Avengersi roznoszą w drobny mak N.Y., Waszyngton i kij wie ile europejskich miast. Ale kiedy ginie 11 Murzynków Bambo z Wakandy, jej król się stresuje i wymusza na społeczności ONZ ograniczenie działań Avengers, natychmiastowo zostaje zwołana wielka narada i wszyscy podpisują stosowny dokument. Patrzcie jaką to wspaniałą demokrację mamy dzięki Stanom na świecie, że każdy najbardziej zasiusiany kraik ma tyle samo do powiedzenia w społeczności miedzynarodowej co wielkie mocarstwa, byleby miał słuszność moralną!
Swoją drogą skoro w filmie mamy Rosję, czy Niemcy, to dlaczego musi być Wakanda, czy inna Kosovia zamiast prawdziwych państw afrykańskich, czy bałkańskich? Poprawność polityczna osiąga kolejne granice absurdu jak widzę.
Wisienką na torcie jest końcówka kiedy Stark, przed którym karakan, zakichany paladynek Rogers, ukrywał prawdę o tym, że jego kumpel zabił starych Starka, zamiast iść do więzienia i zrobić porządek z głąbem, wyłącza sekretarza i kontempluje jaki to ten Rogers jest jednak prawilny chłopak.
Szóstka bo dobre pod 8 piw, wyłączyć płaty czołowe i chłonąć, ale zachwytów nad tym filmem, a tym bardziej tak wysokiej oceny nie pojmuję. Lepsza już była jedynka Avengersów Whedona.