W tym filmie jest to co za co tygryski lubią Rambosa najbardziej:
* John mało mówi i zawsze ma ciętą ripostę
* John nie wierzy w ludzi i w świat, ale ma swoje zasady
* John jest twardym macho, jego wzrok mówi kobiecie wszystko
* John bezlitośnie wymierza sprawiedliwość grzesznikom, istny Bicz Boży
* John podejmuje ważne decyzje, dokonuje refleksji na swoim życiem zajmując się kowalstwem
* John własnoręcznie zabija głownego bad boya, używając do tego Noża Johna Rambo
* John strzela z Łuku Johna Rambo i robi to z celnością Wilhelm Tella
* John szuka swojej drogi, ale wie, że jego jedyną drogą jest zabijanie złych ludzi, którzy zabiją dobrych
* John używa tylko jednego argumentu, Argumentu Siły - nie rozmawia, tylko strzela
Mocny film, trochę krótki, nieco propagandowy, prosty do bólu, ale w swoim gatunku świetny, super muzyka. Sly pacyfistą? Chyba nie, choć w pewien sposób odinfantylnia przemoc, nie dba o estetykę, przemoc w wykonaniu jest w filmie tzw.złem koniecznym, jest taka właśnie brudna. Stalloniak nie uniknął wpadek: scena retrospekcji, miała byc chyba ukłonem w stronę fanów, ale wyszła sztucznie, dla mnie kiczowato.Aktorzy nie wzbiją się na szczyty swojego fachu, ale w koncu nie jest to ekranizacja dramatu szekspirowskiego, tylko kino akcji: tu nie pada dużo słów, ale dużo kul. O to właśnie chodzi! Za to lubię Stalloniaka: nie robi pretensjonalnych filmów, tylko w filmy z nutką nostalgii. Wiedział czego oczekują jego fani i dał im to. Ostatnia masakryczna strzelanina skojarzyła mi się z końcówką 'Dzikiej Bandy' Peckinpaha, tam też było to pożeganie z bohaterami minionej epoki.Takim jest też Rambo. John Rambo.