Ale nie można za bardzo brać fabuły na poważnie, bo troszeczkę się ona nie klei. "Duchy" Atlantów przybierają formę uzbrojonego po zęby zmotoryzowanego gangu w stylu tego z "Wojownika szos". Mimo, że nie jest to kino postapokaliptyczne, film dużo zawdzięcza wspomnianemu australijskiemu hitowi, jak również "Ucieczce z Nowego Jorku". Z tym, że tu wszystko się dzieje na tropikalnych wyspach, ale walki w zrujnowanym mieście są w tym klimacie. Trochę później klimat się zmienia na dżunglę, ale też jest ok. Christopher Connelly w roli głównej sprawuje się bardzo dobrze, a znajome twarze (przyszły reżyser Michele Soavi i dwie gwiazdy filmów z lat 70-tych - Ivan Rassimov i George Hilton) w rolach wspomagających również dobrze wypadają. Ogólne wrażenia - OK.
Zapomniałem o ważnej sprawie (jak zwykle!). W filmie są ze trzy lekkie (ale zawsze jakieś!) sceny gore (sic!). Ach, ten Ruggero Deodato... :)
Widzę, że jesteś zorientowany w tym starym kinie. Mnie sam film niespecjalnie przypadł do gustu, ale obejrzeć się dało.
Przy okazji, kojarzysz coś takiego ?
http://www.filmweb.pl/forum/filmy/Mój+znajomy+szuka+filmu,2694678
Nie ogarniam czasami Twoich wpisów. Nie potrafię zakapować, jakimi wytycznymi się sugerujesz podczas oceny.
Też oglądam sporo b-klasowego, włoskiego kina akcji, tandetnych horrorów i mam jakąś wykładnie i takie stężenie głupoty, prostoty rzadko sie widzi. Teksty na poziomie dzieci z podstawówki. Wyspa wypłynęła nagle (od razu z drzewami, drzewa rosły pod wodą), żeby ją zatopić trzeba wyłączyć jakieś jądra atomowe na łodzi podwodnej, Murzyn podnosi ręce w geście ucieszenia gdy się o tym dowiaduje, dobrzy walą w mordy (jakiś gang motocyklowy) Atlantydów i zanim skończą cios odwracają sie, wiedząc, że przeciwnik padnie. Najlepsze są sceny jak Atlantydzi jadą całą masą, strzelają, dobrzy też strzelają i tylko Atlantydzi padają. Rozumiem, że to jest typowe dla takich filmów, ale tu to jakaś abstrakcja. Normalnie, wszyscy biegną (nie ma żadnych trafień, kul - ot się przewracają), cała masa i padają. Jak dzieci za piłka w podstawówce, wszyscy grupą biegną za jedną.
Liczba głupocizn, tekstów (aż mnie cos uderzyło gdy je słyszałem, takiej infantylności to jeszcze chyba nie widziałem) jest tu wręcz porażająca. Film jest mega-badziewny, nawet jak na swoje standardy.