Ikona popkultury lat 80, heros kaset wideo bez hologramu, które podrzucał wujek w epoce boomu VHS w Polsce, jeden z najbardziej charyzmatycznych i rozpoznawalnych bohaterów kina akcji w historii kina powraca !! Czy jest to powrót udany? Zważywszy na to, ze czas podobnych bohaterów, co to „wyciął wszystkich w pień w ten feralny dzień” przeszedł już raczej do lamusa, można mieć poważne wątpliwości co do natury powstania czwartej części. Ja też miałem kiedyś 8 lat, obejrzałem „Rambo II” chyba z 15 razy i zachwycałem się herosem, który zamiast komórek mózgowych używa łuku, ale zestarzałem się, to raz, zmieniły się czasy i zmieniło się kino, to dwa. Ze wskazaniem na owe „dwa” właśnie”...
Nasz Johnny Boy nie zmienił się aż tak bardzo – co prawda przybyło mu lat, zmarszczki się pojawiły, a twarz z, na swój sposób przystojnej, zaokrągliła się (Sylwkowi trzeba oddać – w wieku 60 lat taki wygląd chętnie wezmę, szczególnie z mym niezdrowym trybem życia;), za to nadal sypie głupimi tekstami i niezrozumiale coś bełkocze trzy po trzy. Ale to tylko pozory, bo nasz Rambo to nadal maszynka do zabijania, a swój łuk (jest łuk, hurrraaaaa !!!) wykorzystuje równie dobrze do łowienia ryb (pierwsze miejsce w konkursach wędkarskich murowane) jak do przebijania gardeł i głów nikczemnikom. Nice…
Nice? No nie do końca. Nie mam pojęcia jak Sylwkowi (aktorowi, reżyserowi i scenarzyście w jednym, uffff) nasunął się pomysł, by zrobić tak nieprzemyślanie brutalny film? Nie mam nic do scen akcji (o czym dalej), ale do całego zawiązania filmu. Olaboga, ja nie oglądam „Listy Schindlera” Spielberga, czy „Pól śmierci” Joffe, by musieć uczestniczyć w masakrze niewinnych ludzi. Sylwek z jednej strony niby chce uderzyć w nas zwykłą, prostą rozrywką, przygodami twardego komandosa, a z drugiej strony sili się na przesadnie uwypuklone sceny masakry cywilów, gwałty i tym podobne paskudztwa. Iście antagonistyczne zestawienie (w Birmie film cieszył się ogromnym zainteresowaniem w obiegu na bazarach – cos jak kiedyś w Polsce hehe – bo w kinach był oficjalnie zakazany). Jeżeli jednak skupić się na samej akcji…
Tu trzeba Sylwkowi znowu oddać i to aż trzy rzeczy. Po pierwszy zaparcia, by powrócić do tej roli w wieku przekraczającym 60 lat. Zdaniem wielu naraził się na śmieszność ponownie ganiając po dżungli w spoconym podkoszulku, ale mimo wszystko, nie wypada to wcale tak tragicznie jak można było się spodziewać. Kondycja może już nie ta, ale Sylwek wciąż nieźle się trzyma. Plus.
Po drugie – naciułanie 50 milionów zielonych. To chyba największy wyczyn. Doprawdy nie wiem jakim cudem ktoś mógł dać 50 baniek na opowieść o grupie najemników odbijających zakładników z obozu w środku wrednej dżungli. To już nawet nie 7, 77, czy 777-a woda po kisielu, ale raczej resztki po tych szklankach, w których był kisiel. Kino akcji z lat 80-90 pełną gębą. No nie do końca, jest jeszcze realizacja…
Po trzecie więc – krwawa jatka. Sylwek łamie nieznośne i wkurwiające wszystkich trendy ostatnich czasów o wlepianiu wszystkiemu PG-13 nawet tam gdzie krew jest wręcz wskazana (vide „Die Hard 4.0”). Tutaj nie ma zmiłuj – urywane są głowy, ręce, całe ciała są przeszywane pociskami, słowa „ręka, noga, mózg...na drzewie”. Masakra. Brutalny, brutalny, brutalny. Mimo wszystko na plus…
Co z tym nowym „Rambo”? Pewnie i tak masz swoje zdanie. Albo krztusisz się ze śmiechu, albo do głosu dochodzi sentyment z dawnych lat. Twój wybór…
Plusy – niezła jatka, Sylwek w dobrej formie, powrót herosa kina akcji
Minusy – ale to już nie te czasy, mimo wszystko drętwy i do bólu stereotypowy
Moja ocena – 4/10
a co to jest 50 milionów dolarów dla sponsora tego filmu.. to dla nie go grosze ktore i tak mu sie zwróciły
ciekawe czaemu cie dziwi ze ktos wyłozył 50 baniek na kontynuacje Ramba
jak poprzednie częsci były tak udane i klasowe i dochodowe iii duzo więcej iii
Czy 50 milionów to grosze? Może w przypadku wielkich blockbusterów kwota ta wrażenia nie robi, ale w przypadku mniejszych filmów nie jest to wcale tak mało. Ot 50 milionów zielonych piechotą sobie nie chodzi, a dla łebków z Hollywood liczy się tylko to, czy film zwróci kasę i to już najlepiej na etapie dystrybucji kinowej (w USA nie zwrócenie się kosztów na tym etapie przeważnie uznawane jest za porażkę). Już trzeci Rambo miał z tym problem, a co dopiero mówić o czwartym, o kilkunastu latach, gdy już era herosów w stylu Stallone’a, Van Damme’a i reszty mięśniaków przeminęła bezpowrotnie…
Czy poprzednie części były aż tak udane? Może dwie pierwsze, po trójce chyba większość miała dość. Iiii iiii iiii…no i co?
Pierwsza krew - swietny film antywojeny, najlepsza scena - koncowa
Rambo - przesadzona wyzynka, ale mozna przymknac oko
Rambo III - wyzynka zakrawająca na autoparodie
John Rambo - ach te sceny gore
hmmm... chciałoby się tylko powiedzieć " to już nie to samo". To nie ten sam Rambo, nie ten sam klimat, nie te same lata 80te, nie to samo kino, nie ten sam ja... Nie kupuję tego.
@ shamar
Tak, trzeba przyznać, że pierwszy „Rambo” miał pewne ambicje, ale zginęły one dość szybko. „Świetnie antywojenna” to była książka Davida Morrella, gdzie Rambo na końcu dostał kuku. Przy okazji - wiecie, że Morrell dokonał także książkowej adaptacji drugiej części i we wstępie napisał coś w stylu – „Moi drodzy, w mojej książce Rambo zginął, w filmie nie. Załóżmy jednak, że Rambo nie zginął i zobaczmy co mu się dalej przytrafiło”. Hehe..
Drugi „Rambo” to rzeczywiście nieco inna bajka, ale film zawsze mi się podobał, więc zamilczę. Z innej beczki -wojsko USA znienawidziło ten film – ciężko było się im przyznać, że po zakończeniu wojny wielu żołnierzy trzymano jako jeńców, a rząd nie robił nic, by im pomóc. Ehhh, brakowało takiego prawdziwego Rambo…
„Rambo III - wyzynka zakrawająca na autoparodie”
Nic dodać, nic ująć…
@wizard
No pewnie, ze nie to samo, my dorośliśmy, zmieniły się czasy, zmieniły się filmy z gatunku sensacyjnego i magia takiego kina po prostu wygasła. Kiedyś w Polsce w epoce popularyzacji VHS ludzie toczyli pianę z pyska na każdy nowy film akcji, w którym się strzelają, przeklinają i jest „cool”, a Stanach Van Damme, Seagal kręcili po kilka filmów rocznie. A dziś? Chyba wiesz...
Pewne rzeczy się prostu kończą. Niby towar dalej leży na półce, w nowym już opakowaniu, ale jakoś już nie ma się ochoty go kupić. Nie dziwię się więc Tobie…
@marchiago
To znaczy kto ma te lata? Chyba masz na myśli Sylwka, ale odnosisz się do filmu, hehe...