Przecież to dla dzieci. Szkolne wygłupy, farba w szafkach, niby liceum, miłostki, niby parkour. Dla małolatów. Syf i mogiła.
Wszędzie były schematy, pokazanie zła wcielonego, przedstawienie bohatera, ukazanie problemu, rozwiązanie go w bólach, HAPPY END. Ach te Amerykańskie filmy, co ja bym bez nich zrobił. Taki typowy film dla młodzieży i nic więcej.