Film wyszedł u nas na VHS nakładem niezbyt znanej firmy DG Film i jest praktycznie zapomniany, i to nie tylko u nas (na IMDB ma ledwie 20 ocen). I w sumie słusznie, bo jest to niewąskiego kalibru miełocz. Zły władca sektora przymierza się do podbicia galaktyki (posiadając łącznie z 15 myśliwców i kilkadziesiąt robotów), ale w tym celu musi wejść w posiadanie technologii umożliwiającej pełne wykorzystanie energii zwanej EGRIN. A żeby tego dokonać, musi porwać naukowca, który opracował urządzenia do jej pozyskiwania, a także jego dwie córki, żeby zmusić go do współpracy. Niestety, córki, które uciekły niezdarnym robotom, wynajmują usługi gwiezdnego awanturnika (a jakże!) i lecą do bazy niegodziwca w celu odbicia tatusia.
Mój Boże, w tym filmie nie ma chyba nic wykonanego poprawnie - no może prócz statków. Dźwięki są koszmarne, aktorstwo leniwe i zwyczajnie niedobre, dialogi potwornie głupie i zarazem sztampowe, a działanie wszystkich postaci absurdalne. Na dodatek film jest po prostu wściekle nudny.
Muszę jednak przyznać, że ta produkcja świetnie by się nadawała na zakrapiany seans w towarzystwie, bo śmiechu by tu było co nie miara. Jednak bez procentów i bez towarzystwa - ordynarne 1/10