Byłem dzisiaj na Tym filmie w kinie i niezbyt mnie się podobał.Głównie to poszedłem na
niego tylko ze względu na Timothiego Oliphanta i Diane Agron. Sam film nie zaskoczył mnie
niczym "nadzwyczajnym" , po prostu kolejny odgrzany kotlet.Jak na 140 minut filmu ,wątek
miłosny zajmował chyba 3/4 filmu a ta 1/4 została na akcję. Fakt, wątek miłosny był spoko i
moim zdaniem bardzo dobrze rozegrany ale bez przesady.Sceny walki byłe jak żywcem wyciągnięte z komiksów Marvela i Dc Comics. Jedynym aktorem który mi tu zbytnio nie
pasował i wyglądał sztucznie na tle całego filmu był Kevin Durand, fakt że jego twarz i
budowa baardzo przypominają kosmitę , ale mnie tam nie pasował .Gra aktorska Diane
była cóż .... powiedzmy że na średnim poziomie najwyższego poziomu świetności. Co ona
miała pokazać w tym filmie?... jedyne co jej zaoferowali to dobrą postać która ma ujawnić
swoje uczucia do głównego bohatera i na odwrót.Moim zdaniem wypadła nieźle. Gra
Olyphanta mnie nieźle zaskoczyła. Udawany ojciec w jego roli był no... dość mocno
prawdziwy.Tutaj obrońca i strażnik dziedzictwa numeru 4 aka. Daniel/John Smith , a tutaj
ojciec i przyjaciel .Zagrał go zaje***cie. Alex też zagrał swoją rolę całkiem dobrze lecz bez
większego polotu.I zrobili aktualnie , podstawowy błąd.Dla Nas, widzów.Stworzyli
historię,której nie umieli,bądź też nie chcieli zakończyć w 1 filmie.Moja ocena filmu 5/10
z rewelacyjną grą Timothiego Oliphanta się jak najbardziej zgadzam relacje Henri i John'a były rewelacyjnie przedstawione. Generalnie to zmiany w wątkach fabuły były całkiem niezłe zabrakło tylko treningu nr4 z Henrim, w filmie wychodzi na to że ogarnięcie legacy jest dziecinnie proste... . Szkoda również że Henriego tak szybko się pozbyli. Ponad to nie podobało mi się przedstawienie Mogadorian, wyszło im to co najmniej słabo. reszta ok lubię takie bajki.
Tak jak to wyżej napisałem mnie się ten film zbytnio nie podobał.Może to przez fabułę, a może to przez gości gadających na sali podczas filmu?ehh.... . Zawsze jak chodziłem do kina , czy to sam czy z kumplami , to zawsze umiałem się wczuć w klimat filmu, a chodziliśmy właśnie na podobne produkcje jak "Jestem numerem cztery".