Cenię sobie niezmiernie "Ju-on" oraz "Ju-on 2". W zasadzie mogę powiedzieć, że "Ju on Shiroi Rojo" także była na poziomie. Natomiast "Kuroi shojo" ma wiele mankamentów. Momentami bardzo trąci amatorszczyzną. Sceny kręcone jak w jakimś tasiemcu. Do tego dochodzi niezwykle oszczędne wykorzystanie upiora. Trudno określić czy to zaleta, czy wada. W sumie czarna kobieta nie przeraża. Plusem jest natomiast ciekawy wątek nienarodzonego dziecka. Coś nowego ale... widać, iż dużą inspiracją był "Ju-on 2". W sumie obejrzeć można ale głównie z sentymentu do tej serii. PS: Jedną z głównych ról odgrywa koleś występujący w serii Tokusatsu "Kamen Rider Kiva". Miło zobaczyć znajomą twarz.