Czy musiał w swym świetnym moim zdaniem "Jezioraku", by go móc w ogóle zrobić w Polsce, dodać jakże kłujący (być może tylko mnie) wątek tego że złe postacie były harcerzami i ministrantami? Przecież równie dobrze mogli być w przeszłości kimkolwiek, ale harcerzami? - czy nie da się już w tym kraju opanowanym przez polskojęzyczne władze i polskojęzyczne zarządy zrobić czegokolwiek bez dokopania Polsce i Polakom??? Takiego typu wtręty w filmach i programach TV powtarzane w kółko działają podprogowo na młodych ludzi, którzy tego nawet nie zauważają, ale to niestety jest bardzo skuteczne w obrzydzaniu im własnej ojczyzny. Czy w tym konkretnym wypadku harcerz uznawany dotychczas za kogoś o postawie wzorcowej, nieskazitelnej nie będzie się źle kojarzył, czy młody człowiek dopiero co kształtujący swoją postawę się nie zawaha przed wstąpieniem w szeregi naszego harcerstwa? Powtarzam więc pytanie - czy takie warunki ( dodawania takich wstrętnych rzeczy do scenariuszy) stawia się reżyserom? Czy ten piękny kraj należy jeszcze do nas?
Wątek jest kłujący tylko ciebie. Ciemne charaktery tego filmu dorastały jakieś 40 lat temu - wówczas prawie wszyscy należeli do harcerstwa (czasem zbiorowo zapisywano całe klasy nie pytając o zgodę), ale była to jedna z niewielu organizacji, które zapewniały dzieciom w miarę atrakcyjne spędzanie czasu. Prawdopodobieństwo, że w młodości było się zuchem lub harcerzem było znacznie wyższe, niż dziś.
Podobnie było z ministrantami, do ministrantury ciągnęło więcej dzieciaków, niż dziś. Poza tym zgrabnie było można powiązać w ten sposób księdza z dziećmi.
Wyjaśnienie twoich wątpliwości zdaje się być zatem łatwe. Ale oczywiście można wmieszać w to antypolskie media i antypolski rząd i obrzydzanie własnej Ojczyzny. Powinieneś chyba coś ze sobą zrobić, to nie jest zdrowe.
Poza powyższym wyjaśnieniem - chłopcy zostali z harcerstwa wydaleni za złe zachowanie, a ksiądz wspomina ich kiepsko. Według mnie to tworzy raczej pozytywny obraz, a nie szkalujący... no ale każdy widzi co chce widzieć :)