Na polskim plakacie KAPRALA W MATNI znajduje się nośne hasło o “brawurowych ucieczkach ze stalagów”, bo w tym filmie francuski twórca powraca do tematyki wojennych więźniów, którą poruszył już w swoim najwybitniejszym dziele TOWARZYSZE BRONI (1937), ale czyni to w nieco bardziej komediowym tonie. W centrum tej historii znajduje się tytułowy kapral (Jean-Pierre Cassel), zdeterminowany by za wszelką cenę uciec z nazistowskiego obozu pracy. Podejmuje próby, zostaje złapany i gdy tylko wraca do więzienia obmyśla kolejny plan ucieczki. W tej fabule odbijają się lata spędzone przez Renoira w Hollywood, gdzie wiele z jego autorskich, filmowych pomysłów nigdy nie doczekało się realizacji, a on sam poddawał się nurtowi Fabryki Snów. Powrót do europejskiego kina był dla niego trudny i dopiero zrealizowany blisko 10 lat po tym powrocie KAPRAL W MATNI miał przywrócić Renoira na szczyt, gdzie miejsce mościli już sobie przedstawiciele Nowej Fali, którzy uwielbiali kino twórcy REGUŁ GRY. Uciekinierskie perypetie kaprala charakteryzuje lekkość amerykańskiej komedii, ale wyłania się z nich też głęboko humanistyczna pochwała dla przyjaźni i braterstwa, które potrafią w jakimś momencie zakopać klasowe podziały, tworzone przez wolne społeczeństwo. Wielki mistrz w końcu wychodzi z Renoira w gorzko-refleksyjnym finale KAPRALA W MATNI, zaś cały film nostalgicznie zazębia się z ówczesną sytuacją reżysera. Zmęczonego, starzejącego się i odsuwanego na bok geniusza kina, dla którego twórczości nie ma już miejsca w tym nowofalowym świecie.