rozmowa kota z rabinem czasami przypomina belkot nawiedzonego naukowca z nawiedzonym religiantem pomimo tego nie moge sie wyrazuc zle o tej kreskowce choc winna byc napisana innym jezykiem .Konfrontacja nauki z dogmatem mnie osobiscie strasznie irytuje tam nie ma pola na kompromisy .
Film dotyka wielu kwestii, uważam że sporym spłyceniem jest patrzenie na niego tylko prze pryzmat kłótni kota z rabinami jako sporu między nauką i religią. A co do samego ukazania sporu to jest on w tym przypadku całkiem fajnie przedstawiony - nie pod kątem tego czy rację ma nauka czy religia, ale pod kątem radzenia sobie poszczególnych osób z odkryciami nauki niepasującymi do ich religii (dogmatyczny stary rabin i główny bohater szukający kompromisu, jednak nie mogący zrezygnować z żadnej prawdy swojej wiary). Poza tym mimo, że prawdy wiary przegrywają merytoryczną walkę z odkryciami naukowymi, to sama nauka tez nie jest tu bez skazy - scena w barze z rysownikiem tłumaczącym jak należy malować czarnych.
W konfrontacji nauki i wiary rzeczywiście niewiele jest miejsca na kompromis, ale i nauka i wiara istnieją na świecie obok siebie (co jest nieco absurdalne :p). Ten film, prócz wielu innych kwestii, dotyka tego współistnienia i przynajmniej moim zdaniem robi to ze sporym wdziękiem oraz humorem.
napisalem tylko o tym co mnie w tym filmie draznilo i wcale nie odbieram "mu" wdzieku i humoru :) to naprawde fajna kreskowka Denerwujace sa dla mnie jedynie kwestie sporne na tematy abstrakcyjne gdyz z doswiadczenia wiem ze nie ma sensu spierac sie z kims kto dowody matetialne i fakty historyczne ma w glebikim powazaniu :) .Podobnie sprawy sie maja z naukowcami ktorzy neguja kwestie duchowosci jak dla mnie to ten sam gatunek stojacy po przeciwnej stronie barykady i gdzie tu miejsce na dialog jak zejda sie takie madrosci ? :)
W sumie masz całkowitą rację, jednak wydaje mi się, że film nie miał szukać miejsca na dialog między takimi stanowiskami, tylko pokazać komizm sytuacji gdy do takiego dialogu już dochodzi ;)
Problem następuje gdy szukamy odpowiedniego odbiorcy tego filmu nie rozumiem zabiegów, gdy całość oprawy wizualnej jest zmieniana np. w końcowym miejscu podróży malarza, całość zaczyna przypominać karykaturę tak jakby nie starczyło funduszy na utrzymanie stałej przyjemnej dla oka z widokami oprawy. Natomiast poprzednio gdy malarz opowiada swoją historie pobytu w Rosji zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Odnoszę wrażenie jakby ktoś momentami kpił z widza, w intencji "A zobaczymy ile absurdów są w stanie wytrzymać"
Nie mam na myśli że wszystko jest złe ale poziom merytoryczny jest nierówny są kwestie ciekawe i są też takie pomysły od czapy, wymyślone żeby zabawić nie wyrostków.
Mimo to bardzo sobie cenię tutaj połączenie Satyry z bajką dla ... no właśnie sam nie wiem kogo, docelowo chyba dla każdego.
Generalnie nie znoszę gdy czekam na fajny finał a dostaje zamiast tego coś co mogli dać w każdym innym momencie tylko nie tam... Taki potencjał krajobrazu tego mitycznego miejsca zmarnowany ehh...
Co do finału to mnie też na początku średnio przypadł do gustu, później jednak doszedłem do wniosku, że można to interpretować na wiele sposobów: nie cel, lecz podróż była naprawdę wartościowa; idea była karykaturalna i tak właśnie została namalowana.
A co do pytania dla kogo jest to bajka: chyba dla ludzi takich jak ja, bo podobała mi się bardzo :) Nie dostrzegam "absurdów", podoba mi się baśniowy klimat. Ów baśniowy klimat, który udało się uzyskać twórcom moim zdaniem w pełni usprawiedliwia wahania poziomu merytorycznego ;)