Animacja niby równie dobra, jak w "Kirikou i czarownica". O ile jednak tamten film był propozycją nowej formy animacji stosownej do opowiadanej historii, z ładnym odniesieniem do sztuki afrykańskiej i malarstawa prymitywnego (mnie kojarzył się z obrazami Henri'ego Rousseau), kolejny film pozbawiony już jest siły orginału. Poza tym również fabularnie nowy film jest słabszy. No i razi dubbing, a zwłaszcza spolszczone zaśpiewy (trudno nazwać je piosenkami).