Dawno się tak nie uśmiałam. Popłakałam się ze śmiechu zwłaszcza kiedy Luka umierał, a chyba nie o to chodziło hę?
Wstyd się przyznać, ale ja również w pewnej chwili nie mogłam się powstrzymać od śmiechu (jak kobiety mafii idą zakopać mordercę ich synów, mężów w ogrodzie).
Nagromadzenie zbiegów okoliczności, makabry i znanych powszechnie stereotypów na temet mafii w tym filmie prowadzi do groteskowości. Autorzy w sposób niezamierzony nakręcili pastisz filmów o mafii.
Czy przejaskrawienie, nawet jeśli wytworzone nieświadomie, zawsze jest patetyczne? Różni ludzie w odmienny sposób postrzegają granicę między tym co jest jeszcze patetyczne a tym co już jest śmieszne.
Oceńcie sami ten film, a nie oceniajcie się wzajemnie, bo każdy ma inną wrażliwość estetyczną.
Podzielam zdanie.Ha, ha, ha... Ostatnio postanowilam obejrzec ten film, bo pamietalam ze jak ogladalam go 5 lat temu w tv (nie do konca, wiec chcialam jeszcze raz w calosci zobaczyc) to mi sie nawet podobal. Tym razem jednak nie moglam uwierzyc jak cos takiego moglo mi sie podobac... Film jest zalosnie smieszny i przypomina brazylijska telenowele.
Ja to pisałam?Ale byłam młoda i głupia.Nie przyznaję się do swojej wypowiedzi!Niedawno obejrzałam film jeszcze raz i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Lepiej późno niż wcale :)
Film o mafii, z którego śmieje się większość kobiet to musi być porażka.
Zgadzam się z Wami.
"Mafia" była poważniejsza od tego.
miałam dokładnie to samo odczucie. kilka lat temu obejrzałam ten film, byłam zafascynowana. a ostatnio dziwiłam się sama sobie, że mi się podobał - zlepek scen, mega szybki plan wydarzeń i kiczowate sceny (np. po zabójstwie wszystkie kobiety idą do ogrodu zakopać ciała, każda trzyma szpadel, stoi na wprost kamery, standardowy banalny dialog... )
Nie oglądałam filmu ale czytałam książkę i była bardzo wzruszająca, więc polecam się z nią zapoznać, bo może to być ciekawa lektura dla niektórych :)
Też czytałam książkę, ale lata temu, chyba będąc jeszcze nastolatą. Niewiele z tego pamiętam (z bycia nastolatką również), ale film wydaje się być esencją tego co w tej nie tak znowu krótkiej powieści najgorsze. Wyszło z tego połączenie telenoweli z dość deliryczną groteską (młody szaleniec), panie (może poza jedną) też nie jawiły się jako szczególnie bystre. Wydaje mi się, że historia książkowa miała więcej wątków, był np. chyba jakiś romans z policjantem. Może film w dłuższej wersji jest lepszy... Po obejrzeniu niewiele mi się z tego czytadła przypomniało, co może świadczyć o jakości ekranizacji, albo mojej pamięci (prawdopodobnie mix obu czynników).