Jak bardzo chciało by się powiedzieć, że to kicz nad kicze, że to taki niedobry film ale... nie można. Dlaczego? Bo to film dla nastolatków i pod takim kontem należy go oceniać. A jeśli chodzi o ten przedział wiekowy to w I'm number four jest wszystko co być powinno. Mamy więc szkołę, gdzie nastolatki przeżywają swoje codzienne radości i smutki, mamy pierwsze miłości, młodzieńcze pasje, muzyka, która nagle wyskakuje z dupy to same aktualne kawałki, chłopcy są przystojni a pięknym dziewczętom wesoło podrygują jędrne cycuszki. Mało? Dołóżmy trochę dobrych samochodów, ciuchów, gadżetów a przede wszystkim wątek z kosmitami. Jeszcze mało? Dorzućmy pozaziemską broń i takież istoty.
Czy, to że część z nas wyrosła z podobnych produkcji znaczy, że film jest zły? Ja przyznaję się - gdybym miał naście lat to na pewno obejrzałbym film z dziesięć razy, miał o czym opowiadać kumplom przez kolejne dwa tygodnie a plakat z filmu znalazł by się w sypialni. Młodość ma swoje prawa i na analizowanie zawiłości Gości Wieczerzy Pańskiej przyjdzie czas. Młodzi ludzie mają pełne prawo się bawić szczególnie, że niebawem przyjdzie im walczyć o swoje miejsce w naszej szaro-martyrologicznej rzeczywistości. Pan Pietrzyk może sobie pisać co mu się podoba doputy będzie używał sformułowań "moim zdaniem", "uważam" czy "sądzę". Moim skromnym zdaniem zbyt surowo podsumował film w recenzji. Przecież to całkiem zgrabny i nie nudzący film przygodowy. Właśnie - ostatnio większość produkcji dla młodzieży to akcja i miło, że ktoś odświeżył gatunek przygoda, który ostatnio wydaje się jest zarezerwowany dla najmłodszych. Mamy też, jakże ważny dla młodzieży wątek romantyczny. Będę bronił Numeru czwartego - to przemyślana produkcja, obliczona na sukces i skierowana do dość wąskiej grupy wiekowej. A sukcesem jest zrobienie filmu, który będzie się chciało oglądać. Frekwencja w kinach wskazuje, że się udało.
Powstrzymuję się od oceny. Dla mnie film był płytki, przewidywalny i w sumie nie interesowało mnie co się wydarzy dalej. No ale ja nie mam piętnastu lat, a kiedy byłem z moją siostrzenicą w kinie na tej produkcji to przyznam szczerze - nawet trochę żałowałem, że nie mam tylu lat co ona.