Czytając opinie doszedłem do wniosku, że nie ma sensu żadna dyskusja z osobami, dla których Pettyfer i jemu podobni są dla nich bóstwami - użyją każdego argumentu, żeby dowieść, że są to najlepsi aktorzy wszechczasów, a filmy z ich udziałem to prawdziwe perły kinematografii. Buduje się im ołtarze i czci jak bożków, a opowiedziane w filmach historie są dla niektórych życiowym drogowskazem.
Dziwi mnie to i śmieszy, z jakim uporem, jak zaciekle i z jakim jadem niektórzy bronią tego filmiku, no bo bądźmy szczerzy - z prawdziwym kinem ten twór wiele wspólnego nie ma.
No cóż, psychofani myślą inaczej, ich prawo.