą, bo uważają Carreya za debila z debilnymi minami. Cóż...
Kto uważa go za snoba, niech oglądnie chociażby "Truman Show" czy "Zakochany bez pamięci", gdzie dał taki popis swoich umiejętności, że bije innych aktorów na głowę.
A w "Kłamcy kłamcy" zdecydowanie najlepszą jak dla mnie sceną było, kiedy sędzia zapytał się, jaki jest powód odroczenia sprawy. a Carrey wydarł się "I can't lie" ;)