Niestety przy tych świetnych trailerach film okazał się słaby, to takie IM3 w połączeniu z A2.5, niestety poza humorem film jest jedną wielką sieczką bez składu i ładu (a tutaj podobno narzekano na BvS). Capitan America : WS postawił naprawdę wysoko poprzeczkę i spodziewałam się co najmniej takiego samego poziomu, niestety ... 5/10 to właściwa ocena.
A tak w ogóle wiesz jaka jest podstawowa różnica między BvS a Civil War ?
Pierwszy jest źle zmontowanym zlepkiem kilku historii które za wszelką cenę chce dogonić konkurencję i chce zaprezentować taką ilość wątków i postaci że w rezultacie niczego nie robi dobrze, jest masa idiotycznych decyzji np: Uśmiercenie Supermana już na starcie filmowego Uniwersum (w komiksach było to ważne wydarzenie w końcu był to bohater kochany i szanowany, tutaj na tym etapie Superman jest problemem dla świata), Batmana który zabija bez powodu i totalnie niepotrzebną Wonder Woman i wielkie preludium do Ligi Sprawiedliwości
Ten drugi zaś z niczym się nie śpieszy, mamy zbudowane relacje między postaciami już dzięki poprzednim filmom, wiarygodne motywacje między postaciami głównymi które są konkretne, zrozumiałe i wynikają z dobrej intencji, każdy z bohaterów dostaje swoje 5 minut i szansę by się zaprezentować jak np: Black Panter, Scarlett Witch, Ant Man albo Spidey, mamy też sensowny balans między wszystkim (dramat, humor, akcja) i oczywiście kolejne (po Zimowym Żołnierzu) bardzo ciekawe Status Quo i to wiele większej skali (Avengersi są rozbici, Kapitan nie ma swojej Tarczy, Bucky zostaje ponownie zamrożony, grupa Rogersa ukrywa się w Wakandzie a grupa Starka dalej odpowiada przed rządem itd.)
Nie znasz się.
B v S to poważny dramat głęboko osadzony na trudnych życiowo dramatach. To czyni go niesamowicie emocjonalnym.
Lex Luhtor to postać tragiczna, która była bita przez ojca a Superman umyślnie mu nie pomagał. Mało tego w kolejnych filmach, ma się okazać, że Lois był niegdyś partnerką Luhtora- stąd ta awersja do niej- ale zdradziła go z Supermenem.
To jest głębia, a nie te kolorowe bajeczki od Marvela.
Prawdziwy dramat 21 wieku, akcja i dramat w jednym, a nie jakieś smęty typu Birdman.
Synteza kina idealnego.
Dubbing winny miesięcznej obsuwie !
Kolejna skała gigant do ogródka nieszczęsnego dubbingu robionego dla dzieciuchów i analfabetów. Przez dubbing normalni, dorośli widzowie, niemający problemu ze składaniem literek, znowu musza CZEKAĆ MIESIĄC NA PREMIERĘ, bo polskie nieudolne aktorki bawią się w film i podkładanie żenujących, piskliwych głosików. Skandal i kpina. I w imię czego? Czy to nie jest za brutalny film dla 5-latków, żeby robić do niego polską podróbkę? Czy w interesie Polski jest wspierać analfabetyzm propagując dubbing dla niepiśmiennej gawiedzi i motłochu, i jeszcze bardziej ogłupiać społeczeństwo? Po wtóre SKANDAL I KPINA. Tylko napisy i tradycyjny polski lektor, których kochają Polacy, a nienawidzą dziecinnego dubbingu.
Generalnie to się zgadzam, ale do stu tysięcy Tupolewów - lektor to niby nie jest takie samo ogłupianie??? Sprawa powinna być prosta: jesteś zbyt głupi żeby przeczytać napisy? = idź się kur*a uczyć czytać a nie filmy o kolesiach w rajtuzach oglądać.
Zwróć uwagę, że jest sporo ludzi, którzy nie przykładają do tego wagi, tylko chcą zobaczyć film i tyle- tak samo gdzieś mają hd i inne aspekty.
Nie każdy lubi autentycznie kino, wielu traktuje to tylko jako zabijacz czasu.
Napinanie się o to jest zabawne. Ktoś woli literaturę, ktoś inny powędkować, pochlać, albo napinać się w sieci i walczyć z tzw gimbusami, całym światem, żeby coś sobie udowodnić, bo mu się k**** nudzi.
Wiesz co, zgodzę się w wielu kwestiach, ale najczęstszym argumentem ludzi wolących dubbing od napisów jest to, że mają problemy z napisami, w sensie - z jednoczesnym czytaniem i śledzeniem akcji. Niestety, jak dla mnie to jest problem, który może mieć najwyżej dziesięciolatek. Jeśli ktoś ma 15, 20, 30 lat i nadal ma problemy, to serio - zdrowiej dla niego byłoby gdyby zamiast pójść na film z dubbingiem przeczytał sobie książkę. Każdy ma prawo woleć pochlać zamiast przeczytać książkę, ale też tym bardziej reszta ma prawo go za to besztać - bo wybór chlania nad czytanie jest nie tylko społecznie potępiany, ale i zwyczajnie szkodliwy. No, chyba, że komuś zależy na wychowywaniu pokolenia analfabetów, to takiej osobie jest to na rękę. Ja korzystam ze swojego prawa do besztania.
Jak ktoś nie umie równolegle śledzić akcji i napisów, to faktycznie jest coś nie halo.
Ja piłem tylko do ludzi, którzy może nie tyle są głupi, co nie podchodzą na serio, albo chociaż z jakimś autentycznym zainteresowaniem do kina i dla nich to tylko filmy, a więc rybka ich czy to lektor i 240p- dla mnie ból nie do opisania, ale wiem, że różni są ludzie na świecie.
Argumentować za oglądaniem filmów bez dubbingu i lektora można w parę dosadnych sposobów.
Po pierwsze nauka języka, po drugie immersja.
Chlanie faktycznie dzień w dzień jest aspektem degeneracyjnym, ale dla mnie głównym czynnikiem rozsądzania tego, co jest dla człowieka szkodliwe bardziej był wpływ na niego samego, aniżeli opinia społeczeństwa, które pełne jest obłudy.
Np dla społeczeństwa aby coś zostało uznane za aspekt szkodliwy nie musi być coś co je autentycznie rozkłada i doprowadza w szerszej skali do procesu gnicia jak alkoholizm, ale np patrzenie na kogoś z zawiścią i zazdrością- tutaj np czynnik bogactwa, ten się dorobił to pewnie złodziej ;)
To jest jednak inny wątek i bardziej złożony, bo czasem to prawda, a czasem totalne bzdury.
Ja zaś w poście do którego się odnosiłeś załamywałem ręce nad kolesiem, który gnoił dubbing jako formę udźwiękowienia dla debili a jednocześnie piał że lektor to dobra alternatywa. Więc i stąd taka moja zdecydowana postawa. Lektor to według mnie wybór tylko dla małych dzieci niepotrafiących czytać, oraz dla pokolenia ludzi 40+ którzy do lektora są przyzwyczajeni dużo bardziej niż pokolenie wyrosłe na internetach, czy tak jak to określiłeś - leniwców. Moi rodzice są na przykład leniwcami - jak im ściągam jakiś film, to na ich prośbę zawsze najpierw szukam wersji z lektorem. Ale jak dostaną z napisami, to nie jęczą i nie mówią że "a wsadź to se w dupę" :P Moja matka lubi szydełkować podczas filmu i bardziej słucha niż ogląda - i dla niej lektor to zrozumiała opcja.
Ale, było nie było, leniwce chyba z definicji nie mają kont na Filmwebie..? Jak zakładasz konto na FW, to z automatu oznacza, że jesteś osobą zainteresowaną kinem w jakimś tam choćby minimalnym stopniu (albo jesteś trollem, też bywa). A jak ktoś się interesuje kinem, założył konto - czyli jest ewidentnie piśmienny - to kompletnie nie popieram wśród takich osób lenistwa. Bo później przyłazi taki i narzeka na przykład że w zagranicznym filmie jest kiepska gra aktorska - a jak on to niby ma ocenić, kiedy połowa aktorstwa to sposób, w jaki aktor się wysławia? Jak osoba która ogląda film zagłuszony lektorem ma szansę ocenić, czy aktor ma poprawną dykcję, czy wygłasza kwestie naturalnie czy teatralnie..? Ano ma bardzo ograniczone takie możliwości, bo nawet najlepszy lektor, który czeka z szeptanką aż aktor wygłosi ok. połowy zdania - nadal sporą część kwestii zagłusza, nie wspominając już o tym że gdy "wjeżdża" lektor to dialogi oryginalne są przyciszane...
Obłuda społeczeństwa obłudą, ale nie uważasz że dla każdego obiektywnie rzecz biorąc umiejętność sprawnego czytania jest czymś pozytywnym, ergo - przeciwieństwem czegoś szkodliwego..? To jedna z takich spraw, które moim zdaniem absolutnie nie zahaczają o "szarą strefę moralności" - każdy, absolutne każdy ma prawo analfabetę ganić, tak samo jak nieroba czy chlejusa. Im ktoś ma mniejsze problemy z czytaniem, tym łatwiej mu o pracę, czy mniejsza szansa że jadąc samochodem źle odczyta znak i tak dalej. Zwyczajnie - umiejętność czytania to podstawa dzisiejszego człowieka chcącego funkcjonować w normalnym świecie.
A jak ktoś jest leniwcem ale chciało mu się zakładać konto i postulować o lektora, to najpewniej ma i czas na to, by się trochę podszkolić w szybkim czytaniu. Po prostu obiera łatwiejszą, roszczeniową postawę. A to, chyba wszyscy się zgodzimy, jest postawą uniwersalnie postrzeganą jako dość niska.
Osobiście zawsze wybieram napisy, najlepiej angielskie - raz, że utrwalam język, a dwa - chcę słyszeć co i jak mówią aktorzy. I tyczy się to nie tylko filmów anglojęzycznych, które na szczęście mogę oglądać w ogóle bez subów, ale też francuskich czy japońskich - po prostu wolę słyszeć naturalne środowisko filmu, że tak to określę. Fakt, ja jestem bardziej maniakiem niż leniwcem w tym względzie i nie wymagam od każdego, żeby oglądał filmy bez napisów lub z angielskimi subami - sam preferuję oryginał, bo nigdy nie wiadomo co tłumacz nawyprawia przy przekładzie. To kolejny aspekt, dla którego moim zdaniem warto oglądać filmy z napisami - nawet jak ktoś nie zna języka, a napisy ma po polsku, to jest szansa że usłyszy "fuc*k" przetłumaczone jako "kurde" i coś mu się zaświeci, że to chyba nie halo... A dzięki temu może zechce się poduczyć żeby rozumieć lepiej to, co ogląda. Same pozytywy widzę oglądania filmów z napisami, krótko mówiąc :)
Gdybyś był trochę bardziej bystry, wiedziałbyś, że to nie dubbing powoduje tą, jak to nazywasz, obsuwę (której ja nie dostrzegam bo film miał premierę w tym samym dniu co w USA i ledwie tydzień z hakiem po wypuszczeniu filmu do szerokiej dystrybucji na świecie, a tydzień to nie miesiąc) ale jest to spowodowane czymś zupełnie innym, co nie ma nic wspólnego z dubbingiem. Ludzie którzy myślą, że dubbing opóźnia premiery filmów są jak ludzie, którzy obwiniają tłumaczy o polskie tytuły zagranicznych produkcji - nie mają w ogóle pojęcia jak to wszystko działa. Ale trwaj w swoim błędnym przekonaniu, jeśli Ci to odpowiada, i wzmacniaj swoje poczucie wyższości tak jak ci, którzy nadal myślą, że fani filmów Warnera/DC jarają się mrokiem i smutkiem. Będę miał się z kogo pośmiać. :)
Co nie zmienia faktu, że dubbing to czyste zło i chyba najgorsze splugawienie filmu.
Nie słysząc prawdziwych głosów aktorów nie jestem w stanie ich ocenić. Poczucie immersji też zostaje zniszczone.
A oglądając film w oryginale przy okazji uczę się języka, co może się kiedyś bardzo przydać ;)
Co się tyczy fanów. Ci normalni na pewno nie ekscytują się mrokiem. Psychofani już owszem. Poza tym mrokiem i smutkiem w cudzysłowiu.
Ani to smutne ani mroczne.
A czy ja w swojej wypowiedzi broniłem dubbingu? Nie. Chociaż żeby być szczerym, to niektóre filmy lepiej mi się ogląda z dubbingiem niż w oryginale. Np. Harry Potter i Czara Ognia dużo zyskuje z polskimi głosami. Dialogi są żywsze i bardziej naturalne niż drętwo wygłaszane kwestie Radcliffe'a tudzież Watson. Inne filmy bez względu na to, czy z dubbingiem czy bez, pozostawiają takie samo wrażenie. Hobbit chociażby. A filmy Marvela niestety zaliczają się do najgorzej zdubbingowanych i w takiej formie lepiej ich nie tykać. Polscy aktorzy, jak wszyscy aktorzy, czasem lepiej im wyjdzie podłożenie głosów, czasem gorzej. Nie ma co z góry zakładać tragedii. Jasne że w oryginale jest najlepiej, bo tylko wtedy można należycie ocenić całą produkcję. Ale istnienie wersji dubbingowych mi nie przeszkadza. To sobie gdzieś tam istnieje na boku i nikt nie każe mi tego oglądać. W kinie mam wybór pomiędzy dubbingiem a oryginałem, na DVD mam wybór, w telewizji coraz częściej też mam możliwość wyłączenia lektora. Więc wszystko gra. A jak ktoś chce oglądać po polsku? Jego sprawa. Nie czyni go to przecież idiotą. W końcu mówimy o filmach rozrywkowych. Jak ktoś się dobrze bawi na Avengers z dubbingiem, to super. To nie jest film na którym mamy się delektować wysmakowaną grą aktorską. A na dubbing filmów ambitnych chyba nikt jeszcze w Polsce nie wpadł. Chyba że do filmów ambitnych zaliczymy Batman v Superman. W końcu taki głęboki dramat. Hue hue hue.
Marvel to nie ambitne filmy, ale masz tam parę świetnych kreacji aktorskich, które aż żal, że są niejako kastrowane przez dubbing.
Downey Jr, Hiddleston, Cooper- tutaj w sumie głos to jedyny aspekt gry aktorskiej, tym bardziej szkoda. Miło też posłuchać w oryginale takich aktorów jak Jackson, Redford czy Douglas.
Dlatego dubbing to dla mnie kaleczenie filmu bez względu na gatunek. Nie ma znaczenia czy to typowy film do rozerwania, czy coś ambitnego.
W obydwu przypadkach nie jestem w stanie ocenić gry aktorskiej. Założenia, że i tak w tym pierwszym, nie znajdę niczego ciekawego od strony gry aktorskiej są dla mnie błędne.
Ledger zagrał Jokera, a jak zagrał.
"Więc wszystko gra. A jak ktoś chce oglądać po polsku? Jego sprawa. Nie czyni go to przecież idiotą"
Na pewno kino nie jest jego przedmiotem zainteresowania i w sumie ogląda je byle odhaczyć z listy do zobaczenia.
W wielu przypadkach to zwyczajne lenistwo i idiotyczne tłumaczenia np- nie nadążam za napisami i tym co dzieje się na ekranie.
Cóż, no to ja nie wiem jak ktoś poradzi sobie kiedyś z naprawą auta, komputera, opracowaniem trasy wyjazdu etc. skoro przerasta go prosta czynność wymagająca trochę koncentracji i elastyczności obserwowania ekranu.
Takie osoby automatycznie odpadają też dla mnie z dyskusji o filmie, bo nie powie mi nic ciekawego o najważniejszym- grze aktorskiej.
Powiem tak, pomysł jest.
Podzielenie się bohaterów na 2 grupy ok. całkiem całkiem.
Ale można było to zrobić w jakiś inny sposób, bo cała otoczka "dlaczego tak jest" jest moim zdaniem o kant du.py rozbić.
Ciągle ta Sokovia Sokovia i Sokovia.
Dajcie już kurna spokój.
Najb. rozwalił mnie ten goguś jak ukazywał zdj i filmiki co "tak złego" zrobili bohaterowie.
Motyw z Avengers - spada ten wielki robal latający na ziemię.
Oj ile tu ludzi zginęło ojojoj.
No kur.wa mać. gdyby nie Avengersi to zginęłoby ich znacznie więcej nikt o tym nie pomyślał !!!
To była wojna, wojna wymaga ofiar.
Ci co nie zdążyli uciec to pochłonął ich wir wojny, taka kolej rzeczy.
Kolejne - Sokovia.
Z tego co pamiętam Ultron jakimś tam sposobem podniósł ten kawał miasta i jak by spadło z woli Ultrona byłoby wielkie bum i ponownie kur.wa mać zginęłoby w H ludzi.
No co za debi.lizm.
Przełóżmy ten wątek na realizm:
- policja ściga strasznego przestępcę, który zrobił coś strasznego, ale to tak strasznego że ja pier.dole.
I gonią go, on ucieka, zatrzymuje taksówkę i normalnie zastrzelił biednego pana Henia, który zmęczony po całodniowym kursie wracał właśnie do domu, do żony i trojga dzieci.
Niestety zły przestępca zastrzelił go i zabrał taksówkę.
Chwilę później rozbił się na drzewie bo zapomniał, że nie potrafi prowadzić, podeszła policja i strzelili mu w głowę.
I od nagle wielkie oburzenie bo przez policję (tu Avengersów) zginął pan Henio (tu ludność). No bo przecież gdyby złego przestępcę policja nie ścigała, nie musiałby kraść taksówki i strzelać do pana Henia. Więc to wina policji !!!
bo przecież zły przestępca by uciekł i nie byłoby po nim śladu, a pan Henio by żył.
To policja jest zła !!! -
No kur.wa co za absurd.
Tylko nikt nie pomyślał, że pan Henio to może by i przeżył, ale ileś tam ludzi na drodze super złego by zginęło.
To jest dokładnie to samo co tutaj.
Jakby nie zestrzelili tego latającego statku robala to nie zginęłoby 20 ludzi na ulicy , może by i uciekli, ale kur.wa 150 kolejnych już tak.
Gdyby Avengersi nie zrzucili w Sokovii miasta na dół to tych 100 powiedzmy ludzi z dołu by nie zginęło, nie zginęła by rodzina tego oszołoma z filmu, ale kurna zginęłoby powiedzmy 300 ludzi, albo i więcej.
Ale nieeee, Avengersi są bee.
Co kur.wa absurdalny absurd.
Motyw przewodni - zje.bany.
Co do filmu, jak wspomniałem konflikt ok.
Kilka fajnych scen walk.
Spider - no ujdzie. kostium ma w miarę ok.
Ciocia May - zje.bana.
Film moim zdaniem za długi - bo po ponad 1.5h zaczął już trochę nużyć.
Każdy z bohaterów miał swoje 5minut, więc to na wielki plus.
Ogólny werdykt - potencjał był, pomysł konfliktu niezły, wykonanie zje.bane.
6/10
Obwinianie Avengers o Nowy Jork jest bez sensu. Ale obwinianie Avengers o Sokovie już go ma, bo gdyby nie Avengers, żadnego Ultrona by nie było. To członkowie Avengers (Stark i Banner) postanowili pobawić się dzidą Lokiego, mimo ostrzeżeń Thora, że nie są w stanie tego pojąć. I nie byli. To ONI stworzyli Ultrona, więc to ONI są odpowiedzialni za jego wybryki. Zniszczyli Sokovię, broniąc jej przed WŁASNYM tworem. Zniszczyli miasto i zabili ludzi. I nie ponieśli za to zupełnie żadnych konsekwencji. Tak samo jak Wanda, która z premedytacją nasłała Hulka na pełen ludzi Johannesburg. Żadnych konsekwencji, a jedynie została nagrodzona przyjęciem do Avengers. To jest sprawiedliwe? Nie, nie jest. Więc nic dziwnego, że rząd i Zemo odrobinkę wkurzyli się na bandę przebierańców, która zniszczyła niepodległe państwo w Europie.
Nie ONI tylko Bruce stworzył Ultrona.
Zniszczyli Sokovie i zabili ludzie, no ale co by było gdyby tego nie zrobili. no miasto by jebutło i rozwaliło cały świat.
Bruce? A Tony to niby nie :P?
A miasto nigdy nie miałoby "jebutnąć" gdyby Stark (któremu Wanda namieszała w głowie) nie namówił Bannera na zabawę berłem. Jak na to nie patrzeć, i tak wszystko to tylko ich wina.
O starka mi chodziło ;)
no ale stało się więc sorry.
stworzył Ultrona więc musztarda po obiedzie.
trzeba było ratować świat więc rozjebutali Sokovie.
a że byli tam ludzie. no trudno.
wojna wymaga ofiar
O tym filmie mogę powiedzieć, że jest w nim dużo ruchu oraz kolorów. Ciągle coś się dzieje, ktoś się z kimś bije. Tylko co kilka minut łapię się na tym, że już nie pamiętam dlaczego.
Zdecydowanie sie zgadzam, scenariusz jest po porstu jakis kretynski.
Poprzednie czesci byly 100 razy lepsze, jak dla mnie to chyba najgorszy film od marvela jaki ostatnio powstal.
Wylapalem pare ciekawostek z filmu:
1. Jest tajna baza na terenie rosji gdzie sa ludzie ktorzy sa zdolni obalic rzad (tak powiedziano), wiec co robia rosjanie? Nic nie robia, kogo wlasciwie to obchodzi, ze masz na terenie wlasnego kraju taka baze i taki potencjal militarny.
Ba! Oni chyba o niej nawet nie wiedza, albo o niej zapomnieli...?
2. Na teren rosji przylatuja sobie jakies pojazdy latajace z usa, co robia rosjanie? Nic nie robia, jak se amerykanie do nich przylecieli to i se sami poleca. Kogo to wlasciwie obchodzi, ze wrogie mocarstwo cie odwiedza ot tak sobie.
3. Jakis zadupiasty kraj w afryce w ktorym jest bieda, ze az swiszczy ma porownywalna technologie do starka. Serio? No zeby to rosja, chiny itd, ale nie jakies zadupie z afryki...
Co jeszcze kretynskiego zauwazyliscie? Chetnie poczytam wasze spostrzezenia.
"Jakis zadupiasty kraj w afryce w ktorym jest bieda, ze az swiszczy ma porownywalna technologie do starka"
Wakanda to jeden z najbogatszych i najbardziej rozwiniętych technologicznie krajów na świecie. I mają taką technologię, że Stark co najwyżej może im buty czyścić :P
A co do kretynizmów:
1) Zemo dotarł do Moskwy komercyjnym lotem, a potem przemierzył pół Syberii jakimś pługiem (według internetu ta droga powinna zająć mu od 12 do 16 godzin, a doliczmy do tego jeszcze lot z Berlina do Moskwy) i wyprzedził lecących Jetem Capa i Bucky'ego o kilka godzin.
Zatrzymali się gdzieś na kawkę czy co :) ?
2) Scena, w której ta parka biegnie do Jeta na lotnisku - biegną sobie truchcikiem jak zwykli ludzie, co z tego, że w tunelu prześcigali samochody i potrafią biec nawet setkę na godzinę...
Takich sytuacji jest mnostow, tylko trzeba uwazac gdzie sie pisze, bo niektorzy uzytkownicy maja mega bol dupy jak sie ten film krytykuje (nie wiem w sumie czemu??? zaslepieni fani czy co??).
Zgadzam się z oceną, ja wystawiłam taką samą. Szczerze mówiąc, kolejne filmy z Avengersami jadą po równi pochyłej. Ten jest stanowczo za długi i nużący. Ja wszystko wiem, że to komiks, że akcja, że uproszczenia bla bla. Ale nawet w akcjonerze ograniczanie się do pościgów i napieprzanek jest śmiertelnie nudne, szybko się to przejada. W scenie walki wszystkich z wszystkimi zionie kompletnym brakiem polotu. Niby walczą superbohaterowie o supermocach, ale i tak wszystko wygląda, jakby banda dresów spuszczała sobie oklep. Bardzo filmowi robi źle brak Thora i Hulka. Pozostali wojownicy są niestety mało charyzmatyczni - Tony Stark, dotychczasowa "lokomotywa" serii, jest głównie podstarzałym, zbolałym Tonym Starkiem, a jak już przywdziewa swój bojowy strój, nie robi się dużo ciekawiej. Czarna Wdowa to jedna z nudniejszych postaci, z jakiegoś względu nieustannie bardzo lansowana - jeśli to ma być wyrabianie parytetów, to lepiej było wybrać inną bohaterkę. Co gorsza pojawił się ten irytujący bubek, czyli Ant Man. Rozbawiła mnie nowa postać, w pierwszej chwili pomyślałam "ej, to Kobieta-Kot?" Te zabawne uszka... Ale kot trochę bardziej przypakowany, ostatecznie okazał się Panterem. Nadal chce mi się śmiać z tych uszek. :P
Bardzo przytłaczający klimat, miał być tragiczny, dramatyczny i rozdzierający emocjonalnie, ale oczywiście wyszedł ciężki gniot, w którym Kapitan co chwilę przeprasza kogoś za zabicie mu bliskich albo krzywi się, zapewne ma to być uzewnętrznienie targających nim uczuć. Albo robimy dramat o tragedii, śmierci i odpowiedzialności (i dajemy aktorom zagrać trochę emocji) albo robimy uczciwego, bezpretensjonalnego akcjonera, jak choćby pierwszych Avengersów. A tak, to wyszła bezpłciowa kupa... kupa nudów.
Motywacja głównego villaina też nie grzeszy oryginalnością... "Zabiliście mi ojca, żonę, córkę, teraz ja się zemszczę!" było w każdym filmie Arnolda. ;) Zmarnowano dobrego aktora, nie wykorzystano jego potencjału. Może Daniel Bruhl potrzebował kasy na nowy samochód czy co tam i wystąpił dla kasy. ;)
Plusik za bardzo udanego Spidermana. Nie było go wiele, ale kiedy się pojawił, humorem rozładował przymulony klimat. Szkoda, że nie dostał więcej czasu ekranowego.