Początek typowy dla Sandlera: zblazowany koleś o umyśle dzieciaka, wieczny chłopiec itp. żarty z niższej półki (wiatry w twarz puszczane szefowi, pies kopulujący kukłe), póżniej jakiś moralitet, Sandler ku mojemu przerażeniu zaczyna płakać, znaczy próbuje grać role dramatyczną, żenada najpierw raczą nas twórcy filmu niewybrednymi żartami by póżniej pokazywać ckliwe sceny dajcie sopbie spokój z tym filmem 4/10. Ożywiałem się tylko wtedy gdy na ekranie pojawiał się Walken, zagrał na swoim poziom,ie po profesorsku.