kilka przemyśleń...
Meryl jest niesamowita, obejrzałam prawdziwą Julię Child w jej programie tv jak robiła "boeuf bourguignon" i muszę powiedzieć, że Maryl odwaliła kawał dobrej roboty.
Sposób mówienia, gestykulacja, mimika.... praktycznie identyczne! Co prawda momentami Meryl była trochę zbyt ekspresyjna, Julia nie była charakterystyczna aż do takiego
stopnia, nie mniej jednak naprawdę składam hołd kunsztowi aktorskiemu Streep
co do Juli Powell, cóż, generalnie nie przepadam za Amy Adams, widziałam ją w filmie Oświadczyny po irlandzku i tam też mnie irytowała, nie wiem, dla mnie jest po prostu
antypatyczna. Widziałam wywiad z prawdziwą Julią Powell, która opowiadała o swoim 2-letnim romansie po wydaniu bloga i muszę stwierdzić, że w porównaniu do niej Amy
prawie polubiłam. Kobieta jest strasznie samolubna, zadufana w sobie, bez pardonu opowiada o życiu swojego małżeństwa, naprawdę współczuję Ericowi że z taką babą
go połączył los... i tak jak podczas oglądania filmu kibicowałam Julie żeby Julia ją polubiła, to po obejrzeniu tego wywiadu wcale się nie dziwię, że Pani Child traktowała ją z
taką antypatią. Przejrzałam też amerykańskie blogi i strony internetowe traktujące o tym temacie, w komentarzach do artykułów nie znalazłam ani jednej pozytywnej reakcji od
osób które czytały bloga/ książkę pani Powell. Coś musi być na rzeczy.
Generalnie film jak dla mnie nierówny, super fragmenty z Meryl i Stanleyem (którego uwielbiam), wstawki Juli Powell mnie trochę nużyły i irytowały, czekałam tylko na zmianę
kadru i powrót do wątku Child.
+ 1 pkt za pozytywny klimat i pokazanie, że na znalezienie swojej pasji nigdy nie jest za późno
7/10