Film jest totalnie bezsensowny, irracjonalny i nielogiczny.
Praktycznie wszystkie postaci w nim występujace mają poważne problemy psychiczne...
Tak chyba wygląda, według autorów, przepis na film o temetyce niebanalnej... zrobić film o debilach...
Niech osoby wychwalające tego gniota powiedzą mi co takiego je ujęło. Co jest tu tak inteligentnego i zmuszającego do myslenia? Co tu jest niby do zrozumienia?
Dwie siostry kretynka Ala i niezrównoważona psychicznie Marta, jak to trafnie ujeli inni komentatorzy "dają dupy na lewo i prawo". Przykłady?
1. Ala, odwiedza siostrę, ale wcześniej spotyka jej męża na dworcu. Widząc jego poruszenie, właśnie wygoniła go żona, proponuje mu "obciągnie" w kiblu.
2. Retrospekcje Ali z lat szkoły pokazują jak puszcza się z jakimś 40-latkiem w jego samochodzie.
3. Marta puszcza się ze sprzątaczem, gdy ten po raz pierwszy wchodzi od razu jej do domu i mówi że ja kocha.
Kolejni debile to Artur, wpsomniany już sprzątacz i jego mamusia. Nawet nie chce mi sie już o tym pisać... Jedyne co można o tym powiedzieć to debilizm.
No i tyle i tak już za dużo jak na takie dno....
A czy wszystkie filmy, które uznajemy za "'dobre" muszą - jak to określiłaś - "zmuszać do myślenia", mieć arcyinteligentne przesłanie i być zakręcone jak chiński słoik, żeby na forach przez 200 postów wszyscy się zastanawiali, o co chodziło w tym filmie? Czy prosta historia o potrzebie uczucia czy posiadania kogoś do kochania, ujęta na spokojnie, bez przesadnych efektów specjalnych czy zawiniętych wątków od razu musi być nazywana przez Ciebie "TOTALNIE BEZSENSOWNYM, IRRACJONALNYM I NIELOGICZNYM DNEM?"
A co takiego było w tym filmie irracjonalnego? :)
Chyba nie do końca ten film zrozumiałaś :)
A retrospekcje Ali ze szkoły może wcale nie są żadnymi retrospekcjami tylko na przykład Kostek to jakiś wymysł jej wyobraźni, ucieleśnienie mężczyzny, którego pragnie, za którym tęskni i na którego czeka. Ale może się mylę oczywiście.
A fabuła moim zdaniem ciekawa. Pokazuje, że nie wszystko (i nie wszyscy) są tacy, jak to sie na pierwszy rzut oka wydaje. Bogata pani doktor z dobrego domu potrafi być nieczułą egoistką, a kryminalista z tak zwanego złego domu - zdolny do uczuć, o które nikt go nie podejrzewa.
Oczywiście historia prosta i banalna, ale nie znaczy od razu, że zła i nieciekawa.
na spokojnie? pani chyba raczy sobie żartować, przecież ten film jest pełen histerii, a "efektów specjalnych" jest aż nazbyt dla wrażliwego widza. scenariusz jest tak niewiarygodny, że tylko męczy i drażni. jedyny plus jaki znajduję po obejrzeniu tego filmu, to taki, że nie pamiętam, kiedy ostatnio jakikolwiek film mnie tak poirytował.
"Bogata pani doktor z dobrego domu potrafi być nieczułą egoistką" - ona była nieczułą egoistką? Raczej miała poważne problemy psychiczne... Przecież nie uprawiała z nim (tego bardzo dziwnego) seksu dla zabawy, a jak przyszło dziecko to okazała się nieczułą egoistką, tylko naprawdę miała ze sobą poważny problem. I owszem, wszystkie tzw dobre filmy muszą zmuszac do myślenia. Prostych historii "o potrzebie uczucia czy posiadania kogoś do kochania" jest na pęczki, zrsztą tak ogólnikowym mianem można nazwac 90% filmów. I on nie był ujęty na spokojnie, nie był prosty. Był zawiły i wielopoziomowy. Byłby też dobry, gdyby reżyser trochę się wysilił i powiedział nam "dlaczego" bohaterowie zachowywali się w taki właśnie sposób, dlaczego główne bohatterki były tak niestabilne, a kryminalista wierzył w to, że jest rycerzem. Nie dziwię się, że tak chwalą odtwórczynię roli jego matki, bo była jedyną wiarygodną postacią, nie mniej irytującą niż reszta, ale dobrze zagraną.
" prosta historia o potrzebie uczucia czy posiadania kogoś do kochania" - agar71- świetnie napisane :)
Ala rozpaczliwie pragnie mężczyzny, takiego jak jej ojciec. Brak jego miłości w dzieciństwie namieszał nieźle w jej psychice - dlatego Kostek ma ok 40 lat, daje jej wisiorek łudząco podobny do tego, który ojciec podarował jej siostrze. Ala czuje się odrzucona i żyje w cieniu siostry - wykształconej pani doktor. Sama jest tylko "głupiutka blondynką" i pracuje w sklepie. Nie znaczy to jednak, że nie ma uczuć i nie odczuwa potrzeby bycia kochaną. Mamusia Artura też nie jest "stuknięta", po prostu czuje się samotna na starość i niepotrzebna kiedy jedyny syn opuszcza dom. Postaci w tym filmie są mocno przerysowane, ale skutecznie obnażają prawdę o nas samych i skutkach tłumienia w sobie emocji...
Mi sie wydaje ze ojciec w dziecinstwie wykorzystywal obie corki a wisiorek jest dokladnie tym wisiorkiem i 40 latek w samochodzie to jest wlasnie ojciec i zwierze w scianie to ojciec - siostry sa nienormalne bo byly molestowane w dziecinstwie i nie potrafia stworzyc normalnej relacji. Tak ja to odebralem.
Nie chcę oceniać luk fabuły ani gry aktorów.. dla mnie istotne jest to, że ten film nic nie wniesie do życia, nic w nim nie zmieni ile byśmy nie dyskutowali. Nie ja jeden oceniam filmy różnie - raz za grę aktorów, raz za logiczną fabułę, a czasami za tzw. przesłanie - które w tym filmie jest chyba najważniejsze.
Wolę się jednak zastanawiać nad nierealnością filmu z pozytywnym przesłaniem, niż nad realnością podobnych historii. Albo obejrzeć film bez przesłania, jakiś dla rozrywki.
Jak obejrzą go ludzie inteligentni to powinni pomyśleć - oni wszyscy (odtwórcy gł. ról) byli jacyś nienormalni, a sytuacja chora, irracjonalna, niezdrowa, itd. - jedna wielka histeria,
ale gorzej jak zobaczą go ci drudzy, dla których koronnym argumentem będzie, że "pierd..lę" albo jacyś zbuntowani dla których taki film to jak woda na młyn, którzy nie ogarnęliby nawet rzek krwi Tarantino, dla których taka sytuacja w życiu byłaby super - bo jak w filmie...
wierzcie mi, mamy tak chore społeczeństwo i oświećcie mnie proszę co ten film i komu dał, grzecznie pytam, bo jak dla mnie "ameryki nie odkrył"?
ten film nie jest ani trochę śmieszny czy też bezsensowny... to jeden z lepszych polskich filmów, ma w sobie prawdziwe życie
Chyba sobie żarty stroisz!
Żyję na tej planecie i w tym śmiesznym państewku już prawie 40 lat
i nigdy nie widziałem czegoś nawet w 1/10 podobnego do obrazu z filmu,
nie mówiąc w ogóle o tak pełnej i niepohamowanej psychozie oddanej wiernie w rzeczywistości!
Jeśli mamy mówić o prawdziwym marginesie społecznym, to o wiele bardziej dokładnie został oddany
w takich pozycjach jak "Symetria" czy chociażby oparty na faktach "Lincz".
Ten film (JT) to jakaś filmowa porażka, którą można śmiało porównać z "kacem po wawie"
albo trafniej z "Wojną polsko-ruską" :D
właśnie też mi się tak zdało, bo najpierw Ala dostała wisiorek ''ich bin dein'', a ta druga dała jej później podobny w takim samym stylu...
muszę się zgodzić z autorką tematu. Jak dla mnie totalny debilizm, odjazd, coś czego nigdy pojmę. Wiecie jak ja to widzę? jak pseudo artystyczny wytwór. Zrobili jakies gówno nad którym sie zachwycają choć prawda jest taka że bez butelki wódki nie da sie tego oglądac. Ale tak samo jest np. z modą. Patrze na wybiego i dochodze do wniosku że wystarczy ubrać wszystko co do siebie nie pasuje, jest brzydkie i jest się modnym. Ten film to jak stanie nad obrazem na których ktos zakreślił kilka bohomazów i rozchwytywanie się nad dziełem jakiegoś czubka. ktoś wyżej napisał że ten film ma w sobie prawdziwe życie. No matko boska, to gdzie Ty mieszkasz bo ja na szczęście nie mam sąsiadów debili którzy puszczają się z dozorcami, a moja siostra nie proponuje obciągania na dworcu w kolezcie mojemu facetowi. "Artyści" staną na ulicy nad psią kupą i będą kontemplować sztukę a normalny człowiek puknie się w czoło i pójdzie dalej. Oczywiście nie każdy film musi być logiczny i dawać do myślenia ale tego typu filmy, przynajmniej jak dla mnie, są przegięciem i stratą czasu, ani się nad tym pośmiać ani popłakać. Jedyne co mi przyszło do głowy po obejrzeniu tego filmu to myśl że ja chyba byłam na to za trzeźwa. Jak dla mnie dno den i od spodu nie puka nawet Frytka.
no na pewno nie jest to film na 1 ale nie bede nikogo przekonywal bo to jak katolik przekonuje jechowego islamiste i odwrotnieale
co do nieralnosci filmu to tu zdecydowany sprzeciw
nie wiem z jakich jestescie srodowisk czym sie zajmujecie jakie macie zycie ale niesstety tacy ludzie i takie sytuacje i to nawet bardziej dziwne w zyciu sie dzieja i to wyjatkowo czesto
jakbym mial wiecej talentu to moze bym sie zajal spisywaniem takich zjawisk ale chyba nikt albo przynajmniej duza wiekszosc nie potraktowala by tego powaznie wiec moze i dobrze ze nie spisuje tych abstrakcyjnych historii
tak ze jak dla mnie to historia calkowicie z zycia wzieta i idealnie oddaje emocja bohaterow
to ja chciałem tylko przypomnieć, że najbardziej gorący w tym serwisie, żonglujący 1/10, są ludzie, których potrafi zdziwić, że Ziemia kręci się wokół słońca, więc nie wymagałbym od nich świadomości, że różne złe rzeczy dzieją się na świecie i są one nawet złożone.
Obawiam się, że ci gorący żyją w takiej idylli umysłowej nie skażonej myślą, że nie ma co ich przekonywać o skrajnych sytuacjach w życiu. Już ta obracająca się Ziemia ich przerasta.
Mam taką samą opinię o ludziach, którzy dają dużo jedynek. W prawie każdym filmie jest coś, co można docenić - czasem aktorstwo, czasem muzykę czy zdjęcia. Niewiele jest obrazów całkowicie pozbawionych zalet, ba - w zasadzie nie ma ich prawie wcale. Ktoś, kto daje bez powodu jedynkę, najprawdopodobniej oglądał film bezrefleksyjnie, bez świadomości i próby zrozumienia, bez krytycznego myślenia. Widz nieświadomy jest widzem pustym.
A może niektórzy się po prostu boją filmów, w których ukazuje się prawdziwe emocje. Przecież to takie rzadkie w kinie - w przeciętnym obrazie nie ma histerii i krzyków, nawet dojmujący smutek wyraża się tylko kilkoma łezkami i smutną buzią. Tymczasem w rzeczywistości ludzie krzyczą, histeryzują, robią głupie rzeczy. Kino tego unika, mainstreamowi twórcy robią filmy z papierowymi postaciami i papierowymi emocjami. Dobrze, że jest Grzegorzek, który częściej reżyseruje w teatrze niż w kinie, więc jest bliżej realizmu. Wbrew tendencji panującej wśród ludzi nam współczesnych, którzy robią wszystko, żeby ukryć i tłumić swoje emocje, więc boją się ich oglądać nawet w filmie.
Nie odbierz tego personalnie, ale jeżeli ten film pokazuje prawdziwe emocje, to chyba tylko ludzi zamkniętych w psychiatryku. Człowiek jest istotą społeczną i jego emocje nie są oderwane od rzeczywistości, a tu opisana została taka sytuacja. Film zupełnie nieautentyczny rozpoczynając od postaci, ona pani doktor skrajna histeryczka z może nawet schizofreniczka, a mimo to wykonuje zawód? Nie rozumie konsekwencji swoich czynów? Jako lekarka dzwoni do apteki, aby zapytać się, co oznaczają dwie kreski na teście ciążowym (o mało nie spadłem z fotela wrażenia)? Chce oddać dziecko, ale mężowi wciska, że ono jest jego? Mąż, szef jakiejś firmy zachowuje się jak skończony idiota? Dowiaduje się o zdradzie, niby ją zostawia, a później znowu jest przy niej? Całą sytuacja z kryminalistą, który wtargnął na jej posesję i ją przeleciał nie zdarza się nawet w NRD'owskich pornosach, gdyż takie sytuacje jeżeli się przydarzają, to tylko z inicjatywy kobiety, inaczej jest to zwykły gwałt. Przerysowana, teatralna gra głównej bohaterki jest nie do zniesienia. Nie stopniuje emocji, mało ważne sceny są przeakcentowane i ta jej mina z wybałuszonymi oczami, jakby przez 70 procent trwania filmu, chodziła z nożem wbitym w brzuch. Dodając do tego fatalną muzykę (w 2 godzinnym filmie lecą w kółko chyba tylko 3 utwory, które prawdopodobnie miały wprowadzać atmosferę groteski, ale bez powodzenia), kiepską reżyserię, gdyż cały czas miałem wrażenie, że ci aktorzy grają w teatrze, a nie w filmie, w dodatku część aktorów odgrywało groteskę (Marta, Jacek, Artur na początku filmu), a część dramat (Artur pod koniec filmu, Alicja, Irena) co raziło niespójnością, no i dodając tanią egzaltację, ogólnie nie można dobrze ocenić tego obrazu. Konsekwentna konwencja groteski mogłaby uratować ten film, ale tutaj mimo, że reżyser mruga chwilami do widza (muzyką, tandetą, przerysowaniami), to całość sprawia żenujące wrażenie nieudanego parodii taniego dramatu, na siłę osadzonego w realiach nowobogackiej Polski. Obraz niekonsekwencji, która zabiła ten film dopełniają zdjęcia, które mimo, że bardzo profesjonalne, to zbyt akcentujące tragiczność tej sytuacji, nadmiernymi zbliżeniami na twarze, szarościami, itd.
No i jeszcze te dłużyzny...
wyjdź czasem z domu i poobserwuj ludzi, to Ci się zmieni podejście, kto jest zamknięty w psychiatryku a kto nie...
ps. 1 skąd wniosek, że teatralny sznyt filmu to wypisz wymaluj karygodny błąd reżysera i obraz jego nieudolności?
2. Nie piszesz o zdjęciach, bo masz świadomość, że stoją na bardzo bardzo bardzo bardzo wysokim poziomie jak na polskie kino a nie chcesz, żeby Twoja wypowiedź choćby w najmniejszym stopniu przybrała postać laurki w tym filmie "o ludziach z psychiatryka"?
Błądzisz
Sam błądzisz.
Ad.1) Oglądałem film, a nie teatr telewizji...
Ad.2) Piszę o zdjęciach, nie doczytałeś mojej wypowiedzi do końca?
ad. Ad. 1) i co w związku z tym? Co to ma do rzeczy? Cały czas nie wyjaśniłeś co jest tak nagannego w teatralności filmu i czemu świadczy to o brakach reżyserskich. Polański też jest dla ciebie reżyserskim zerem ze swoją Rzezią? To już wiadomo na jakim poziomie jesteś
ad. Ad. 2) Piszesz o zdjęciach głupoty. To prawda, nie doczytałem za 1 razem tak daleko twojego bełkotu, teraz gdy znam 1 treść: Udowodnij przewagę zbliżeń, bo ja tam widziałem zagęszczenie całkiem trafnie skadrowanych planów średnich i pełnych. Zbliżeń też trochę jest, ale rolą zbliżeń jako narzędzia operatorskiego jest pokazanie emocji bohatera - A TEN FILM JEST O EMOCJACH, które z resztą przypisałeś już ludziom z zakładu zamkniętego (potraktuj tą moją poradę o wyjściu z domu do ludzi poważnie). Chciałbyś pokazywać emocje planami totalnymi? Amator..
Po co te personalne docinki? Ulżyło? Wystawiasz świadectwo jedynie sobie...
Skomentowałem tylko film, który mi się nie spodobał, a Ty odbierasz to jak atak personalny. Masz jakiś udział w tym gniocie?
Niestety poziom Twojej wypowiedzi wyklucza Cię z grona osób, z którymi chciałbym polemizować.
Bez pozdrowień.
co jest z tobą nie tak, że odczuwasz jakieś personalne docinki?
Udowodniłem, że twój sposób rozumowania jest błędny i twoje argumenty się wykluczają, nie dało się do tego odnieść, więc musiałeś pisać o jakiejś uldze, wystawianiu świadectwa, poziomie wypowiedzi.
Nie mogłeś po prostu napisać, że wbiłem ci ćwieka? Bez tej całej szopki?
Napisałem, że nie rozróżniasz planów w filmie, a ten od razu że personalne docinki i brałem udział w gniocie. Opanuj się.
Nie. Ten film pokazuje prawdziwe emocje zwykłych ludzi. Może żyjesz wśród takich osób, które tłumią swoje uczucia i nie oglądałaś takich rzeczy na żywo, ale twój brak doświadczenia czy też znajomości natury ludzkiej nie może być usprawiedliwieniem. Nie rozumiem, że przeciętny widz, kiedy zobaczy w filmie coś, co mu nie pasuje, automatycznie zakłada, że i reżyser, i scenarzysta, i aktorzy, i wszyscy twórcy są debilami i nie widzą tego, co tylko on sam jest w stanie zobaczyć. Ja jednak wolę oglądać film krytycznie, ale ze świadomością, że reżyser i reszta zrobił to tak, a nie inaczej z jakiegoś powodu.
Co to zresztą za argument, że ludzie w tym filmie są nienormalni? Nawet gdyby tak było - a nie jest, nie mylmy nadwrażliwości czy nerwicy z czymś zasługującym na leczenie - to co? O ludziach nienormalnych nie kręci się filmów czy jak? A może się nie powinno? Zabawne.
Następnie wymieniasz całą listę rzekomo nienormalnych sytuacji, tylko nie wiem, czemu to ma służyć, bo wszystko to, co wymieniłeś, jest całkiem naturalne i logiczne (a nawet jeśli nielogiczne, to w ludzki sposób - tak, ludzie też bywają nielogiczni, naprawdę nie wszyscy i nie zawsze zachowujemy się racjonalnie, dziwię się, że nie przyszło ci to do głowy).
Co do reszty zarzutów: muzyka jest fatalna celowo. Reżyseria nie jest "fatalna", a to, że film sprawia wrażenie spektaklu, też nie może być wadą, tym bardziej, że to również świadomy zabieg. Ale racja, widać, że Grzegorzek częściej pracuje w teatrze niż w kinie. Niezależnie od tego ten scenariusz powinien być tak nakręcony.
Niespójności w grze aktorskiej tu nie ma - wszystko jest na swoim miejscu. Nie bardzo mam ci to jak udowodnić, bo posługujesz się ogólnikami i nie mam się do czego odnieść, ale z chęcią wyjaśnię, jeśli napiszesz, o co dokładnie ci chodzi.
Trudno mi z Tobą znaleźć punkt wspólny dziedzin, w których żyjemy. Jeżeli Ty nazywasz nienormalność normalnością, to różnimy się już na poziomie aksjomatycznym, co niejako z góry wyklucza porozumienie.
Także podejście do sztuki mamy odmienne, więc i tu dyskusja jest zbędna. Mnie jako odbiorcę nie interesuje, co autor miał na myśli, ale co ja odczuwam odbierając dzieło, bądź gniota w zależności od mojej subiektywnej oceny. Zakładasz, że widz nie zrozumiał prawdziwej intencji autora oraz, że jest "niedoświadczony", "brak mu znajomości natury ludzkiej", itd. jednakże takie założenie jest bezpodstawne w obu tezach, czyli zarówno niezrozumienia, jak i chęci deprecjacji odbiorcy przypisując mu z góry negatywne cechy, tylko po to, żeby bronić twórcy. Odwracając sytuację, widz może lepiej zrozumiał autora sztuki, niż reżyser, może ma także większe doświadczenie życiowe, niż sam autor i drażni go ignorancja w ukazaniu problemu, a doświadczenie i wiedza pozwala mu wytykać braki i błędy.
To, że reżyser zrobił coś świadomie, nie oznacza, że poziom jego świadomości wystacza, aby zrobić to dobrze, a samo istnienie celu nie oznacza, że został on osiągnięty, a nawet jeżeli został, to nie oznacza, że cel był dobrze obrany.
Pozdrawiam.
Nie nazywam nienormalności normalnością. Nazywam normalność normalnością.
Co do reszty: najwyraźniej nie do końca się rozumiemy. Mnie też interesuje bardziej efekt końcowy niż to, co autor miał na myśli. Wiem, że twórca może mieć zły zamysł albo kiepsko go zrealizować. Nie zmienia to faktu, że przed ocenieniem danego aspektu filmu należy najpierw zastanowić się nad tym zamysłem. Nie lubię, kiedy ktoś z góry zakłada, że "reżyser sam nie wie, co chce zrobić", bo z reguły wie. Nie należy ustawiać się przed twórcą w pozycji klęczącej, ale nie można też stawiać się ponad nim - sztuka jest formą dialogu autora z widzem, z postrzeganiem świata i doświadczeniem życiowym. Interpretacja dzieła zależy od kompetencji poznawczych odbiorcy; to chyba oczywiste.
Nie zakładam, że każdy, kto nie zrozumiał filmu, jest niedoświadczony czy mało bystry, twierdzę tylko, że to częste. Ciężko mi jednak zrozumieć, że ktoś może widzieć w tym filmie brak realizmu, bo moje doświadczenie każe mi odbierać zachowanie bohaterów nie tyle jako właściwe czy godne pochwały, co po prostu jako normalne. Nie w sensie tego, co "powinno być" normalne, tylko tego, co normalne jest. Nie mogę też cenić krytyki scenariusza wyłącznie na podstawie tego, że nie rozumie się bohaterów albo że zachowują się oni nielogicznie. Powtórzę: ludzie nie są logiczni.
Twoja argumentacja do mnie przemawia, bo mamy trochę wspólnego w spojrzeniu na sztukę i celowość działań reżysera. Niemniej akurat w odniesieniu do tego filmu odbieram te zarzuty jako bezpodstawne.
widze ze dyskusja rozgorzala na maxa i ja chyba nic madrego do niej juz nie wprowadze niz to co napisalem wczesniej ale opinia twoja o nierealnej lekarce ktora jest nienormalna to niestety calkowicie mija sie z rzeczywistoscia sam znam kilka osob i to bardziej prestizowych co sa jeszcze bardziej nienormalni -i zawsze sie zastanawiam jak oni funkcjonuja ???????
co do nienormalnosci i nierealnosci to tak naprawde to dla mnie zbyt malo realny i wiarygodny byl ten kryminalista ktory zrobil dziecko
niestety w polsce w wiezieniach siedzi ponad 100tys osob i niestety jest to pewnie mniejszosc duza mniejszosc ktora powinna tam przebywac
a mysle ze co najmniej 10% to sa naprawde powazne bandziory przy ltprych nasz bohater to naprawde groteskowa postac
naprawde znam przypadki o wiele bardziej abstrakcyjne i duzo bardziej drastyczne ktore nie wychodza oficjalnie na swiatlo dzienne ktore dla normalnych ludzi wydaja sie fikcja
a co do niedopracowan w niektorych scenach to jak najbardziej sie zgadzam ale tu nie o to chodzilo w tym filmie
mysle ze autor chcial pokazac l emocje ludzi nie do konca typowych i abstrakcje jake w zyciu sie zdarzaja o ktorych wiekszosc ludzi nie ma zielonego pojecia
pozdrawiam wszystkich realistow i niedowiarkow
Widzę, że to niepopularne, ale z Tobą się amazka zgodzę w kwestii niskiej wiarygodności kiepskiej gry aktorskiej głównej bohaterki. Resztę napisałam w poście ww., więc nie będę się dublowac. Pozdrawiam i niektórym przedmówcom proponuję zimny prysznic - tu rozmawiamy o filmach, a nie oceniamy gusta innych użytkowników.
mnie tam sie taka farsa podoba, o to chodziło że ten film miał być "tak głupi że aż śmieszny" na tym polega właśnie ten rodzaj kina... cytat "chodż zrobie ci laske w kiblu" to akurat najlepsza scena ;p ... o to chodzi że nie możemy brać tego na poważnie a z przymrużeniem oka, taki rodzaj groteski...
A dla mnie fakt, że film wywołuje taką dyskusję jest na jego plus.DO PRZECIWNIKÓW: skoro to takie gówno to dlaczego poświęciliście czas, żeby czytać o nim na stronce i jeszcze pisać na forum.? trzeba było obejrzeć i spuścić to gówno w kiblu. A jednak nie daje o sobie zapomnieć, co? Pamiętajcie, że ten film powstał na podstawie dramatu, stąd ten oniryzm, niedomówienia, specyficzne dialogi, uboga scenografia (w sensie ilości przestrzeni) i przerysowana gra aktorska. Dla mnie warto zobaczyć dla duetu Ostrowski - Kolak. Genialni!