Film jest dobry, głównie ze względu na poruszaną tematykę, jednak kilka rzeczy razi. Przede wszystkim reżyser, który wciela się w rolę narratora. Powoduje to, że produkcja bardziej przypomina reportaż niż film dokumentalny. Na dodatek dykcja pana Porembnego pozostawia wiele do życzenia. W niektórych momentach komentarz jest zbędny, w innych można by było delikatniej przejść do następnego bohatera niż opowiadając jego historię wprost. W dokumencie brakuje też podpisów, tzw. wizytówek – w wielu momentach nie wiadomo, kto właściwie pojawia się na ekranie. Dopiero na napisach końcowych są wymienieni wszyscy, ale to stanowczo za późno. Ostatnią rzeczą, jaka rzuca się w oczy, to niechlujstwo napisów na ekranie, gdzie najpierw pojawia się plansza "Następnego Dnia", a potem "Tydzień później" – brak tu konsekwencji w zapisie, a sam film chyba nie był robiony "na szybko", jak reportaż do programu interwencyjnego.