Film uważam za jeden z najlepszych z lat 80-tych jeśli idzie o polską kinematografię. Byłby najlepszy gdyby nie angaż Pana Bohdana Smolenia, postać Pana Stasia, przezywa osobistą tragedię i nie żeby Pan Bohdan nie grał dobrze , problem w tym że te miny ogrywał w skeczach typu Pani Pelagia i zamiast przejąć się to mi przed oczami pojawiała się płacząca Pani Pelagia mówiąca: "Z zakładem jesteśmy bardzo związani przez Kasę Zapomogową". W ogóle ta postać byłą jakby niedopracowana, miała więcej potencjału a została potraktowana jak typowa drugoplanowa, no szkoda, w tym krył się potencjał. Reszta bez zarzutów. Trzeba ten film znać.
Co do Smolenia zgadzam się w 100%. Nie pasuje, nie do tego filmu. A film sam w sobie jest genialny, Rafał zagrał po mistrzowsku.
Reżyserowi chyba chodziło o to, żeby ta postać była śmieszna i groteskowa. Mnie zawsze śmieszy ta scena, gdy Krystyna Janda taka rozbawiona przyprowadza kolejnego kandydata na męża, a później pod wpływem syna, z takim smutkiem w oczach każe mu wyjść. Groteskowo i śmiesznie. Tu aktor dramatyczny popsułby scenę.
Pozwolę sobie odkopać wątek po latach, jako że wczoraj po raz pierwszy obejrzałem ten film, właśnie za sprawą Bohdana Smolenia i jego biografii którą właśnie czytam. Ta zaczyna się od przywołania wspomnianej sceny z filmu. Trudno się nie zgodzić że odegrał ją trochę jak w kabarecie, ale z drugiej strony, jeśli trochę wczuć się w jego rolę, to autentycznie robi się żal jego postaci ,taki śmiech przez łzy. Nawet Rafał, po wysłuchaniu historii o nim, stwierdza że "Na niego nie ma co liczyć". Pan Stasio, mimo że został odesłany z kwitkiem, dalej próbuje swoich szans. Ogólnie film bardzo smutny, choć zakończenie sugeruje że Rafał i mama wreszcie mogą osiągnąć jakąś stabilizację. Wracając jednak do roli Smolenia, to nie uważam że popsuła film, wręcz przeciwnie.