Innymi słowy
- krótki(1:20h)
- scenariusz prosty jak budowa cepa.
- pseudodialogi "na poziomie" o pseudowartościach. Normalnie moralitety wylewają się szerokim strumieniem z ust blondi tak przekonująco, że nawet Talibowie przeszliby na judaizm gdyby to słyszeli.
- okrucieństwo armii birmańskiej przeplata z nieoczekiwaną łagodnością w stosunku do Amerykanów, a zwłaszcza Amerykanki...
- jak zwykle w produkcjach made by USA za dużo osób ze zbyt (ujmę to eufemistycznie) "dobrą opieką dentystyczną" jak na sytuację granej postaci.
- wnioskuję, że groźni piraci birmańscy przebywali tam w sile jednej łodzi i 3 ludzi hahahaha! I nikt więcej o nich nie słyszał, mimo że John "popindala" łódką w tą i z powrotem PO TEJ SAMEJ RZECE
Można by mnożyć błędy i głupoty ale po co szkoda czasu, podobnie jak na oglądanie.

Jedyny plus, jaki można zaliczyć na poczet tego filmu, to duży realizm ran postrzałowych, trafień, latających kończyn, otwartych złamań itd. Rozwałka wioski w pierwszej części filmu trzyma poziom, nawet porównywalny z 30 minutami "Szeregowca Ryana".