Motywem przewodnim filmu Kąpiel diabła jest teza, że według Kościoła katolickiego lepiej jest zabić niż popełnić samobójstwo. Bohaterka – głęboko religijna kobieta – zmaga się z depresją, nie potrafi odnaleźć się w roli żony, nie czuje radości nawet podczas własnego wesela i nie może zajść w ciążę. Coraz bardziej pogrąża się w rozpaczy. Z racji swej wiary samobójstwo nie jest dla niej wyjściem, mimo to próbuje się otruć. Kiedy próba kończy się niepowodzeniem, dopuszcza się zbrodni – zabija dziecko, aby móc się wyspowiadać i z czystym sumieniem przyjąć karę śmierci.
Film w bardzo ciemnych barwach ukazuje życie kobiety w małżeństwie: mąż po ślubie zmienia się, staje się obojętny, nie interesuje się żoną, a teściowa krytykuje synową za brak troski o dom i męża. Małżeństwo jest tu piekłem, z którego jedynym wyzwoleniem wydaje się samobójstwo. Kościół przedstawiony został wyłącznie w negatywnym świetle – jako instytucja represyjna, narzucająca cierpienie i odbierająca nadzieję. W filmie samobójstwo jawi się jako droga do wolności, do uwolnienia się od bólu i bezsensu życia.
W warstwie faktograficznej film opiera się luźno na prawdziwych historiach – przypadkach Agnes Catherina Schickin (Württemberg, 1704) i Ewy Lizlfellner (Austria, ok. 1761–62). Kobiety te dopuściły się dzieciobójstwa, po czym same oddały się w ręce władz, szukając w egzekucji „oczyszczenia” i drogi do zbawienia. Zjawisko to było znane w XVIII-wiecznej Europie jako suicide by proxy – samobójstwo przez zastępstwo. Chodziło o sytuacje, w których religia zakazywała odebrania sobie życia, ale zabójstwo i późniejsze skazanie na śmierć dawało możliwość wyznania win, przyjęcia rozgrzeszenia i śmierci w stanie łaski.
W samym filmie wiele elementów to fikcja bądź przerysowanie – takich jak problemy z płodnością, życie domowe, postać teściowej czy psychologiczny portret męża. Zostały one dodane przez twórców, aby nadać historii głębię dramatyczną i wzmocnić jej symboliczny wymiar.
Dla mnie to film szkodliwy: nie tylko pełen historycznych niespójności, ale też jednostronny w ukazywaniu Kościoła i życia kobiety w dawnych czasach. Fabuła sugeruje, że religia i małżeństwo nie prowadzą do niczego poza cierpieniem, a wyzwolenie możliwe jest tylko przez samobójstwo. Problem polega na tym, że film nie daje przestrzeni dla innej perspektywy i przez to staje się przekazem skrajnie pesymistycznym, niekiedy wręcz zmanipulowanym.
Sam sobie zaprzeczasz w tej opinii. Zarzucasz filmowi jednostronność i manipulację, jednocześnie sam prezentujesz skrajnie jednostronny, zideologizowany punkt widzenia. W twojej opinii pojawia się zarzut, że film nie daje przestrzeni dla innej perspektywy, podczas gdy sam nie dopuszczasz alternatywnych interpretacji – skupiasz się wyłącznie na negatywnych aspektach i pomijasz potencjalną krytykę społecznych mechanizmów, psychologicznych uwarunkowań. Fabuła, choć dramatyczna, pokazuje realne problemy kobiet w dawnych czasach, które nie miały wyjścia i były ofiarami społecznych oraz religijnych nacisków. Pomijanie tego kontekstu to poważne uproszczenie.