Skąd taka ocena tego filmu? Jestem w szoku. Film o 17-latkach dla 17-latków...ale taki film tak wysoko oceniony? Dam 3 na 10 bo w sumie uznam dobrą grę aktorów i to, że film jednak dało sie oglądnąć do końca, choć przyznam, że nie było to dla mnie łatwie.
Film niesamowicie "prostoliniowy", co sprawia, że przewidujesz co się stanie na 15 minut przed akcją. Że już nie powiem, że oglądając film z moją połówką zabawiliśmy się w zgadywanie "co dalej" często mając to samo zdanie...co po kilku(nastu) minutach potwierdzało sie w filmie. W wielkim skrócie film opowiada żałosną historię w której zdolna, pracowita, inteligentna dziewczyn(k)a zakochuje się w prostym, chorym psychicznie człowieku (i nie mówice mi, że miał problemy i cośtam jeszcze - nie zdradzam bo byłby spoiler) - faktem jest, że był psycholem. Czy ta dziewczyna chciała mu jakkolwiek pomóc? Film zryty maksymalnie - choc jak podałem na wstępie, podobnie zryty jest American Pie, którego jako przykładu mozna uzyć za kontrast - film dla 17 latek. I o ile American Pie bawi takich ludzi, to przy tym mieli beczeć, choc widać tu straszna naiwnośc i głupotę. Film o niczym, ścieżka dźwiekowa sięgnęła dna, ogólnie nie polecam.
Notka z jakimś niecałym dwuletnim opóźnieniem, ale zawsze:-)
Film dostaje ode mnie bardzo wysoką notę bo patrząc na najnowsze produkcję trzeba przyznać, że ten reprezentuje sobą coś więcej niż grupe rozhisteryzowanych nastolatków, myślących jedynie o seksie. Osobiście gustuje w zupełnie innych typach filmów, i raczej tych które powstały jeszcze przed latami 90-tymi, ale raz na jakiś czas należy zapoznać się z tym co nam serwują obecnie w kinach. Kilka lat temu miałam okazje zobaczyć "Szkołe uczuć". Film był wzruszający, ale raczej tamten obraz nazwałabym przewidywalnym(chociaż gra aktorska, z małymi wyjatkami również była bardzo dobra). Ten zaczęłam oglądać nie czytając do niego żadnych opisów, nie widząc zwiastunów, można powiedzieć, że zupełnie przez przypadek na niego trafiłam. I szczerze mówiąc od początku miałam jakieś niejasne obawy, że Keith okaże się mordercą czy coś w tym stylu, to że ona się w nim zakocha raczej było jasne, ale byłam pewna, że już za moment zobacze jakąś scenę mordu. Ale w pewnym momencie nastąpił przełom i to późniejsze odkrywanie kart naprawdę mnie zaskoczyło. Musiałam zobaczyć go jeszcze raz. I pierwsze porównanie jaki mi przyszło to oczywiście, wspomniana wyżej "Szkoła uczuć". Niby temat ten sam, ale trochę inaczej opowiedziany. Tam bohaterka była pogodzona z losem, ale jednocześnie przez cały czas stosowała się do reguł ojca, była spokojna i wyciszona, prawdopodobnie robiła to czym zajmowałaby się nie będąc chora, a tu widzimy zupełnie odwrotne podejście do swojej choroby. Bohater jest buntownikiem, wszystko jest dla niego żartem i to jest jego sposób na walkę ze strachem z powodu tego co nieuniknione. I uważam, że takie filmy należy serwować naszej dzisiejszej młodzieży. Filmy, które uczą emaptii i pokazują coś więcej niż tylko gołe cycki.
Dlatego też lubię raz na jakiś dłuższy czas powrócić do tego filmu, tak zresztą jak i do obrazu "Bez mojej zgody", który również porusza tą ciężką tematykę.
Co do wypowiedzi autora tego wątku, rozumiem, że film mógł Ci się nie podobać, ale proszę nie nazywaj ludzi chorych na depresje, będącą wynikiem ciężkiej choroby psycholami bo sam nie wiesz co życie jeszcze dla ciebie przygotowało, a obrażasz nie tylko osoby chore, ale również ich bliskich. Mój ś.p. kolega po powrocie z zabawy andrzejkowej dziesięć lat temu kłócił się ze mną, na którą uczelnie powinniśmy składać papiery, w grudniu zdiagnozowano u niego raka, w styczniu nagraliśmy dla niego pozdrowienia ze studniówki, bo już nie był w stanie na niej być. Matury nie dożył. I można razem za Keith'em zapytać "czy to jest sprawiedliwe?". On nawet nie miał czasu na bunt. Ale cierpiał na duszy, i uważam, że miał powód. Bo to nie było sprawiedliwe. I nazwanie go z tego powodu psycholem nigdy, ale to przenigdy nie przyszłoby mi do głowy.
Do jasnej cholery. Jeśli już się wypowiadasz to może trochę poczytaj najpierw (książek). Nie 'prostoliniowy', a prostolinijny; nie 'oglądnąłem', a obejrzałem. Chyba tylko Ty masz tutaj te 17 lat. Chociaż podejrzewam, że nawet mniej, bo skoro to film dla 17-latków, a Ty go nie rozumiesz... Samo przez się ;]
No przepraszam bardzo, czy jeśli ktoś nie potrafi prawidłowo posługiwać się językiem to znaczy że jest siedemnastoletnim gówniarzem? Primo, a_ni_a- dziwne kryteria oceny. Secundo, to jest szufladkowanie ;).
A film? Czemu nie, mi się spodobał i jak dla mnie 8/10. Nikt też nie mówi że trzeba oglądać tylko wielkie arcydzieła a te słabsze, prostsze i bardziej przewidywalne filmy to już nie jest prawdziwe kino. Ktoś wypowiadał się wyżej że każdy film trzeba oceniać w swojej klasie - ma całkowitą rację. Są filmy które mają nas zająć na 90 minut, rozbawić i nic poza tym. Są filmy, takie jak 'Keith' które w przystępny sposób poruszają dość trudne tematy - choć przez cały film nie padło słowo 'rak'. To nie jest kino szczególnie wysokich lotów ale CO Z TEGO? W swojej klasie jest bardzo dobry.
Film srednio mi sie podobal. A ocena jest za wysoka na filmwebie.
Duzo bylo nudnych momentow,nic sie nie dzialo. naciagane 6/10.
Dla mnie ten film jest przepiekny i moge powiedziec ze jest arcydzielem , wogole sie na nim nie nudzialam , nawet minuty.I jak ktos wyzej napisal sa gusta i guściki, kazdemu podoba sie co innego.Mi np. nie podobala sie szkola uczuc , wogole mnie nie poruszyla , choc film ma tez wysoką ocene.Nie wiem moze to zalezy od gry aktorskiej ( aktor , aktorka musi miec to cus ).Zawsze znajdzie sie ktos krytukujący , wiec lepiej sie nie klocic.
" żałosną historię w której zdolna, pracowita, inteligentna dziewczyn(k)a zakochuje się w prostym, chorym psychicznie człowieku (i nie mówice mi, że miał problemy i cośtam jeszcze - nie zdradzam bo byłby spoiler) - faktem jest, że był psycholem"
żałosną? gdyby każdemu człowiekowi dane było przeżyć tak 'żałosną' historię jaką film przedstawia... nie sądzicie że mimo smutnego końca warto poczuć coś tak wielkiego? może wzrosłaby nieco empatia poszczególnych osób.
od kiedy człowiek z nowotworem jest człowiekiem chorym psychicznie? jak mozna określać człowieka cierpiącego na depresję psycholem? to podłe
zgadzam się z autorem praktycznie w 100%. oceny nawet nie wystawię temu filmowi, bo nie wiem w ogóle za co dać punkty ;/ Film bardzo słaby, końcówka mnie rozbroiła, myślałam że fabuła się bardziej rozbuduje a nawet nie pokazali scen gdy on umiera (nie wiem jakiś pogrzeb chociaż). Dziewczyna w ogóle nie załamana pod koniec (to nie była miłość tylko jakaś fascynacja). Jedyne co mi się podobało to jak na końcu się staczała autem i zrobiła to tak jak mówił Keith (nie wiesz co to znaczy blisko). Sam aktor do bani, w ogóle nie przystojny ale odpowiada kanonowi piękna wśród młodocianych...
Cóż...ani trochę nie dorównuje Szkole uczuć. Tam się coś działo a tu tylko czekałam na koniec, który nawet nie nadszedł :O
Jednym słowem o filmie: banalny.
dodam że oglądając film (trwał bodajże 1 godz 34 min) mało się strasznie dowiedziałam. Jeden mętlik. Nawet nie wiadomo jakiego raka miał ten chłopak, nic nie wiadomo. Ktoś napisze że to dobrze, bo jest tajemnica i ciekawość...
Otóż nie. Z mojej strony był niedosyt i rozczarowanie.
popieram popieram popieram film to jeden wielki szmelc, zobaczylem na ocene i pierwsze komentarze i wygladalo to dosc zachecajaco niestety teraz stwierdzam ze szkoda bylo transferu na ten film naprawde wielka kicha nudy przewidywalny do obejrzenia przez 14 letnie gimnazjalistyki. A najbardziej mnie nawet nie wkurzala ale wkurwiala mnie postac keitha nie wiem dlaczego ale jak widze takie zachowanie albo slysze taki teksty u ludzi jak on to mi noz w kieszeni sie otwiera, walic po pysku i patrzec czy rowno puchnie :D tyle w tym temacie
Muszę się zgodzić i niezgodzić:
- Tak film jest przewidywalny, ale życie jest zwykle przewidywalne:). Film miał pokazać pewną stosunkowo prostą historię i dobrze, że zrobił to bez udziwnień.
- Keith chyba faktycznie jest skierowany bardziej do nastoletniej widowni, chociaż sporo osób które znam, a nie są już dawno nastolatkami ocenia go bardzo pozytywnie.
- Keith nie jest psycholem. Myślę, że zawsze był outseiderem i odludkiem, a na jego zachowanie dodatkowo nałożyła się depresja i złość spowodu zbliżającej się śmierci. To jak potraktował Natalie było okrutne, ale wynikało chyba bardziej z jego chęci odwrócenia własnej uwagi od umierania. Tak jakby mścił się na życiu, którego uosobieniem była Natalie. Zresztą jak sam przyznał na lotnisku misterny plan obrócił się przeciwko niemu, bo przez Natalie chciał mieć więcej czasu. Fakt, że w życiu Natalie wszystko przewróciło się do góry nogami też nie można zrzucić tylko na Keith'a. On był zapalnikiem, ale że tak powiem materiał wybuchowy tkwił w niej:).
-W ostatecznym rozrachunku nie wykorzystał Natalie. Ta scena nad jeziorem- to nie było misterne kalkulowanie i bezzwzględne dopełnianie planu "zaliczenia dupy". Jak potraktował ją po to już inna sprawa. Nie będę już nadinterpretowywać, czy odepchnął ją ze względu na nią (żeby jej nie ranić swoją śmiercią), czy ze względu na siebie (przestraszył się tego całego bałaganu).
-Uważam, że główne postacie zostały odegrane naprawdę przyzwoicie i przekonująco.
-Wiem, że część osób odczuwa niedosyt zakończeniem, ale ja akurat zakończenie uważam za bardzo dobre. Bogu dzięki nie pokazali wiwisekcji z ich ostatnich tygodni razem+ wzruszający najazd kamerą na Keith'a gdy odchodzi w ramionach Natalie . Czasami lepiej jest widzieć mniej niż więcej. Nawet bym powiedziała, że mogli zakończyć sceną staczania się ciężarówki, gdy ona ja zatrzymuje i się uśmiecha.
-Slash83- spróbuj "Teenage dirtbag", może Ci się spodoba, choć nie gwarantuję. Dużo bardziej, gęsta ciężka atmosfera, mnóstwo niedomówień. A jak nie cierpisz obrazów o nastolatkach dla nastolatek to następnym razem unikaj filmów z opisem: "Czy Keith zawróci Natalie w głowie i czy ona pozna jego tajemnicę, kończąc ze swoimi marzeniami?" ;):D
Film mi się nie podobał, ale po obejrzeniu nie byłam pewna dlaczego. Dobra gra aktorska, typ bohatera oryginalny, jak i niektóre sceny. Tematyka ok (czasem nie lubi się dobrego filmu, bo nie przepada się za jego tematyką). Weszłam na ten wątek, bo miałam nadzieję, że przeczytam jakąś opinię i pomyślę: o, to jest to! Właśnie to mi przeszkadzało.
Faktycznie przewidywalność filmu była jego mankamentem. Wiadomo było od początku, że dziewczyna się w nim zakocha. Motyw z laską ze szkolnej elity i zbuntowanym chłopakiem, więc w końcu sama musiała się zbuntować przeciwko tej elicie. Jak odmówiła chłopakowi seksu, od razu było wiadomo: zrobi to z Kiethem, bo uzna, że to on jest tą miłością. Jak znalazła jego leki pomyślałam: "o nie, ma raka? to coś, co się bierze przy chemii?". Ulżyło mi, że to na depresję. Miałam nadzieję, że postanowi mu pomóc przywrócić ład w głowie: bo o ile nie nazwę go psycholem, to uważam, że miał jakieś zaburzenia psychiczne. Wiecie, jakie było moje rozczarowanie, gdy się dowiedziałam, że to jednak rak? A dziewczyna do końca nie wzięła spraw w swoje ręce, nie wróciła na prostą, tylko zaczęła marnować swoje szanse (równowagę psychiczną, dobre relacje z rodziną, stypendium, a może w ogóle szansę dostania się na dobre studia, chociażby inne, niż chcieli rodzice) i zamiast chłopaka pociągnąć w górę, to dała mu się pociągnąć w dół, a i to nie zostało należycie pokazane na przestrogę. Czyli film bez przesłania.
Brak przesłania: tego mi chyba najbardziej brakowało. Wymagam od filmów czegoś więcej, niż pokazania historii. Żeby sprawiły, bym coś poczuła (jak we wspomnianej tutaj "Szkole uczuć", chociażby), albo bym się zastanowiła, by film dał do myślenia, zaskoczył, coś przekazał. A tutaj minęła końcowa scena, a ja po prostu wyłączyłam.
Wracając do stanu umysłowego Kietha. Miał gwałtowne zmiany nastroju i zachowania, był niezwykle nerwowy, nie kontrolował emocji. Raz był miły, innym razem knuł i olewał innych. Na lotnisku zarówno to, co powiedział o planie zranienia Nathalie, jak i uczuciach do niej, to że ją wyrolował, to, że była najgorszym, co mu się przytrafiło i to, że była niesamowita: myślę, że wszystko mówił szczerze i było to obrazem jego wewnętrznego rozdarcia, odsłaniało jego podwójną naturę. To nie była zwykła depresja: gdyby tak było, siedziałby po prostu w domu i nic nie robił, na nic nie miał ochoty. Jeśli już, to miał depresję afektywną dwubiegunową, może borderline. Pokazanie jego problemów psychicznych uważam za atut filmu, który mógłby być rozwinięty i uczynić film znacznie lepszym, ale został zmarnowany. Wyobcowanie z towarzystwa, śmierć matki: to wszystko mogło podsycać jego zaburzenia, dobrze, że zostało to pokazane, ale potem wszystko sprowadzono do depresji z powodu raka, co jest zbyt banalne i nieżyciowe (zamiast pokazać, że każdy może mieć problemy psychiczne, że sprawy często spotykane mogą to podsycać, to twórcy woleli wprowadzić po prostu tragedię o nowotworze, co jest najczęściej chyba wykorzystywanym motywem wątków dramatycznych), a zarazem wiązało się z tym, że skupiło uwagę bardziej na aspekcie umierania, niż walki z chorobą psychiczną, kwestii odnajdywania samego siebie (również przez Nathalie) To do mnie nie trafiło. W końcu z żadnego wątku nic nie wynikało. Po prostu były. Scenę na lotnisku uważam za najlepszą.
Na koniec. Film był tutaj porównywany do "Szkoły uczuć". Mnie przychodzą do głowy inne porównania.
1. "Restless" - również o parze nastolatków, gdzie jedno choruje. Film jednak oryginalny, mimo że można przewidzieć trochę z bardzo ogólnego planu filmu, to pojedyncze sceny są ciekawe i zaskakujące, nietuzinkowe pomysły bohaterów, pokazana walka z wewnętrznymi demonami, a zarazem uczenie się radości życia i obcowania z drugim człowiekiem.
2. "Za wcześnie umierać" - film naprawdę niebanalny, bardzo poruszający i przekonujący, wywiera silne wrażenie. Można się wciągnąć i dać się zaskoczyć i poruszyć, zamiast bawić się w zgadywanki, co będzie dalej.
3. "Pokolenie P" Bardzo dobry film obry film o borderline (mimo że w filmie, albo w tłumaczeniu błędnie określanym depresją, podczas gdy pokazuje książkowy przykład BPD).
Uważam, że film jest dobry. Tu jest pokazana historia miłości osób z dwóch różnych światów, która niekoniecznie jest dobra dla obojga. Ten film trzeba zrozumieć i inaczej do niego podejść niż Ty podchodzisz.
Pozdrawiam ;)
1 na 10 daje tej produkcji przepadam za filmami tego typu ale ten mnie zaskoczył bardzo negatywie . czy jeśli wiemy ze nasze dni są policzone mamy prawo celowo ranić inne osoby? czy do osób które kochamy mówimy cytuje ..wydymałem cie;; ? a najlepsze jest to ze dziewczyna zakochuje się dopiero wtedy gdy dowiaduje się ze Keith jest śmiertelnie chory ! taka chora miłość z litości bo wcześniej nie zwraca na niego żadnej uwagi! zgadzam się taka bajka dla nie 17 latków ale 14 latków o ile filmy takie jak szkoła uczuć czy słodki listopad były naprawdę dobre to ten film był po prostu poniżej krytyki
Jeszcze tak nudnego filmu to nie widzialam. Masakra.. Poza tym ze miał raka to zadnego zaskoczenia. Nie wiem nad czym się ludzie zachwycają.
Dołączę do grona nielicznych osób, których ten film nie urzekł. Owszem, historia została dobrze wymyślona. Była ckliwa, poruszająca. Klasyczny melodramat. Jakkolwiek zamysł był niezły, forma mnie zawiodła. A przede wszystkim postaci Keitha i Natalie. Oboje wydali się nienaturalni i w jakiś sposób odpychający. Zgoda, Keith był nieuleczalnie chory i miał pełne prawo do tego, by żyć w depresji, kontestować rzeczywistość, zamykać się w sobie itd. Jednak sposób w jaki to czynił, sprawiał, że w żadnym wypadku nie utożsamiałem się z jego okrutnym losem, a moje współczucie bynajmniej nie rosło. Wybaczcie, ale nawet nieuleczalna choroba nie powinna być powodem tego, aby z premedytacją wykorzystywać innych ludzi. Więcej, uczucia innych ludzi. Ot, dla "zabawy". Tylko dlatego, że nam dzieje się źle? To raz. Druga rzecz: Ktoś napisał, że Keith był intrygujący jako chłopak. Poza bystrością umysłu (zadania z chemii) i pasją jaką była ciężarówka, nie zauważyłem w nim nic pociągającego. Był typem samotnika. Nie był urodziwy. Trudno odkryć w nim romantyzm. Owszem, przyjaźń z dzieciakiem można zapisać mu na plus, ale czy to jest przekonujący przejaw wrażliwości? Drażnił mnie swoim irytującym sposobem bycia, zarozumialstwem, lekceważeniem innych i brakiem pokory. Poza tym był natrętny (choćby te żałosne żebrania o spotkanie). Jeżeli istnieje kobieta, którą to wszystko mogło pociągać, to mogła być nią tylko Natalie. W istocie niezbyt rozgarnięta blondzia, choć wzorowa uczennica z dobrego domu, której z pewnością niczego w życiu nie brakowało. Podpadła mi już na początku, gdy związała się ze szkolnym przystojniakiem, a ukradkiem wymykała się na spotkania Keithem. Z biegiem czasu zaczynały ją fascynować, te spotkania. Krótko mówiąc, Natalie zdradza swego oficjalnego boyfrienda. Albo nazwiemy to uczuciowym mętlikiem w głowie albo emocjonalną prostytucją. Takim dziewczynkom nigdy dobrze nie wróżę. Moment kluczowy filmu to chwila, gdy Natalie dowiaduje się o depresji i chorobie Keitha. Wiedziona miłosiernym sercem Matki Teresy przeciw wszystkiemu i wszystkim, powoduje w sobie wybuch skrywanych namiętności wobec chłopca z ciężarówki, co siłą rzeczy skłania do konkluzji o miłości-z-litości. Osobiście nie znam bardziej upokarzającego rodzaju uczuć.
Dlatego też nie przekonał mnie ten film. W konfrontacji ze "Szkołą uczuć" przegrywa i to znacznie. Tam nieuleczalnie chora dziewczyna również musiała sprostać "wyrokowi". W jakże odmienny sposób. Z pewnością przez myśl by jej nie przeszło, żeby zabawić się czyimś uczuciem, czyli zranić Bogu winną osobę. Albo żeby okazywać światu, jak bardzo ma go w pogardzie. Nie, ona czerpała siłę z wiary w Boga. Jej bogactwo polegało na rozbrajającej prostocie, niesamowitej skromności i mądrości będącej wynikiem życiowych zmagań, pośród cierpienia i udręk. Ponadto miała cechy, które w kobiecie zawsze fascynują. Inteligencja, wdzięk, wrażliwość, czułość, piękno wizualne. Z pewnością bym się temu nie oparł. W przypadku "Szkoły uczuć" trudno mówić o uczuciu z litości. Tam miłość narodziła się zanim wyszła na jaw prawda o chorobie. Widz mimowolnie kupował zakochanie Landona i Jamie, i w duchu kibicował im szczęściu na trudnej drodze. W moim odczuciu zderzenie tych dwóch filmów zadało dotkliwy cios dla "Keitha".
jezeli ten film byl taki przewidywalny i prosty dla Ciebie, to dziwi mnie to, ze zupelnie go nie zrozumiales. Ja tez nastawilam sie na jakis "szmelc", dluugo zbieralam sie do obejrzenia tego filmu, wiedzialam juz od samego poczatku jakie bedzie zakonczenie, ale calosc mnie urzekła. A wiesz dlaczego? bo liczy sie nie tylko sam scenariusz. Wiekszosc produkcji jest odgrzewanych na nowo. licza sie tez takie rzeczy jak dialogi, aktorzy, muzyka, cala oprawa. Moim zdaniem to tez zaważyło na dobrej jakosci tego filmu.Mnie wzruszyl przede wszystkim jeden z przekazow: niektorzy maja wszystko i nie potrafia sie z tego cieszyc. Zupelnie nie znaja prawdziwego zycia, nie wiedza, ze inni maja o wieele gorzej, ze tak jak Keith nie moga nacieszyc sie wystarczajaco zyciem, bo nie pozostalo im zbyt duzo czasu.
Jak dla mnie jedyną dobrą rzeczą w tym filmie był scenariusz, chociaż był banalny. Można było jednak na nim zbudować coś ciekawego. Niestety nie wyszło
Jak dla mnie, to chyba nie do końca zrozumiałeś ten film. Od razu powiem, że mi się za bardzo nie podobał. Tzn. fajny pomysł ale zgadzam się, że ścieżka dźwiękowa totalnie zryta ( i miało to ogromny wpływ na odbiór filmu).
Poza tym, że muzyka udawała tu muzykę dla młodzieży to jeszcze dzieci udawały dorosłych, dorośli dzieci, Jennifer Grey udawała, że jest aktorką i coś tam jeszcze, coś tam jeszcze... Przez to film był strasznie pretensjonalny. Dawno nie widziałam w takim natężeniu tylu wytartych stereotypowych postaci i sytuacji. A mógł być dobry, mimo że jest amerykański.
Ale do rzeczy. Uważam, że w filmie chodziło o to, że chłopak wiedząc, że umiera, bał się bliskości. W momencie, gdy się zakochał, chciał tą dziewczynę do siebie jakoś zrazić, żeby nie przywiązała się do niego za bardzo. Żeby nie zakochała się, bo po jego odejściu bardziej by cierpiała. Uznał że dla niej będzie lepiej, gdy pomyśli, że jest on draniem. Wtedy będzie jej łatwiej.
Nie był psycholem, był w jakiś sposób wyjątkowy ponieważ choroba przewartościowała jego podejście do życia. Był dojrzalszy niż rówieśnicy ( chociaż gra aktora mnie nie przekonała). Myślał innymi kategoriami. Dlatego zmienił życie tej dziewczyny, gdyż po jego śmierci ona potrafiła wziąć swoje życie we własne ręce. Zaczęła żyć po swojemu.
I nie jest powiedziane, że zmarnuje swoje szanse. Ona po prostu zrobi to po swojemu bo już się nie boi. Nie będzie spełniać oczekiwań innych ludzi tylko swoje własne i to jej da prawdziwe szczęście.
Generalnie była szansa na dobry film ale zbyt wielu osobom coś w nim nie wyszło. Druga połowa trochę lepsza i tylko dlatego daję 6
Mi się film podobał. Może i trochę banalny ale nie do końca zgodzę się z tym że był totalnie przewidywalny ( na upartego za przykład mogę podać pierwszą scenę filmu gdy główna bohaterka stacza się samochodem w przepaść, osobiście na samym początku byłam pewna że ona chce popełnić samobójstwo). Film jest skierowany do nastolatek i w nich będzie budził takie emocje jakie ma budzić czyli uświadomienie że pogoń za karierą nie zawsze jest w życiu najważniejsza, prawdziwa miłość jest ślepa, w każdej chwili może nas lub kogoś z naszego otoczenia spotkać niespodziewana tragedia dlatego trzeba cieszyć się chwilą oraz doceniać to co mamy. Osoby mające już swoje lata i bagaż doświadczeń naturalnie mogą uznać ten film za szmelc ale dla osób młodych, pełnych nadziei, mających chęci do życia i szukających miłości może być piękny.
Nie zupełnie zgadzam się z Twoją opinią. Pierwszy raz jak go zobaczyłam, owszem. Miałam mieszane uczucia i dałabym 6/10, natomiast sięgnęłam po upływie pół roku drugi raz po ten film i oglądając go za drugim razem bardziej go zrozumiałam i wczułam się w to. Jest to film poniekąd psychologiczny. Na chwilę obecną 9/10 + do ulubionych :)
zależy jak dla kogo glupota i naiwnosc... mnie od poczatku do konca fascynowal i wcale nie byl przewidywalny. powiesz mi ze od poczatku wiedziales ze chlopak zginie? a psycholem nie byl, po prostu nie interesowalo go powierzchowne zycie nastolatkow typu imprezy, modne chiuchy bo chcial ten czas spozytkowac na rzeczy wazne i swoje pasje jak ciagla naprawa ciezarowki. Inni uwazali go za "psychola", poniewaz nie znali powodów jego poczynań. Ale z opisu Twego kometarza można wywnioskować, że wolisz głupawe filmiki pokroju American Pie. Każdy ma swój gust. Ja uważam, że film jest godny polecenia. Nie mam 17 lat, ale z przyjemnością go obejrzałam, nawet popłakałam się pod koniec.
Slash, nie chce mi się pisać wypracowania, jak inni, ale to się aż robi zabawne, jak bardzo nie zrozumiałeś tego filmu. <:P