PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=651932}

Kraina lodu

Frozen
7,5 267 005
ocen
7,5 10 1 267005
6,9 26
ocen krytyków
Kraina lodu
powrót do forum filmu Kraina lodu

Na początku chciałem podziękować Anonimowi90 za jego wkład na opko. Tak, jest to zatem współautor tego ,,dzieła,,. Dziękuję również za cierpliwość (Tak mowa o tobie Ewa xD) Co by tu tak nie słodzić to mówię z góry ,że to moje pierwsze i ostatnie opko. Nie wiem czy jest takie dobre ,jak inne na tym forum ,ale no cóż staraliśmy się. Co z tego będzie ? Oceńcie sami. Nie jest zbyt długie. ok.16 stron.


Dawno, dawno temu, w małej osadzie,w środku lasu, mieszkała sobie szczęśliwa rodzina. Gdy patrzyło się z jakiejś większej góry w stronę lasu, można było zobaczyć światła i dym wylatujący z komina. W centrum mieszkała rodzina ,najbardziej szanowana przez wszystkie inne. Miała jednak jedną wadę. W rodzinie dziadek był stary, zrzędliwy i nie zależało mu na nikim. Z nieznanych powodów. Gdy pewnego razu wracał z wnuczkiem z lasu okazało się, że się zgubili. Przez długi czas wędrowali. W końcu byli bardzo głodni. Dziadek zjadł wszystko nie dzieląc się niczym z wnuczkiem. Nakrzyczał na niego i zostawił go na środku lasu. Przerażony chłopiec nie wiedział, co robić. Gdy nastała noc, biedak zamarzł na śmierć. Nigdy go nie odnaleziono, nie wiadomo, gdzie zniknął.

Dziadek nie miał sobie tego za złe. I wcale przed rodziną tego nie ukrywał. Rodzice opłakiwali chłopca, a dziadek unikał kontaktu z nimi w takich chwilach. W ogóle go unikał. Przez kłótnie między nimi coraz bardziej podniecane przez starszego pana ,rodzina została znienawidzona przez resztę. Duch lodowego żywiołu porwał do swego królestwa duszyczkę biednego chłopca. Widząc cierpienie młodego człowieka i nieludzkie czyny jego dziadka, rzucił na jego rodzinę klątwę. Przerażającą klątwę. W nocy nawiedził rodzinę i powiedział im, że wkrótce w rodzinie zapanuje nierozerwalny i potężny chaos, który wyniszczy rodzinę. I tak się stało. Wszyscy znienawidzili siebie nawzajem. Każe następne pokolenie po dłuższym czasie kłóciło się o najdrobniejsze rzeczy. Jednak raz na tysiąc lat duch dał rodzinie możliwość na odzyskanie pokoju. Tą szansą był potomek o wielkim sercu, jedynym, na całą rodzinę…


-Gdzie to może być?- powiedziała sama do siebie roztrzęsiona Elsa, przeszukując dokładnie pokój swoich rodziców. posprawdzała wszędzie , pod łóżkiem, w walizkach, przeszukała każdy kąt pomieszczenia, każdą ,pojedynczą szufladę ,przewertowała wszystkie książki ,które tylko znajdowały się w tej komnacie ,niestety nigdzie go nie znalazła. Elsa jednak nie zamierzała się poddać. Wtem w jej głowie pojawiła się pewna myśl. Ostatnio widziała Annę ,która czytała ich pamiętnik… -A co jeśli … niee.... powiedziała by mi o tym. -Pomyślała. Nie zwlekając udała się do pokoju siostry ,w celu odnalezienia ,wcześniej wspomnianego, zapiśnika. Podobnie jak w poprzednim pomieszczeniu ,zaczęła się rozglądać po zakamarkach pokoju. Na półce z książkami znalazła swój cel.
-Uff. -Odetchnęła z ulgą.-Testament jest nie naruszony ,na szczęście nikt oprócz mnie go nie znalazł. Elsa było tego pewna ,po tym jak ujrzała elegancko zapakowaną kopertę ,na której było napisane: Testament władców Arendelle. Czym prędzej otworzyła kopertę ,ale to co zobaczyła ,mocno ją rozgniewało.

-,,...niniejszym tron Arendelle dziedziczy młodsza z sióstr - Anna, ponieważ jesteśmy pewni ,że rządy pod jej wykonaniem ,sprawowane będą odpowiedzialnie, rozważnie a także sprawiedzliwe, tak więc państwo pod jej autorytetem ma szanse stać się jednym z najbardziej rozwiniętych mocarstw…,,

Elsa przez przez chwilę straciła równowagę ,dlatego też oparła się gwałtownie o toaletkę Anny, strącając tym samym kilka jej kosmetyków.Jedną ręką chwyciła się ,swoich ciemnych, postawionych na żel , włosów. Pokój Anny powoli zamieniał się w lodowisko. Zacisneła papier w pięści po czym zmroziła go na lód ,którym potem cisnęła o ziemię. Bryła roztrzaskała się w drobny mak. -To powinno załatwić sprawę, nie mają dowodów ,że to młodsza będzie rządzić.-Pomyślała. -Jestem starsza.

W Arendelle rozpoczynał się nowy dzień. Wschodzące słońce budziło wszystkich mieszkańców tego wspaniałego, małego państwa. Na niebie nie było ani jednaj chmurki. Promienie słoneczne coraz bardziej rozpraszały nocną ciemność. Anna wstała wcześnie, jak co dzień, by oglądać przebudzenie nowego dnia. Uwielbiała oglądać wschód słońca, który w Arendelle bywał taki piękny. Księżniczka ,właściwie każdego ranka, przez okno oglądała budzące się do życia miasto. Ptaki ćwierkały, a słońce powoli zmieniało swoją barwę z jasnego pomarańczu w jaskrawą zółć. Kiedy stawało się już widno ,dziewczyna wybierała się do miejscowej piekarni po świeże pieczywo na śniadanie. Jej ulubionym wypiekiem były pyszne bagietki ,po które trzeba było wstawać bardzo wcześnie ,by zdążyć je kupić przed innymi. Anna nie lubiła jeść w królewskiej jadalni, wolała być na dworze ,a dokładniej na zamkowym dachu. Wchodziła tam z wyklinowym koszykiem ,w którym miała różne przysmaki, przez okno swojej komnaty. Widok jaki codziennie stamtąd obserwowała zapierał dech w piersiach. Całe miasto ,na tle wschodzącego słońca ,wyglądało jak wyjęte z pięknej baśni. Po skończonym posiłku ,księżniczka wybierała się na rynek. Tam zawsze była mile widziana. W wielu sprawach udzielała się charytatywnie: Piekła ciasta i inne pyszne wyroby w piekarni ,pomagała swojej przyjaciółce w krawiectwie ,organizowała zbiórki dobroczynne ,odwiedzała szpitale ,które zresztą wspomagała ze skarbca, a także udzielała się w kwiaciarni.
Raz na jakiś czas udawała się w wyprawę po górach. Kochała właśnie takie podróże ,ale najbardziej widoki ,jakie się stamtąd rozprzestrzeniały. Właśnie zdobywała najwyższy szczyt górski w całym Arendelle ,gdy właśnie... obudziła sie.

- Anno! Miałaś być na dole o siódmej! Jest dziesięć po!
- Co? A, tak… zaraz… zaraz zejdę.... -Odpowiedziała zaspana.
- Za pięć minut widzę cię w garderobie ,dobrze wiesz, że dziś jest moja koronacja. Chcę, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. - Podeszła do lustra Anny i po raz ostatni rzuciła wzrokiem na swoją sukienkę. - Zejdź na dół, tam czeka na ciebie Kai… - nie spuściła oczu z lustra. Powiedziała to już spokojniej, choć jakby od niechcenia, zupełnie nie zwracając uwagi na Annę.
-No dobra...zaraz zejdę. - Anna machnęła ręką i padła na łóżko. Chciało jej się płakać… nie dość, że poprzedniego dnia poszła przez nią późno spać, to teraz jeszcze ją budzi o tej godzinie. I znowu ją ignoruje. Czy to kiedyś się skończy?
Sala ,w której miała odbyć się uroczystość ,była już przygotowana. Elsa lubiła przepych ,dlatego też nie stroniono od pozłacanych zasłon, jedwabnych okryć na siedzenia, wysadzanego diamentami żyrandolu ,czy też brylantowej korony ,którą już wkrótce miała włożyć przyszła królowa. Na ten dzień ,do portu przybiło mnóstwo statków ze wszystkich sąsiednich krajów. Słyszeli o sytuacji Arendelle. Kiedyś było pięknym królestwem. Ale teraz, gdy po śmierci króla, od kilku tygodni rządzili nim straszni politycy (tak naprawdę to Elsa, która zrobiła wszystko, by wysłać błędne informacje) jego sytuacja strasznie pogorszyła się. Dlatego przypłynęli tu, by pomóc Elsie, która odznaczała się inteligencją i miała tego dnia zostać królową. Choć nie wiedzieli o niej nic. Już na samym początku zostali powitani z przepychem. Nawet Elsa się im ukłoniła, po czym głęboko w sobie przeklinała siebie, że nie powinna się przed nikim uniżać. I tak rozpoczęła się uroczystość przed koronacją. Wszyscy tańczyli, orkiestra dawała co tchu. Anna znalazła sobie przystojnego młodzieńca ,który porwał ją do tańca okazało się ,że by to książę sąsiedniego państwa,od którego dostała serdecznie zaproszenie do zwiedzania królestwa. Tylko Elsa siedziała na tronie, zajadając makrele i myśląc nad przyszłością już jej państwa.

ocenił(a) film na 9
kabaretyk

Jeden z wieśniaków właśnie przechodził obok zamku. Przyszedł do centrum, by sprawdzić, czy jedzenie staniało, jednak jego cena tylko się podwyższyła. Od razu rzuciły mu się w uszy dźwięki uroczystości. Powoli i po cichu podszedł do wielkiego, kilkusetcalowego okna. To, co zobaczył, obudziło w nim złość. Rzucił kosz z jedzeniem z całej siły na podłogę. Powoli, lecz nerwowo zaczął iść w tył nie spuszczając wzroku z przepychu uroczystości. Potem krzyknął w niebiosa i pomknął powiadomić innych mieszkańców o sytuacji w kraju. Naturalnie zaraz potem zaczęła się rewolucja rodem z Francji. Mieszkańcy zaatakowali zamek z łatwością pokonując mało liczące wojska. Weszli do głównej sali wyciszając orkiestrę i łapiąc wszystkich gości rządali okupu od królowej.Złość rozsadzała rewolucjonistów. Gdy kilku podwładnych podchodziło do Elsy , ta wystrzeliła z obu rąk potężną ilość lodu ,zamrażając przy tym część orkiestry oraz gości. Ludzie nie dotknięci lodową szprychą ,stali jak wryci ,nie mogąc spuścić wzroku z ,broniącej się , królowej. Instynktownie odsunęli się jednak nieco. Gdy zamrożeni zostali już wszyscy ,atakujący ,wieśniacy nastała głucha cisza.
-Na co się wszyscy gapicie!? - Wykrzyknęła rozgniewana Elsa.
Wśród gości ,słychać było szept. Jedynie Anna miała w sobie na tyle odwagi by wyjść z tłumu i zwrócić się do siostry.
-Elsa ? - zapytała z lekkim przerażeniem. Anna widząc gniew swojej siostry ,powoli zbliżała się do niej.
- Nie podchodź! - Ostrzegła ją. - Ja... ja się tylko broniłam. - powiedziała udając spokojną, jakby nic się nie stało.
- Zamrażając niewinnych ludzi?!
- Oni chcieli mnie zabić. - Powiedziała stojąc tyłem do siostry.
- To znaczy, że ty musisz robić to samo?!
- Kim jesteś, żeby mnie pouczać?! - Krzyknęła, salę coraz bardziej pokrywał lód.
- Idźcie stąd! Wynoście się! Zanim… - Elsa złapała się za głowę. Krzyknęła z bólu. Złość przerastała ją totalnie.
-Zanim Co? Z nami zrobisz to samo, ze mną? Twoją siostrą?
-Nie wiesz do czego jestem zdolna…
-Po tym co tu zobaczyłam ,mogę się domyślić.
-Więc skończ tę dyskusję i wynoś się ,w raz z nimi ,z mojego pałacu! - Znacznie podniosła ton.
-Wyrzucasz mnie z mojego domu? - Zapytała z niedowierzaniam Anna.
-Czyżbyś nie dosłyszała…tak, wyrzucam cię! - gniew się z niej wylewał
-Nigdzie się stąd nie ruszam, to jest także moje królestwo, które jest przepisane tak samo na mnie jak i na ciebie !
-Jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz ,to ja sama cię wyrzucę… - Anna po tym co zobaczyła w sali balowej ,nie chciała ryzykować własnego życia ,więc z godnością udała się do swojego pokoju i spakowała swoje rzeczy. W jej oczach cały czas zbierały się łzy ,ale ukrywała je. Gdy w końcu opuściła pałac i została sama, zaczęła płakać. Coraz bardziej oddalała się od rodzinnego zamku, aż w końcu całkiem zniknął jej z oczu. Pukała do drzwi różnych domostw ,pytając o możliwość przenocowania,bądź zjedzenia jakiegoś ciepłego posiłku. Znajdowali się i tacy mili ludzie ,którzy z chęcią przyjmowali wędrowną ,ale ona wiedziała, że tak nie może być w nie-skończoność. Po kilku tygodniach ciągłego wędrowania po Arendelle ,doszła w końcu do granic państwa. Obróciła się ostatni raz w stronę swojego rodzimego kraju i zrobiła kilka kroków naprzód. W jej głowie powstawało mnóstwo pytań. Dlaczego Elsa ją wyrzuciła? przecież nie zrobiła nic złego. Czemu nikt się za nią nie wstawił ? Jak jej rodzona siostra może być taka nieczuła? Zamyślona Anna szła i szła ,aż tu w końcu usłyszała pewien dźwięk.Zanim się obróciła, zasypała ją dosyć spora ilość śniegu
. Zaczęła się trząść ,po czymi zobaczyła masywne sanie, renifera oraz zimowo ubranego mężczyznę w szarej kominiarce.
- H-hej! Uważaj pan jak… j-jedziesz!
- Oj.. przepraszam. - powiedział zdejmują kominiarkę. Miał blond włosy i niebieske oczy.
- I co ja teraz zrobię?! Nie mam gdzie się wybrać, a dodatkowo zaraz zamarznę!!! - krzyknęła rozwścieczona. Mężczyzna szybko podbiegł do tylnej części swojej sani i wyciągnął z niej koc. Potem okrył nim Annę.
- No już, spokojnie… - Anna owinęła się kocem. Następnie ruszyła w swoją stronę.
- Hej! Zaraz…
- Idź stąd! Potrzebuję samotności…
- Ej! Nigdzie nie pójdziesz! - powiedział zatrzymując ją. - Nie możesz iść w góry w takim stanie! Masz tylko koc, przemoczone ubrania… gdzie chcesz się wybrać.
- Jak… jak najdalej od tego… tego przeklętego miasta…
-Jesteś wyrzutkiem ?
-W p-pewnym sensie.
-Potrzebujesz pomocy ?
-Nie! Potrzebuję samotności.
- No bo wiesz...znam miejsce,w którym bardzo chętnie przyjmą osoby takie jak ty. Właśnie tam jadę ,mogę cię zabrać…
- A są tam dla odmiany jakieś miłe osoby? .
-Tak, przecież powiedziałem ,,bardzo chętnie cię przyjmą,, - Dla Anny brzmiało to naprawdę kusząco. To, co zrobiła jej siostra strasznie ją bolało. Teraz chciała spędzić jak najwięcej czasu z miłymi ludźmi, by poprawić sobie samopoczucie.
- Dobrze… niech będzie.
- Zapraszam do sań. - Dwójka weszła do sań i wyruszyła. Wspinali się coraz wyżej na górę.
- Zapomniałam spytać… jest tam ciepło? Bo jedziemy w górę, i… i nie wiem. czy…
- Tak, jest tam ciepło… i faktycznie, jest to na górze. Ale tam są gejzery, które wydzielają na tyle ciepła, by było tam… ciepło. - zarumienił się lekko. Brzmiało to trochę… niezręcznie.
Jechali przez pewien czas, w tajemnicze miejsce. Niestety, ze względu na ciężar Anny i jej bagaży - Jedna płoza nie wytrzymała ciężaru i odpadła. I tak zapadał już zmrok. Nieopodal znajdowała się mała leśna chatka z sauną ,w której zamierzali przenocować nadchodzącą noc. W prawdzie mogli zostać w saniach ,ponieważ na niebie, ale tym samym ryzykowali by pożarciem przez ,wychodzące nocą , dzikie zwierzęta.

ocenił(a) film na 9
kabaretyk

Tymczasem Elsa chodziła cały czas po swoim gabinecie. Stawało się w nim coraz zimnej. Nie dość, że wieśniacy i jej siostra całkowicie popsuli jej koronację, to w dodatku teraz przypomniał sobie, że wszystko zostało przepisane jej siostrze. Łącznie z władzą. Naturalnie postanowiła nikomu go nie pokazywać. Zamknęła go w gabinecie, w sejfie za obrazem. Potem pozbyła się lodu blokującego przejście na balkon… ale nie w subtelny sposób. Nie roztopiła go, ale pod wpływem jej machnięcia ręką od razu rozsypał się na miliony kawałków. Elsa wyszła i spojrzała się na zewnątrz. Padał śnieg, a dookoła był mróz. ‘Dobrze wam tak… cierpcie!!! Nawet nie próbujcie się ogrzewać!’ - spojrzała się na usuwane z zamku ciała. Tak naprawdę zupełnie nikt nie miał siły ani odwagi się jej teraz przeciw stawić. Nie było nawet możliwości ucieczki z miasta. Mieszkańcy byli tu uwięzieni. Chorzy nie mieli opieki, a starsi i młodsi zamarzali na śmierć. Populacja zaczęła się dramatycznie zmniejszać… ale królową to w ogóle nie interesowało. Łaknęła zemsty na tych, którzy popsuli jej dzień, w którym miała zostać koronowana. Wywołała wieczną zimę, której na razie nie zamierzała odwołać. Było to piekło… tylko, że lodowe.

- Proszę! Marchewki! Spod Morza Śródziemnego!
- Pan raczy żartować?! Kto u pana kupi marchewkę za taką cenę?! - Na szczęście czar nie sięgnął Anny i Kristoffa, którzy zatrzymali się w domku Oakena.
- Niestety, nie ma innych. - Oaken wzruszył ramionami ze smutnym uśmieszkiem na ustach.
- Już dobrze… ja kupię. - odezwała się Anna wyciągając sakiewkę. Góral odpakował sakiewkę i przeliczył pieniądze.
- Bardzo proszę! - dał Annie cały worek droższych marchewek. - Zapraszam ponownie! - wyszczerzył zęby. ‘Chyba w twoich snach’ - myślał Kristoff.
- Przenocujemy w stodole obok - powiedział mężczyzna. - Kupiliśmy właśnie lampę, która oświecając pomieszczenie jednocześnie je ociepla. Teorytycznie w stodole powinniśmy mieć przyjemne dwadzieścia kilka stopni.
- Wreszcie… od kilkunastu godzin jestem na mrozie. - Trójka (ze Svenem, naturalnie) weszła do stodoły i zapaliła lampę. Jak się okazało, Oaken nie kłamał. W ciągu godziny w stodole zrobiło się naprawdę ciepło. - Mmmmm… - Anna się zrelaksowała. Zdjęła z siebie ciepły kożuch i usiadła na przyjemnej w dotyku poduszce. - Faktycznie, bardzo przyjemnie.
- Ha! To jeszcze nic! Poczekaj, aż dojdziemy do moich przyjaciół… tam jest równie ciepło, ale inny typ ciepła. Jeszcze bardziej przyjemny.
- Chodzi ci o inną wilgotność, ciśnienie…
- Tak, tak… po prostu jest przyjemniej.
- A właśnie… Czy powiedziałeś “Dojdziemy”?
- A czego się spodziewałaś? Co z tego, jak naprawię sanie, skoro ty znów ze swoimi bagażami tu wejdziesz i ponownie się popsują.
- Wybacz, nie pomyślałam o tym - westchnęła.
- Ale nie martw się… ponad połowę drogi mamy za sobą. Teraz tylko kilka kilometrów piechotą i jesteśmy na miejscu!
- Miałeś mnie tylko ogrzać… a zabierasz mnie do swoich znajomych?
- Cóż… nie wyglądasz mi na typową bezdomną z miasta. Jesteś kimś takim jak ja. Dosłownie wyplutym przez miasto człowiekiem. Widać po tobie, że nie byłaś byle kim. Nie zasługiwałaś na to. Dlatego chcę ci pomóc… - Anna poukładała to sobie w głowie.
- Dzięki… za wszystko.
- Proszę - usmiechnął się. - To chyba dobry moment. Jestem Kristoff. Kristoff Bjorgman. - zaoferował swoją dłoń. Anna odwzajemniła uśmiech i podała mu rękę.
- Ja jestem Anna… - i wtedy zorientowała się, że wolałaby nie zdradzać, że jeszcze kilka dni temu była księżniczką. - Po prostu Anna - zaśmiała się.
- Anna… ładne imię.
- Dziękuję - zarumieniła się lekko..
- No to… chodźmy spać… nie wiem, co innego możemy zrobić - wstał i podszedł do swojego śpiwora.
- Śpisz w tym? Nie jest ci niewygodnie?
- W armii Arendelle sprawdza się to od wieków. I u mnie także. Nie jest to wygodne łoże, ale nie jestem wybredny… w przeciwieństwie do ciebie - popatrzył się na poduszkę i kołdrę, którą kupiła Anna. - nie mam zielonego pojęcia, po co wydajesz tyle pieniędzy na takie głupoty. Na twoim miejscu bym oszczędzał.
- Jeszcze trochę mi zostało… z pewnością starczy.
- Ja rozumiem, że księżniczka ma sporo kasy… ale nie sądziłem, że stereotypy o niej są prawdą. Wiesz, te z rozrzutnością. - Anna stanęła jak wryta.
- Poznałeś mnie?! - Kristoff zaśmiał się.
- Czego się spodziewałaś? Jesteś jedną z ważniejszych osób w państwie. To, co ostatnio stało się w Arendelle, nie mogło nikogo ominąć… włączenie ze mną.
- Słu… słucham?
- No, to, że z zamku wyrzuciła cię własna siostra. - Kristoff westchnął. - Czy ona naprawdę jest taka bezduszna?
-Musiałbyś ją poznać...-Powiedziała zmartwiona, podnosząc spuszczone oczy na mężczyznę.
-Wyrzuciła cię tak całkiem bez powodu?
-Właściwie to tak -westchnęła- nie wiem czym jej zawiniłam... naprawdę ,nie wiem. Ale cokolwiek by to nie było ,nie miała prawa wyrzucić mnie na ulicę,bez prawie że niczego- spojrzała na stos walizek.
-No nic!-Westchnął Kristoff.-Teraz idziemy spać , a jutro jakoś rozwiążemy ten cały problem.- Położył jej rękę na ramieniu i uśmiechnął się lekko. Po czym Anna odwzajemniła uśmiech i
poszli spać.

Następnego dnia pogoda była okropna. Jak widać, magia Elsy doszła nawet i tu, choć nie był to problem dla doświadczonego podróżnika ,mającego dostęp do sporej ilości pieniędzy. Kupili porządne, ciepłe ubrania oraz wzmocnienia do sań. Jednak wędrówka po górach w taką pogodę to nie jest dobry pomysł. Sań niestety nie udało się wzmocnić. Mimo wszystko Anna nie pozwoliła Kristoffowi bezczynnie siedzieć po tym, jak powiedział jej, że dolinę, do której zmierzają chroni magia, której nie sposób przezwyciężyć z takiej odległości. Annę to zainteresowało, a że była łatwowierna i ciekawa (bardziej to drugie), to od razu postanowiła tam pójść. Po wielu, wielu kilometrach wędrówki na ślepo, którą pogarszał wiatr, mróz i śnieg nagle dwójka przestała czuć zimno… wiatr… a w uszach momentalnie pojawiła się cisza.
- No! Jesteśmy na miejscu! - Kristoff zdjął z siebie kaptur i rozpiął kurtkę. Anna przez chwilę patrzyła się na niego, ale poczuła, że w tych ubraniach robi się strasznie, ale to strasznie gorąco. Szybko się rozpięła i popatrzyła się za siebie. Miejsce wyglądało, jakby nigdy nie było tu żadnej śnieżycy. - Okej, choć… idziemy do moich przyjaciół! Tylko… - nastała cisza.
- Tak?
- ...tylko nie przestrasz się ich za bardzo. Są dosyć dziwni… nie wyglądają, jak zwykłe osoby…
-Jeżeli tylko nie mają skamieniałego serca i zapewnią mi dach nad głową ,to niech sobie wyglądają jak chcą -zironizowała Anna.
-Co do skamieniałego serca ,to rozumiesz to jako przenośnię?
-Tak! -Wykrzyknęła Anna -Nie chciałam nikogo urazić…
-Spokojnie, nie o to mi chodziło. -Uśmiechnął się,obracając głowę w strony swojej towarzyszki -Jeśli traktujesz to jako przenośnie ,to raczej nic nie powinno cię u nich zaskoczyć…
-Wiesz ,mam siostrę ,która umie robić kostki lodu bez użycia wody ,więc trudno mnie zaskoczyć.
-Myślę jednak ,że jeszcze tego nie widziałaś -Uśmiechnął się z entuzjazmem.
-Hmm.. chętnie zobaczę coś innego ,niż tylko mury mojego królestwa i okolicznych wsi. -Powiedziała z zaciekawieniem.
-Spodoba ci się.
-Ja myślę…-Uśmiechnęła się figlarnie.
Po chwili dalszego wędrowania ,zza góry wyłaniał się widok rozległej ,różnobarwnej zorzy polarnej rozbłyskającej na tle miliona gwiazd. Anna oniemiała. Pomimo tego ,że mieszka w kraju tak bardzo wysuniętym na północ ,nigdy takiej nie widziała. Kristoff ,który już przez kilka minut namawiał dziewczynę na dalszą drogę, w końcu podszedł do niej i zabrał ją na barana. Ta patrząc dalej w niebo zapytała go:
-Czy tam jest tak samo pięknie jak tutaj? -Oparła policzek o rękę.
-Sama zobacz...-Kristoff odstawił ją na ziemię i podszedł z nią do urwiska ,z którego widać było całą wioskę ,należącą do trolli. Było ich tam mnóstwo. Mieszkali w małych ,przytulnych chatkach ,które przypominały nieco ogromne muchomory, wokół latała ogromna liczba świetlików ,dlatego też było tam bardzo jasno niemalże jak za dnia.
- Niesamowite… naprawdę, piękne! - powiedziała nie zrywając wzroku z wioski. - A więc to prawda… trolle faktycznie istnieją.- uśmiechnęła się.
- Choć, zaprowadzę cię do Baltazara.
- Kogo? - w końcu oderwała wzrok z pięknego widoku.
- Powiedzmy, że jest to ktoś w rodzaju wodza naszej wioski.

ocenił(a) film na 9
kabaretyk

- Rozumiem… to chodźmy! Opowiadałeś mi, że trolle są bardzo miłe… i tak się zastanawiam, czy naprawdę aż TAK miłe. Ale sądząc po wyglądzie wioski, nawet bardziej…
- Oj, tak… dali mi ciepło, którego w dzieciństwie mi brakowało. - Anna westchnęła.
- Pewnie miałeś podobne dzieciństwo do mojego. W ogóle całą historię mamy podobną… ty wyrzucony przez miasto i ty też straciłeś rodziców. - ponownie westchnęła.
- No ale trudno… żyje się dalej. Chodźmy więc do wioski. - uśmiechnęła się.
- Oczywiście. Panie przodem - i poszli. Po drodze witali ich trolle. Widać było, że znają Kristoffa od dawna ,ale Anny w ogóle. Czuła się trochę przerażona wśród tych istot. W ogóle takich nigdy nie widziała. Na szczęścia starała się zachowywać naturalnie. Po kilkuset metrach w wiosce okazało się, że trolle są naprawdę… miłe. Witały ją z najwyższą kulturą… a nawet z entuzjazmem! Pytali się, kim jest tajemnicza, piękna kobieta. Nigdy nie słyszeli, ani nawet nie widzieli księżniczki Arendelle, więc nie ma się co dziwić. Wioska zwyczajnie była odcięta od ludzkich spraw. Takim “łącznikiem” pozostawał jedynie Kristoff. W końcu doszli do samego centrum wioski. Stał tam domek, który wydawał się znacznie przytulniejszy od reszty. Panowały w nim jeszcze przyjemniejsze i cieplejsze kolory niż w reszcie, choć trudno to sobie wyobrazić. Kristoff zapukał do drewnianych drzwi. Annie wydawało się niesamowite, jak bardzo każdy detal został dopracowany. Fascynacja Anny rosła coraz bardziej. Po chwili drzwi otworzyły się. Pojawiła się trollica. Ale Anna nie miała czasu się jej bardziej przyjrzeć, gdyż to ona zainteresowała się ją. Zaczęła wypytywać Kristoffa o to, kim jest ta kobieta i czy… jak ona to powiedziała? Czy wreszcie kogoś sobie znalazł. Ten poczuł się nieco zmieszany… i próbował “odepchnąć” Annę od trolli i od tego pytania. Anna też nie chciała słyszeć o czymś takim. Nie myślała o nim jako o mężczyźnie swoich marzeń… choć w sumie przypominał go, i to bardzo. Ale teraz nie był czas na “romantyczne” sprawy. Tu trzeba było spoważnieć… a Anna nie była w tym najlepsza. W tym momencie raczej był uszczęśliwiona. W tym miejscu czuła o wiele więcej ciepła niż Elsa dała jej przez całe swoje życie. W końcu Kristoffowi udało się uspokoić trollicę.
- Baltazar? Już go wołam! - uradowana pobiegła do innego pokoju, rzucając “Wejdźcie, wejdźcie!”. Tak też zrobili. Domek był niski. Wszędzie trzeba było się schylać. Anna musiała uważać, żeby nie uszkodzić żadnej rzeczy w domu. Jednocześnie podziwiała ozdoby w domu. Znalazła nawet zegar, który miał kilka wskazówek, a zamiast liczb były dziwne napisy. Nie miała jednak czasu, by się namyśleć, gdyż Baltazar szybko się pojawił.
- Ha! Kristoff! - staruszek podszedł i uściskał Kristoffa. - No, pokaż mi się tu… od miesiąca cię nie widziałem. - i dopiero wtedy zauważył Annę siedzącą obok niego. Trzeba przyznać, że jego wzrok nie miał się dobrze… jednak trudno się dziwić, ten troll żył już ponad 1000 lat. - Och… - przez chwilę czuł się zakłopotany. - Witam panią! - na szczęście nie zapowiadało się do komentarzy podobnych do tych, które udzielała trollica. - Co panią sprowadza do wioski? - troll starał się ukryć fakt, że wioska jest odcięta od świata i to, że jest zdziwiony, a nawet trochę przerażony. - Także, jak pani ma na imię? Powinienem o to spytać najpierw, gdzie moje maniery… - Anna zarumieniła się.
- Niech pan mi mówi Anna… nie nawidzę zwrotu “pani”. Cóż… nie za bardzo wiem, od czego by tu zacząć…
- Buldo! - krzyknął staruszek. - Przynieś nam trochę herbaty, dobrze?
- Już, już! - trollica odkrzyknęła.
- Tak więc… - Baltazar powoli usiadł, kładąc na podłogę swoją laskę, podczas gdy Bulda postawiła herbatę na stole. - Niech pani się napije. Pomaga się zrelaksować - uśmiechnął się. Prawie całkiem opuściło go przerażenie i zdziwienie.
- No dobrze… - Anna wypiła łyk herbaty. Zaczęła opowiadać o całości, jak to Elsa ją traktuje, jak ją wyrzuciła z zamku i ogólnie o wszystkim. Baltazar był namądrzejszym, najstarszym i najrozsądniejszym trollem w wiosce. Przeczytał wiele książek, potrafił odczytywać przyszłość z gwiazd oraz uprawiał magię. Już na samym początku opowieści Anny podejrzewał, z czym ma do czynienia. A kiedy skończyła, był już pewien. - ...no i… w zasadzie to wszystko. Wiem, że się narzucam, ale…
- Pozwól, że ci przerwę - odparł troll z poważną miną. - Ale… moja droga, nie wiesz istotnego faktu. - Baltazar wstał i powoli podszedł do regału wyjmując jakąś książkę. Nie była oni ani gruba, ani cienka, około 500 stron. Nie wyróżniała się niczym z pozostałych. Troll założył okulary, usiadł, otworzył książkę na środku i zaczął czytać.

Była to legenda o dziadku, który miał serce z kamienia. Ta legenda, która dotyczyła bezpośrednio Anny i Elsy. W miarę jak Baltazar czytał legendę, Anna zaczynała to rozumieć. Jej oczy stawały się coraz szersze, aż w końcu patrząc się na nią można się było przestraszyć.

Troll uniósł wzrok do góry. Widząc minę Anny, powiedział:
- Sądzę, że wiesz, dlaczego przeczytałem ci tą legendę. - Anna powoli kiwnęła głową, jakby się czegoś obawiała. - To TY jesteś tym człowiekiem. Ty jesteś osobą, która ma zniszczyć klątwę i przywrócić pokój rodzinie. Nie strać tego. Następna okazja nadejdzie dopiero za tysiąc lat. - odparł z powagą. Anna przełknęła ślinę.
- A...Ale… jak mam odwrócić klątwę?
-Cóż pojęcie miłości pewnie nie jest ci obce,chyba znasz to powiedzenie ,,Miłość jest jak ogień ,w garści jej nie utrzymasz,, - Po prostu musisz przekazać twojej siostrze uczucie ,które do niej żywisz
-Ale..
-Aniu ,wiem jak bardzo ją kochasz ,mimo tego że wygnała cię z zamku ,mimo tego jak cię traktowała przez te wszystkie lata, łączy was szczególna wieź.
-Ale jak ja mam to zrobić? Z Elsą nie da się tak po prostu rozmawiać ,ona nie przyjmie mojej miłości ,gdyby miała choć najmniejsze chęci ,nie było by mnie tutaj, siedziałabym w swoim zamku ,w swojej komnacie!
Anka przetarła oczy.
-Czy jeśli ja nie odmienie losu naszego państwa , to już będzie tak na zawsze ?
-Na kolejne tysiąc lat.
-A co jeśli ona się nie odmieni ?
-Nigdy nie wątp w siłę miłości.


- Tak silny urok może złamać tylko jedna rzecz - podniósł na nią wzrok. - Prawdziwa miłość. - Anna na samym początku nie zrozumiała. Chciała się spytać, lecz troll był szybszy. - Akt prawdziwej miłości może roztopić Elsie serce.
- Czyli… - zaczęła. - ...znaczy się… ona nie musi być taka…
- Nie, to nawet nie jest jej natura. - przerwał troll widząc, że Anna nie potrafi dobrać słów. - Twoja siostra w rzeczywistości jest całkowitą przeciwnością. - Anna powoli przyswajała informacje. Nie mogła sobie wyobrazić swojej siostry, która byłaby dla niej dobra. To było nie do pojęcia. Zawsze te ciemnoniebieskie oczy patrzyły się na nią z wielką obojętnością,nierzadziej gniewem. Ale tak naprawdę ją kochała. Było w niej coś, co podtrzymywało ją w tym ,wypranym z uczuć, życiu na zamku. Nie mogła tego zrozumieć, ale oddalając się z miasta bardziej tęskniła za siostrą, niż za Arendelle.
- Księżniczko - Baltazar wyrwał ją z zamyślenia. - Mimo iż wydaje ci się to trudne, winnaś wrócić tam i walczyć.
- Jak… - spytała osłabionym głosem. - ... przez kilkanaście lat nie udało mi się niczego osiągnąć, choć próbowałam ją przekonać, żeby przestała traktować ludzi w ten sposób.
- Przykro mi, ale w tej sprawie nie mogę pomóc, musisz to zrobić sama. - odparł ze smutkiem na twarzy. Anna kiwnęła głową, po czym ,wraz z Kristoffem ,wyszła bez słowa.
- Hej, zaczekaj…
- Podwieź mnie do Arendelle. - Kristoff zdziwił się na to zdanie.
- Anno… proszę, uspokój się… niedawno przeklinałaś tamto miejsce! Przeiceż…
- Baltazar mówi, że muszę tam wrócić… i walczyć o moją siostrę, niemniej o Arendel.
- To tylko staruszek! On nie ma pojęcia…
- Sam powiedziałeś, że to najmądrzejszy człowiek… a właściwie istota, jaką znasz.
- Tak, tak ale… - Kristoff nie potrafił znaleźć słów. Dwójka stała patrząc się na siebie ,nie wiedząc, co robić.
- Dobrze, w takim razie pójdę ta sama… pieszo…przez lodowate góry… w nocy, między wilkami... - Kristoff westchnął.
- No dobrze, niech ci będze ,skoro już tyle przeszliśmy nie możemy tak poprostu się rozstać - wszedł do jednej z chatki. Po chwili wrócił z niej trzymając linę, hak i torbę. - Idziemy do Oakena… - popatrzył się na Annę jeszcze raz, po czym udał się na północ.

Tymczasem w Arendelle Elsa chodziła nerwowo po zamku. Zastanawiała się, co może teraz zrobić. Ma to, czego chciała - władzę i bogactwo. Ale jak ma to wykorzystać? Osiągnęła cel, ale co teraz? I ponownie usłyszała dźwięki na dziedzińcu - dźwięki strajku. Westchnęła. ‘Czy oni nie rozumieją, że te dźwięki mnie rozpraszają?!’
- Zamknąć dziedziniec! Nikt ma mi nie przeszkadzać!
- Ale pani… - odezwał się nieśmiało Kai. - Lud głoduje! Nie ma środków do życia! Liczba mieszkańców z dnia na dzień się zmniejsza…
- Będzie mniej kolejek! Przestań się sprzeciwiać i wykonaj rozkaz! - Stworzyła z szarego lodu ścianę, która wypchnęła Kaia z sali tronowej, zanim cokolwiek zdążył odpowiedzieć. Wreszcie, gdy dźwięki zostały stłumione, królowa udała się na balkon. Uniosła rękę. Temperatura zmniejszyła się jeszcze bardziej, pojawił się silny wiatr i zaczął padać śnieg.
- Może to was uspokoi!!! - krzyknęła z balkonu z całej siły, po czym odwróciła się i poprawiając sukienkę królewskim krokiem wyszła z balkonu rozkazując drzwiom (które teraz były pokryte lodem), by się zamknęły. - Nikt nie będzie lekceważył mojej władzy! Nikt nie śmie mi przeszkodzić! - Krzyknęła na żołnierzy Arendelle stojących na korytarzu. - Na stanowiska! - zatrzasnęła za sobą drzwi do swojej komnaty. Westchnęła. ‘Uspokój się… to tylko nic nie znaczące detale...’ - lód powoli zaczął znikać ze ścian, a Elsa odprężała się. - ‘Dobrze… właśnie tak… spokojnie… co by teraz zrobić...’ - zastanawiała się. Miała teraz cały kraj we władaniu. Żołnierze byli na jej pstryknięcie palcem, podobnie, jak słudzy na zamku. Anna już jej przeszkadzała, a ci przeklęci ludzie nie mieli z nią szans. Właśnie… obywatele Arendelle. Pomiatanie nimi było ogromną frajdą. Ale co z tego… nawet największa zabawa po jakimś czasie kiedyś się znudzi. Właśnie przed chwilą pogorszyła ich warunki życia do minimum. A to już w ogóle nie sprawiało jej frajdy - zrobiła to ze złości. Inną sprawą było to, że gdyby kontynuowała się z nimi “pieścić”, w końcu nie wytrzymaliby i… jak to pomyślała Elsa? “Pozdychali”. - ‘Słabizna… jak można nie lubić lodowatej zimy? Przecież to takie fajne uczucie, taka fajna zabawa, chodząc na dworze, podczas gdy pada na ciebie puch strącając cię i turlając...’ - uśmiechnęła się - ‘...ale ty się podnosisz i idziesz dalej… stawiasz czoła wyzwaniu i dumnie wypinasz pierś na przeciw wiatru…’ - nagle Elsa otworzyła oczy… ale zaraz po tym je zamknęła. - ‘Nie… banalny pomysł. Nie jestem już małą dziewczynką, czy nastolatką… królowa nie ma czasu na takie zabawy. Ona musi się zajmować państwem.’
- Ach! - krzyknęła, nutka gniewu w jej głosie… jednak nieporównywalnie spokojniejszego i mniejszego niż tego, który towarzyszył jej przed chwilą. - Tu trzeba działać… poruszyć państwo do zrobienia czegokolwiek! - mówiła do siebie, by dodać sobie otuchy. - Mam żołnierzy, rozpętam nimi wojnę! Oj, tak! Genialny pomysł! Chociaż… nie. nie… Arendelle ma zbyt słabą armię… ale! Przezież ja mam moce! Mogę stworzyć armię wielkich, śnieżnych potworów, które rozpętają piekło na ziemi! - popatrzyła się w lustro z diabelskim uśmieszkiem. - Oj, tak… Elsa, królowa… wszystkiego… jak ładnie to brzmi… hmmm… nie, nie ładnie… - westchnęła. - Poza tym… wszyscy by się o mnie dowiedzieli… o mnie i o moich mocach… tego przecież bym nie chciała, przyrzekłam… czemu ja gadam do siebie?! - zdziwiła się. Złapała się za głowę, kiedyi gniew znów przejmował nad nią kontrolę. - ‘Spokojnie, Elsa… spokojnie… zrobię coś na niewielką skalę… nie chcę wojny… coś wewnątrz państwa… coś, co nie będzie denerwować… może...’ - i wtedy wpadła na pomysł.
- Racja! - uśmiechnęła się. - przecież Arendelle ma tyle sekretów ukrytych dla zwykłych obywateli… a ja mogę znać je wszystkie! Oj, tak… to będzie niezła zabawa! - Stworzyła łyżwy i ruszyła pokrywając podłogę przed sobą lodem. Gdy zmierzała do królewskiej biblioteki, na jej ustach pojawił się diabelski uśmieszek… ponownie.

W Arendelle powstała mała siatka konspiracyjna. Warunki były nie do wytrzymania. Planowano zrobić kolejne powstanie. Większość się włączyła, gdyż uznała, że nie mają wiele do stracenia. Kiedy wyciekły plotki, co stało się z księżniczką, w mieście stało się jeszcze goręcej. Zwołano sporą część ludności. Rozważano różne opcje i likwidowano błędy popełnione w przeszłości. Plan polegał na rozbiciu szyków i zdobyciu zbrojowni na obrzeżach miasta i wytoczeni ciężkiego sprzętu przeciwko królowej. Nie ustalając wiele więcej mieszkańcy przystąpili do powstania.

Tymczasem Anna siedziała w saniach obok Kristoffa. Spoglądała na las, próbując się uspokoić. Kiedy doszli do Oakena, Anka zdziwiła się, dlaczego zaufała trollom, przecież w ogóle ich nie znała. Ale mowa Baltazara wydawała się zbyt mądra i przekonująca ,by po prostu dać sobie spokój z całą sprawą, choć może to po prostu miłość do siostry ją pchnęła.

Nie wiedziała jak ,ale pragnęła pomóc Elsie zejść ze ścieżki nienawiści. Od czasu rozmowy ze starszym trollem ,czuła się jednak jakby nic nie straciła, musiała po prostu sprostać jednemu zadaniu, jakim było zdjęcie uroku ze swojej siostry.

- Hej! - Kristoff przerwał jej rozmyślania.
- Tak? - Anna westchnęła.
- O czym myślisz?
- No a jak ci się wydaje? Właśnie idę na spotkanie z rozgniewaną siostrą, którą rzekomo mogę uleczyć. - Ponownie nastała cisza.
- Jak masz zamiar to zrobić?
- Cóż… - Anna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Długo nad tym myślała i… to tyle. - Wrócę do Arendelle i zobacze co dalej.
-Chcesz improwizować w takiej sprawie ?
-Na razie to mój jedyny pomysł.
-W sumie racja…
Nastała chwila ciszy ,dzięki czemu Anka miała czas na dalsze rozmyślenia ,jak to ma dalej wyglądać. Po kilkunastu minutach jazdy ,w stronę królestwa Anna i Kristoff dotarli na miejsce. Ich oczom ukazał się obraz zimy ,o jakiej nigdy nie śnili. Wszystko było pokryte grubą warstwą lodu, sople zwisały właściwie ze wszystkiego co tylko znajdowało się w zamku i najbliższej okolicy ,drzewa były pokryty szronem a niektóre nawet cienką lodową pokrywą. Widok ,pomimo tego że był jak z bajki, budził małe przerażenie ,ponieważ mogło tak zostać już na zawsze. Było bardzo zimno ,kiedy para otworzyła wrota do miasta, zaczął prószyć śnieg. Kiedy księżniczka przekroczyła próg zamku zauważyli ją poddani. Jeden z nich podbiegł do niej i uściskał ją mocno ,co po kilku chwilkach uczynili inni. Bardzo kochali Annę, chcieli by to ona została władczynią państwa.Podczas panowania Elsy kraj pogrążył się w skrajnym ubóstwie ,dlatego też planowano powstanie przeciw królowej. Kiedy Anna się o tym dowiedziała ,nie tracąc czasu ,wbiegła na nieco wyższy punkt w królestwie i próbowała odwieźć wieśniaków od ich zamiarów, lecz jej nagminne prośby i błagania zdały się na nic. Tłum nie słuchał dziewczyny ,tylko poszedł do pobliskiej karczmy ,gdzie planowana była cała strategia. Niedoszli powstańcy ufali Annie ,ponieważ mieli ją za jedną z nich ,pomimo jej królewskiego pochodzenia. Zrozpaczona ,a zarazem przerażona, księżniczka, ujęwszy Kristoffa za rękę, pomknęła w stronę pałacu.

ocenił(a) film na 9
kabaretyk

-Ej ,ej ,ej co ty robisz?!
-Ratuję moją siostrę!
-Dlaczego, nie widzisz co się przez nią dzieje w królestwie ,jak cię traktuje ?!
-To nie jest prawdziwa ona.
-O czym ty mówisz, jeśli ktoś jest zły ,nie znaczy że nie jest sobą.
-To lodowa igła w jej sercu.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Powiedziały mi trolle.
Anna weszła z trudnością po pokrytych lodem schodach, po czym próbowała otworzyć zamarznięte drzwi.
-Nic z tego!-Krzyknęła do Kristoffa na dole.-Zamarzły na kość!
-Chyba nic z tego!-Odpowiedział.
-Właśnie to powiedziałam.-pomyślała Anna.
-Może poczekamy na tłum ,aż wyważy drzwi?
-Wtedy nie będziemy mieć czasu ,by ostrzec Elsę!-Powiedziała ,schodząc po stopniach.
-Masz przy sobie narzędzia do wspinania ?-Zapytała.
-Zostały w saniach.
-Ach!Czekaj tu!
-Nie ma mowy ,żebyś szła sama.
-Kristoff to tylko kilkanaście metrów, nic mi się nie stanie.
Mężczyzna pomyślał chwilę, w sumie Anna miała rację, nie było nic niebezpiecznego po drodze ,lecz droga do sań pokryta była ,wyjątkowo śliskim lodem więc nim dziewczyna przyniosłaby harpun minęłoby mnóstwo cennego czasu.
-Nie, ja pójdę ,ty nie masz butów do poruszania się po takim lodzie.
-Dobrze idź, tylko pośpiesz się.
Kristoff zdecydowanym krokiem ruszył w stronę bram. Anna w tym czasie wypatrywała wieśniaków ,którzy niedługo mieli się zjawić. Cóż ,chłopak po kilku chwilach stanął przy saniach i wyjął z nich dwa kilofy oraz długa linę z hakiem.Nie zwlekając zawrócił.
-Kristoff pośpiesz się ,oni zaraz tu będą, spójrz!-Anna wskazała na zbliżający się z oddali tłum.
-Idę! Umiesz się wspinać?
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
-Żartujesz?
-Nie ,ale to nie może być trudne.-Zabrała dwa żelazne kilofy z ręki Kristoffa i obwiązała się liną ,po czym weszła po schodach ,o mało się nie przewracając. Wbiła jeden w lodową ścianę ,która pokrywała cały pałac, po czym tak samo zrobiła z drugim. Stękała z wysiłku.
-Uch! No dobra ,to jednak jest trudne.
-Może lepiej ja to zrobię.-Zaproponował, po czym przejął inicjatywę. Kiedy znalazł się już na szczycie zrzucił Annie linę ,po której ta się wspięła.
-Zaraz ,po co my tu właściwie jesteśmy ?-Zapytał zdziwiony.
-Zejdziemy do pałacu włazem ,który jest gdzieś... tutaj, dasz radę go otworzyć?
-Pewnie ,że tak.
Kiedy Kristoff otworzył właz ,Anna obiązała harpun wokół jednego posągu ,który stał na szczycie zamku, tym samym spuściła linę do włazu ,po której weszli do budynku.
Pomieszczeniem ,do którego się dostali ,był korytarz więc Elsa ich nie zauważyła.
-Myślę ,że będzie w sali tronowej.-Powiedziała dziewczyna.
-A nie lepiej będzie kierować się śladem lodu?
-Krostoff...on prowadzi do sali tronowej.
-Ach no tak, więc idziemy!
Z każdym krokiem ,bliżej sali stawało się coraz chłodniej.
-Chcesz kurtkę?-Zapytał Kristoff.
-Nie trzeba ,mam płaszcz, ale dziękuję- Uśmiechnęła się z wdzięczności. Był to jej pierwszy uśmiech od czasu wizyty u trolli.
Po kilku minutach wędrówki ,stanęli naprzeciw sali tronowej. Drzwi do niej były pokryte grubym lodem.
-Masz przy sobie kilof? - Zapytała Anka.
-Nie ,chyba został na dachu.
-No nic, trzeba będzie pukać...ELSA!!!-Zakrzyknęła.-To ja twoja siostra!
-Anna?-Powiedziała sama do siebie królowa, po czym podeszła do drzwi i otworzyła je jednym skinieniem ręki.
-Elsa!-Anna rzuciła z gorącym uściskiem na siostrę, jakby myślała że już ją straciła.-Nic ci nie jest.-Odetchnęła.
-Co?O czym ty mówisz?-Odepchnęła od siebie Ankę.-Chyba wyrzuciłam cię z pałacu ,o ile dobrze pamiętam.Czego tu jeszcze szukasz?
Anna trochę zniesmaczona zachowaniem siostry odpowiedziała.
-Więc, jest taka mała sprawa,że...no widzisz, mieszkańcy naszego państwa zaraz tu będą i ja... wiem co planują…
-Co mianowicie?
-Oni chcą cię zdetronizować ,planują powstanie przeciwko tobie, próbowałam ich powstrzymać ,ale oni mnie nie słuchali.
-Co !?
-Nie chciałam żeby to tak wyszło ,ale twoje rządy doprowadziły niemal do upadku kraju.
-Och…-Elsa nieco sie zmartwiła.
-Próbowałam zmienić ich nastawienie ,ale do nich nic nie dociera…
-No cóż…
-Dlatego musisz zakończyć rządy i odejść stąd ,zanim komuś stanie się krzywda.
-Nie ma mowy.-Powiedziała stanowczo Elsa.
-Co, ale jak to ?
-Ty naprawdę myślisz ,że jestem taka głupia?
-Nie rozumiem…
-Próbujesz mnie wyrzucić z mojego królestwa, po tym jak ja wyrzuciłam ciebie, i uważasz że nie wpadnę na to ,że spiskujesz razem z nimi!!-Elsa rozgniewała się.
-Elsa to nie tak! Nigdy nie zdradziłabym własnej siostry!
-Odejdź stąd ,zanim zamrożę ciebie i twoich poddanych!
-Jak to moich?!
Wtem rozmowę przerwało łupanie z niższego piętra.
-To oni! Elsa uciekaj ,nie zdziałasz nic krzywdzeniem poddanych ci ludzi. Jeśli ich wszystkich zamrozisz ,będziesz władać pustym królestwem, będziesz władcą pustego państwa.-Powiedziała rozczulonym głosem.
Elsa popatrzyła się na siostrę ,jakby prosiła ją o pomoc.Spojrzenie to nie trwało jednak długo,bo chwilę przerwał tłum ,który wleciał niczym wicher do sali tronowej. Ludzi zaczęli strzelać z łuków i podpalać zasłony. Inni zaś wyciągnęli swoje miecze i nacierali na królową. Wtem Anna postanowiła bronić siostry. Stanęła pomiędzy nią a tłumem wyciągając rękę w stronę w stronę atakujących ludzi.
-Nie skrzywdzicie mojej siostry!
-Anno oszalałaś ?Nie widzisz co ta wiedźma zrobiła z naszym krajem, z naszym dobytkiem ...co zrobiła z tobą ?-Odezwał się jede3n z wieśniaków.
-Widzę co zrobiła, ale czy nikt z was nie jest w stanie wybaczyć ? Przecież każdy z nas popełnia błędy.
-Ale nie na taką skalę droga aniu!-Odezwał się kolejny poddany.
-Elsa nie jest sobą ,ona nie zrobiłaby czegoś takiego.
Wsród tłumu zaczął się szept. Ludzie mówili do siebie:
-Ona zwariowała!,-Przecież ona chyba nie zna swojej siostry. Wtem Jeden z tłumu wykrzyknął.
-Na królową ,nie przejmujcie się tą zdrajczynią!
-Co! Nie!!-Krzyknęła Anna- Wtedy Elsa wystrzeliła z obu rąk strummień lodu ,który zamroził kilku poddanych.
-Uciekajmy. - Anna chwyciła Elsę za rękę i pociągnęła ją za sobą.
-Czemu to robisz? Przecież przez tyle lat traktowałam cię w taki okropny sposób,a ty teraz mnie ratujesz?-Elsie zaczęło topnieć powoli serce.
-Robię to ponieważ jesteś moją siostrą, którą w jakiś sposób nadal kocham.
Biegłu przed siebie i przed siebie,aż w końcu dotarły na pałacowy balkon. Elsa wyczarowała lodową zjeżdżalnie ,po której zjechały na dziedziniec.
Nie było już śliskiego lodu , ponieważ Elsa go roztopiła.
-Bramy są już blisko !-Krzyknęła Anna ,gdy wtem jeden z powstańców wystrzelił strzałę z łuku ,która ugodziła Elsę ,a ta upadła.
-Nie dam rady iść dalej.-Anna pierwszy raz zobaczyła łzę na policzku siostry.
-Nie zostawię cię tu przecież, już prawie się odmieniłaś.
-Co?-Elsa spojrzała na Annę ze zdziwieniem
-Nie ma czasu na wyjaśnienia.-Anna podparła siostrę i czym prędzej biegła.
Elsa ostatkiem sił stworzyła nie wielką armię śnieżnych potworów ,których celem było bronienie jej i siostry.Po paru chwilach były poza murami miasta, ukryły się w lesie ,żeby żaden poddany ich nie zranił. Elsa była ranna. Anna widząc to wzięła kawałek materiału z sań Kristoffa i opatrzyła jej ranę.
-Anno , muszę ci coś wyznać.
-Co takiego? - Elsa zawahała się. Pomimo topniejącego serca ciągle pragnęła władzy.
- Anno… ja… - Ale nie zdążyła nic powiedzieć. Zemdlała.
- Elso! - Zacisnęła prowizoryczną opaskę mocniej. - trzymaj się… wyjdziesz z tego… nic ci nie będzie.

I właśnie w chwili, gdy królowa straciła przytomność rozbiły się wszystkie jej siły. W zamku wszystkie bałwany w mgnieniu oka rozpadły się na kawałki. Zapanował spokój. Wściekli wieśniacy ciągle jednak łaknęli zemsty. Zaczęli przeszukiwanie zamku. Jednak stawali się coraz bardziej spokojni, powoli słońce roztapiało lód i ocieplało powietrze. W końcu Gerda i Kai mieli swobodę ruchów. Zastanawiali się co robić, jak szukać Anny… przecież mieszkańcy jej nie znaleźli. Ale wtedy zobaczyli światło przy lesie, na półwsypie. - ‘No przecież!’ - pomyślała Gerda - ‘Uczyłam księżniczkę odbijania promieni słonecznych lustrem!’ - od razu tam poszli. Zastali Annę próbującą przetransportować Elsę do zamku - bezskutecznie. Na szczęście Gerda poinformowała Kristoffa, przez co królowa bezpiecznie trafiła do skrzydła szpitalnego w zamku.

Ciemność.

Elsa powoli wyłaniała się z niej. Powoli wracała do świata żywych. Po przebudzeniu się ,zaczęła się rozglądać na prawo i na lewo. ujrzała Annę. Łzy zaczęły napełniać jej oczy. Czym prędzej rzuciła się z uściskiem na siostrę.-Anno!.-krzyknęła.
-Elsa?!-Anna wyrwała się z zamyślenia, po czym odwzajemniła uścisk.Ale to nie był taki zwyczajny uścisk.Trwał on bardzo długo, był tak mocny jakby siostry nie wiedziały się przez klkanaście lat. A przecież najdłuższy czas przez jaki się nie widziały trwał niespełna miesiąc. Anna zapomniała wszystko co złe wyrządziła jej siostra. Łzy radości zagościły na jej policzku.
-Teraz już wszystko będzie dobrze. Zmieniłaś się…
Słońce świeciło przez szyby szpitala. Wszystkie chmury zostały rozproszone. Było ciepło ,ptaki zaczęły śpiewać. Anna poczuła ,że nie brakuje jej już niczego. Miała swoją siostrę ,która zaczęła odwzajemnić jej miłość. Kiedy uścisk się skończył Elsa oznajmiła Annie nowinę.
-Aniu to ty jesteś prawowitą królową Arendelle.
-Jak to?-Spytała zdziwiona.
-Znalazłam testament rodziców. Tobie przepisali władzę!-uśmiechnęła się z entuzjazme.
-To...to wspaniale! Nie wiem co powiedzieć. O matko!-złapała się za głowę.-To cudowna wiadomość, będę najlepszą królową jaką tyko mogę być…ale zaraz, przecież ja nie mam doświadczenia! To wielka odpowiedzialność , a co jak się nie nadam ?,co jeśli poddani nie zechcą mnie na królową?-Zdenerwoała się nieco.
-Ej Aniu , ja ci mogę w tym pomóc. Zawsze chciałam być kimś w rodzaju doradcy króla, a w tym przypadku królowej.
-Dziękuję Elsa.-Przytuliła ją ponownie.

Nowy dzień. Słonce ogrzewało całe królestwo. Wieśniacy długo świętowali koronację Anny. Elsa cieszyła się z radości swojej siostry. Urządzono wielką ucztę by hucznie powitać nową królową. Było wszystko. Dobre jedzenie , znakomita muzyka, a atmosfera nie zmieniała się przez długie tygodnie z przeszczęśliwej na szczęśliwą.
-Zaczynamy nowy rozdział w historii tego królestwa.-Uśmiechnęła się Anna do swojej siostry.
-Nowy rozdział ,ale zdecydowanie lepszy od poprzedniego.
Siostry oglądały cudowny zachód słońca. Było pięknie...w królestwie Aredelle.

KONIEC

ocenił(a) film na 8
kabaretyk

Takie raczej...słabe. Niby jest jakiś pomysł, ale opko jest takie...gimnazjalne? Mnóstwo powtórzeń, kiepsko stylistycznie, zdażają się literówki(ale to nie jest aż tak ważne). Fabuła pędzi do przodu, ale nie widać charakteru postaci, wszystko dzieje się"bo tak".
Jednak, widzę tu odrobinę potencjału. Koncept nawet ciekawy, gdyby popracować nad warsztatem, to może by coś z tego było.

Ogólnie rzecz biorąc: nie jest klasyczne "zue" opowiadanie, ale do jako-takiej jakości trochę brakuje.

ocenił(a) film na 9
Meryterk_Metsej

oczywiście ,że tak :P ja się zgadzam z twoją opinią. Wiesz moje pierwsze opko w sumie ,coś nie czuje powołania.

Muszę ci powiedzieć ,że szybko czytasz xD

ocenił(a) film na 10
Meryterk_Metsej

Przeczytałem i prezentuje się o wiele gorzej, niż to sobie wyobrażałem :/ Niestety... jednak współpraca nie wychodzi mi tak ładnie jak pisanie solo. Może powinniśmy się rozdzielić, kto wie.

kabaretyk

Jak na pierwszy raz to nie jest źle ;)
Ogólnie fabułą okay, ciekawy pomysł na przedstawienie Elsy jako tej złej. Najbardziej w tym wszystkim boli szybkie tempo akcji przez co tracą na tym postacie. No i sporo powtórzeń. Ale się czepiam xd
Reasumując - mogło być gorzej, nie ma co się łamać :P

ocenił(a) film na 10
FrozenFanPL

Dziwnie wyszło... mieliśmy małe sprzeczki na końcu op z kabaretykiem, nie mogliśmy się zgodzić co do wielu rzeczy. No i poinformował mnie, że coś tam kombinował cały czas w tekście, coś zmieniał tu i tu. Ja na przykład dopisałbym, że Elsa je czekoladę, a nie morele. Trochę bym zmienił... mogłem mu powiedzieć, żeby jeszcze nie publikował kiedy mnie pytał... ale nie pomyślałem o tym :/

ocenił(a) film na 9
FrozenFanPL

Dzięki za wyrozumiałość ,że pierwszy raz opublikowałem opko :D Nawet nie spodziewałem się takich miłych opinii ,dziękuję :D hehe

kabaretyk

W końcu.. Naprawdę ćwiczyłeś moją cierpliwość. Tyle czekać... Ale się doczekałam.

Dopiero teraz bo musiałam się zastanowić jak to ocenić.

Pomysł fajny, tylko brakuje mi evil w tej evil Elsie.. za mało podła.. ale na tle tego jaką ją znamy, w skali od 1 (Elsa z filmu) do 10 (np Skaza) daje jej mocną 5+ więc źle nie jest. Jak na pierwsze opko, na prawdę nie poszło ci tak źle. No to wracając.. Pomysł na +, odzwierciedlenie relacji +. jedyne co mi nie pasuje to ta niejednorodna fabuła, są fragmenty dobre, ale są takie, że można uznać, iż dzieli je ogromna przepaść, wielkości Rowu Mariańskiego.

Ogólnie jestem zaskoczona :)

ocenił(a) film na 9
filmomanka_6

Dzięki ,naprawdę spodziewałem się więcej krytyki ;) Miło mi :D

Co do Evil Elsy to jednak mogła być bardziej złowieszcza , faktycznie. Fabuła może i nie porywa ,bo jednak pędzi ,jest kilka nie dopatrzeń ,ale już nie było co odwlekać ,bo opko miało być w listopadzie a mamy luty. Troszkę się przeciągnęło :P Głównie zainspirowały mnie concepty ze złowieszczą królową śniegu.

http://24.media.tumblr.com/tumblr_n1jnjkxvJ01qdny4ho1_1393318640_cover.jpg
http://media.tumblr.com/225d46257514e5d319d0579f1a06c187/tumblr_inline_n4uxn62zF A1rn3e8m.png i takie tam.

Ale tutaj też są różne odejścia od zamysłu. W orginale Anna i Elsa nie były spokrewnione, Anna była celowo przeklęta i jedynym sposobem na rozmrożenie serca , była podróż przez skute lodem ziemie ,Hans ,z tego co wiem , miał być dobry.

No ,w każdym razie dziękuję za miłą mini-recenzję . :D

ocenił(a) film na 5
kabaretyk

No pana opowiadania to na pewno nie odpuszczę. Przeczytam w wolnej chwili. ;)

ocenił(a) film na 9
G00N3R

dziękuję :D miłej ,,lektury,, :P

ocenił(a) film na 5
G00N3R

Całkiem ok, ale te twoje pierwsze "zapowiedzi" dawały nadzieję na solidny kampowy szit, więc mimo wszystko zawód.

Fabuła totalnie skopana, motywacje bohaterów są lekko mówiąc nielogiczne (odejmujesz z Elsy tą cząstkę evil i praktycznie nic nie zostaje, zero charakteru), albo wcale ich nie ma. Początek był naprawdę zły, środkowa część (ta u trolli i wcześniej) była ok i już myślałem, że będzie coraz lepiej, ale opowiadanie kończy się zdecydowanie za szybko i wydaje się urwane.

Stylistycznie to tak między bazgrołami gimnazjalisty i pisarzem wannabe. Wystarczyło na spokojnie przeczytać jeszcze raz całość i nie byłoby tych dziesiątek powtórzeń i literówek.
Anyway, liczyłem na absurdalno-klozetowy odjazd by Kabaretyk, ale tym razem muszę obejść się smakiem.
Powodzenia w następnych opowiadaniach, lepiej pisz solo. ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones