bo przecież grają tu znakomicie Franco Nero, John Saxon i David Hess. Ale spaghetti-western kręcony we wschodniej Europie traci bardzo wiele z jakości, co widać na ekranie. Ten nakręcono w Rosji. Różnice wyłapałem od razu, sam krajobraz wydawał mi się taki europejski, szary, nudny (lasy brzozowe, doliny, nawet słońce się schowało). Drewniane miasteczko postawione niskim kosztem gdzieś w błocie. Wioska indiańska pod lasem, na małej przestrzeni. Oglądając nie wiedziałem jeszcze ze to taka kooprodukcja i zastanawiałem się dlaczego Indianie maja takie mongoidalne rysy, które bardziej pasują do Uzbeków czy mieszkańców Ułan Bator. I zapewne studenci mongolscy zagrali tu role statystów :) Film opowiada historię człowieka, któremu w młodości bandyci zabijają rodziców. Wychowując się wśród Indian, mając za towarzysza czarnego niedźwiedzia, bohater doskonali sztukę jazdy konnej i strzelania z łuku. Po latach przychodzi czas na zemstę... Film trwa prawie 2 godziny, ale byłby idealny na telewizyjne popołudnia niedzielne (np w TVP :)). Sporo w nim dłużyzn jednak Franco Nero gra moim zdaniem przyzwoicie. Muzyka ckliwa i patetyczna momentami. Mnie nie przypadła do gustu. Jedyny plus to gra kaskaderów, którzy dwoją się i troją w scenach upadków z konia czy z dachu budynku. W sumie to widziałem lepsze spaghetti-westerny z Franco Nero.