Wczesny film Zhang Ke Jia (tworcy pokazywanego jakis czas temu w kinach "Still Life").
Bardzo naturalistyczny, krecony z reki "na zywca" na ulicach, calkowicie bez udzialu profesjonalnych aktorow. Niestety dosc senny, a zdarzaja sie tez kilkuminutowe ujecia gdzie praktycznie nic sie nie dzieje.
Faktycznie, chwilami może wydawać się senny, ale wg mnie nawet te sceny, gdzie „praktycznie nic się dzieje” idealnie dopełniały portret Xiao Wu oraz chińskiej prowincji w ogóle, z jej wszechobecnym syfem i apatycznymi ludźmi, uciekającymi przed szarą rzeczywistością w jaskrawe bary karaoke z niemożliwie tandetnym i ckliwym popem. W życie tych ludzi coraz bardziej nieubłaganie wkracza juan (tzn. pieniądz), który podkopuje tradycyjne wartości, bywa, że niszczy przyjaźnie, miłość, rodzinę, w rezultacie skazując ludzi na samotność. Podoba mi się pewna przewrotność tego filmu. Otóż Xiao Wu, na pierwszy rzut oka odpychający i ordynarny kieszonkowiec, w końcowym rozrachunku okazuje się być jedną pozytywną postacią... Jest tu parę świetnych scen, np. niecodzienne wyznanie miłosne z użyciem zapalniczki z pozytywką albo kapitalna końcówka...