Kanwę spinają dwie sceny:
1. Początek - Fleuty szepcze coś na ucho Mayes
2. Umierający Abu Hamza szepcze coś na ucho wnuczce
Na koniec dowiadujemy się, że oboje wypowiedzieli to samo zdanie. I właśnie to zdanie burzy tezę o propagandowości filmu, a wręcz idealnie oddaje istotę konfliktu i dwie strony, które tak zapetliły się w swojej nienawiści, że wyjście z sytuacji wydaje się niemożliwością. W miedzyczasie owszem można zarzucić, że film fabuły starcza na jeden odcinek CSI, że amerykanie jak strzelają, to trafiają, a sudyjczycy już trafić nie mogę, też można przewidzieć, że Al Ghazi zginie (pewnie i tak by zginął wkrótce - terroryści nie pozostawili by kogoś takiego przy życiu). Ale od czasu do czasu film z kina akcji zamienia się w perełkę - np. sceny w których słyszymy głos muzzina wzywającego do modlitwy, a w stronę Mekki zwracają się z modłami zarówno Ci, którzy pomagają Amerykaną, jak i Ci, którzy wysadzają ich w powietrze. Nie ma w zasadzie dobrych i złych, są tylko ofiary konfliktu, w którym każdy ma swoje racje...
Dokładnie zgadzam się z tą tezą. Dla arabów to niestety my jesteśmy złem. Jest to jeden z niewielu filmów w którym możemy zobaczyć 2 stronę konfilktu, iż tak naprawdę oni też mają "swoje" racje i o nie walczą. A to że dla nas (świata zachodniego) są one chore to już inna sprawa.
"Dla arabów to niestety my jesteśmy złem."
Nie dla Arabów, a dla muzłumańskich fundamentalistycznych fanatyków. Nie generalizujmy.
Film po prostu pokazuje, że nawet w tak dwóch odmiennych światach można znaleźć osobę która będzie chciała podążać tą samą ścieżką. I to jest piękne. Jak dla mnie film ekstra, a sceny strzelaniny hmm... przymknijmy trochę na to oko :-)
Czy nie kusi Cię przypadkiem, aby ten film pokazać sędziom badającym sprawę polskich żołnierzy oskarżonych o ludobójstwo?
Jeśli dotychczas nie poznali, to może teraz przyjmą do świadomości system działania ekstremistów - życie w nienawiści i skrajnej determinacji od urodzenia. Jak ich odróżnić od "nie groźnych" muzułmanów?
Dokładnie. Również pierwsza rzecz na jaka zwróciłem po obejrzeniu całego filmu, to sceny początkowe i końcowe, opinające całość i ukazujące pewną uniwersalną prawdę - wydawać by się mogło, ogólnie znaną - a jednak zaskakującą i zmuszającą do chwili zastanowienia...
NIE ZGADZAM SIE Z AUTORKA TEMATU.
Czemu Wyjscie z Sytuacji okazuje sie "niemozliwoscią".Amerykanie (ten film tego oczywiscie nie pokazuje) ale wiele innych dzieł np:Kubricka są jarzmem arogancji i Agresji.Czemu te kraje siebie nie nawidzą,bo sie nie znają,a kiedy sie kogoś nienawidzi trzeba go znisczyc.Niewisc bez wzajemnosci staje sie kłopotliwa
Problemów jest kilka:
1. Żyjemy w określonej cywilizacji - opierającej swoją egzystencję na ropie naftowej, a spirala przemocy/nienawiści jest nakręcona do tego stopnia, że od tak nie można oddać wpływu na nią. Czyli to nie do końca jest tak, że Amerykanie "są jarzmem arogancji i agresji", ale wyrazicielami woli większości (paradoksalnie także, z racji stylu życia, wielu krytyków)
2. Nie widzę sposobu na poznanie (w krótkim i średnim okresie).
3. Fundamentalizm islamski jest ekspansywny w związku z tym wycofanie się może przynieść odmienne skutki.
Na dzień dzisiejszy jest wiele technologi które pomijają użycie ropy naftowej. Jednak to ropa jest najlepszym narzędziem kontroli. Wykorzystując alternatywne źródła energii odcinamy potężne korporacje od naprawdę nieprzyzwoicie olbrzymiej kasy.
Co do braku wiedzy na temat kultury muzułmańskiej jest ona w dzisiejszych cywilizowanych czasach wręcz rażąca tak w europie jak i w stanach. I nie da się temu zaprzeczyć ludzie generalizują i widzą zło w arafatce czy turbanie. Nienawiść to narzędzie głupoty i nie wiedzy. Ten film poniekąd to właśnie pokazuje.
Moim osobistym zdaniem ten film to ładnie opakowana kicha przypieczętowana cieniutką wstążeczką, która jest właśnie końcową sceną filmu. To moim osobistym zdaniem jest taki zamykacz jap udowodniający że film nie ma w w sobie nic z amerykańskiego patosu ale co z tego jak wszystko inne nim aż tryska :]
>Moim osobistym zdaniem ten film to ładnie opakowana kicha przypieczętowana cieniutką wstążeczką, która jest właśnie końcową sceną filmu. To moim osobistym zdaniem jest taki zamykacz jap udowodniający że film nie ma w w sobie nic z amerykańskiego patosu ale co z tego jak wszystko inne nim aż tryska :]
Ach! Jaka wspaniała pseudoartystyczna wypowiedź, szkoda tylko że zamiast konkretów zawiera jedynie "piękne" pustosłowie. Nie wiem czemu niektórzy jak katarynka, zaczynają powtarzać, ze wszystko co ma choć nutkę made in USA jest takie beee. Jak widać film nie może wziąć na warsztat jakiejś ciekawej współczesnej tematyki, lepiej niech powiela schematy rambo. A już boże uchowaj przecież są tam efekty specjalne i sceny walki - przecież to samo przez się wyklucza dramat. Litości:/ Trzeba być ślepcem, żeby jeszcze nie dostrzec dużo ironicznego podejścia do konwencji filmu sensacyjnego ("jak tam, wszystko ok?"). Zamiast tworzyć jakaś bzdurną nowomowę lepiej postarać się o konkrety, konkrety!
Spokojnie bo ci jeszcze żyłka pęknie i zachlapiesz monitorek ;]. Nie czepiaj się do mojej nowomowy bo jest to moje osobiste zdanie kto oglądał ten wie. Nie ma w nim konkretów tylko dlatego, że jest to opinia na temat obrazu który chyba większość komentujących obejrzała.
Masz uogólnione konkrety :](tylko błagam nie komentuj tego zdania przed nawiasem bo wiesz to taki sarkazm jest) bo jednym filmem nie żyje i szczerze każdej sceny ci nie opisze :]
Zacznijmy od spraw technicznych (nie dokładnie stricte technicznych w sensie sposobu kręcenia a zawartych w filmie treści). Widzimy jak do ciemnogrodu wybiera się grupka cywilizowanych ludzi. Mają sprzęt są inteligentni i przeszkoleni. Rozpoczynają śledztwo i użerają się z bandą ciemnych tubylców którzy wyposażeni w atrybuty przemocy skutecznie ograniczają im mobilność i sprawne prowadzenie dochodzenia. Do tego dochodzi wszech obecna przemoc i znowu ciemnota tkwiących po uszy nie rozumiejących koranu ludzi.
Dobra wiesz nie chce mi się tego specjalnie dla ciebie pisać ale sposób w jaki ukazano te dwie kultury się tam ścierające jest dla mnie bardzo nie uczciwy i stronniczy. Miałem w założeniu posilić się tutaj na łopatologie żeby w pewien sposób zelżyć twój intelekt ale zmieniłem zdanie nie chce mi się kłócić.
ps. Zostawiłem tylko łopatologie w nawiasie na smaczek ;]
O sorry miało być wysilić się na łopatologie wkradł mi się błąd za, który pewno powiesisz mnie za jajca :]
Widzisz to tak, a można inaczej. Wspaniali Amerykanie wcale nie oświecają "ciemnych tubylców", ale ścierają się z kulturą, na którą wiele ograniczeń (rzekomo) nakłada religia, a poza tym wola dojścia do prawdy w takich przypadkach może być mocno ograniczona (wystarczy przypomnieć dzięki jakiej sprawie agentom udało się dostać do AS). Dla Ciebie obraz był płaski, a ja dopatrzyłbym się w wielu miejscach drugiego, trzeciego... dna.
Wiesz też lubiłem się wielu rzeczy dopatrywać i interpretować ale ktoś mi powiedział żebym z gówna zamku nie lepił bo to dalej będzie gówno. Nie zgadzam się z tą opinią. Może faktycznie nie oglądałem filmu zbyt dokładnie uderzyło mnie to czym film emanuje i co jest w nim najbardziej jaskrawe. I fakt jestem osobą która nie przepada za kulturą Amerykańską z wielu przyczyn.