Billy Blanks i Loren Avedon przeszli sami siebie - zagrali gorzej niż meble użyte w
scenografii. Te miny! Te krzyki! Te teksty! Po prostu czysta poezaj! Na szczęście obaj
panowie są lepsi w sztukach walki niż w graniu, więc pod względem pojedynków, film robi
pozytywne wrażenie. Do tego fabularnie też jest niczego sobie (zwłaszcza motyw kręcenia
filmów sztuk walki, w których bohaterowie giną naprawdę przypadł mi do gustu).