Książka nie była jakimś arcydziełem, ale fajnie się ją czytało, natomiast jej ekranizacja to nawet nie kino klasy B, tylko już C. Nie dziwi mnie, że film przeszedł praktycznie bez echa, bo nie ma nad czym się tu zachwycać. Jego miejsce jest na sklepowym stosiku z filmami sprzedawanymi za parę złotych. I nie mam pretensji o zmiany fabularne. Akceptuję je, jeśli alternatywne pomysły są dobre... no cóż... w tym przypadku nie są. Umiejętności telefonicznych potraktowane po macoszemu, postacie nijakie (nie oczekiwałem jakiegoś wielkiego rozwoju bohaterów tak jak w dobrym dramacie, ale nawet w akcyjniaku powinno się coś odczuwać do protagonistów), nie licząc początkowego chaosu na lotnisku, w filmie nie dzieje się nic godnego uwagi. Jeśli już robi coś zgodnie z książką, to spieszy się z tym jak może (przykładowa scena z dyrektorem szkoły i stadionem, która ile trwała? 10 minut?), byleby tylko odhaczyć coś co niektórzy widzowie będą pamiętać z książki. Krótko mówiąc, nie polecam.