W scenerii słynnych klubów Chicago rozgrywa się opowieść o młodym pokoleniu utalentowanych ludzi, dla których taniec jest treścią życia. Ludzi takich jak Lauryn Kirk. Lauryn opuszcza rodzinne miasteczko i wyrusza na podbój Chicago uzbrojona jedynie w surowy, nieoszlifowany talent taneczny i marzenia o wielkiej sławie, której początkiem
Nie wiem czy dla was też ale dla mnie to trochę przerobiony film W rytmie hip-hopu. Ten sam główny wątek, jasne trochę pozmieniane szczegóły ale główny wątek ten sam. Tylko muzykę ma lepszą, ale tak po za tym to wolę W rytmie hip-hopu. Julia Stiles o wiele wiarygodniej wypada w roli baletnicy niż Mary Elizabeth...
Ja już wiele w życiu przeżyłem, ale tak durnego zabiegu marketingowego ze strony zakompleksionego polskiego dystrybutora jeszcze nie widziałem.
"Just dance - tylko taniec"??? Idiotyczne nawiązanie do "U can dance - po prostu tańcz". Stopień zdebilenia polskich marketingowcó osiągnął chyba apogeum. Nawiązanie do...
nic specjalnego; miły; może czasem zabawny; dobry taniec (mogło być trochę więcej, ale
tyle też wystarczająco jak na taki film); przewidywalny (to wiadomo), jedyne to zastanawiało,
dlaczego Carmen powiedziała Brendzie, że Lauryn jest dobra, choć jej przygadywała; brzydki
''główny'' bohater (Russ); no i to chyba...