Właśnie jestem po seansie "Kreta". Lubię motywy związane z nomenklaturą PRL i cieszyłem się, że wreszcie ktoś poruszy ten temat. Jednak zawiodłem się na tym filmie. Zero jakiejkolwiek akcji, przewidywalny do bólu. Jeśli by to był film stworzony na autobiografii jakiegoś działacza Solidarności to jeszcze by przeszło, ale to jest historia, która powinna wciągać, a tego nie robi. Podsumowując w ogóle nie wykorzystany potencjał zagadnienia SB, agentów itd. Co do aktorstwa to taki sobie Szyc, wszędzie gra tak samo. Nieprzekonywująca Czerwińska. Dziędziel jak zwykle na tym samym b. dobrym poziomie. Pszoniak też dobry, ale on to jest stworzony do roli działaczy komunistycznych/SB-eków. Do tego parę niepotrzebnych wątków jak ten z kupnem samochodu. Jaki jest cel pokazywania tego wątku? Ogólnie film oceniam na 5/10.
Cel? moze tworcy chcieli pokazac, ze po tym jak juz uniewiniono "Kreta" wszystko w rodzinie zaczyna wracac do normy i sie powoli ukladac. Zona broni magistra, kupuja wymarzony samochod, itd..... tak to odebralem, chociaz tez uwazam, ze to niczego nie wnosi za bardzo do filmu....
Wątek kupna samochodu ma uzasadnienie. Paweł i Ewa są młodym małżeństwem, które ma małe dziecko na utrzymaniu. Ciągle brakuje im pieniędzy, żeby samodzielnie stanąć na nogach. W scenie na lotnisku (po powrocie z Francji) Paweł prosi Zygmunta by ten pożyczył mu pieniądze z odprawy jaką dostał w kopalni. Zygmunt jednak twierdzi, że wpłacił je na fundusz inwestycyjny. Jak się później okazuje kłamie, naprawdę przekazał te pieniądze szantażującemu go SB-ekowi. Paweł jest zmuszony wziąć kredyt.
Dzięki temu w późniejszej części filmu ma pieniądze na wykupienie teczki ojca - to po pierwsze. Po drugie - dla Pawła staje się jasne, że za ich problemy z pieniędzmi odpowiada były SB-ek, a to jeden z motywów finałowej zbrodni.
Wątek z kupnem auta jest powiązany z tym, że Paweł chciał zmienić "zawód" i zostać taksówkarzem. Samochód który kupuje ma zresztą na dachu koguta. A z tym następnie wiąże się przekazanie pieniędzy SBkowi, za które miał zamiar kupić samochód (w scenie z autem jest mowa o zaliczce i zapłaceniu całości za dwa tygodnie). To pokazuje, że Paweł niejako poświęcił swoje marzenia i plany dla ojca. Nie widzę tu żadnych niepotrzebnych wątków...
Mógł tak samo zabrać te pieniądze, które dał esbekowi i kupić sobie te autko. Później i tak kupuje ten samochód.
Tak, ale wydaje mi się, że w momencie kiedy zdecydował się zapłacić za teczkę nie myślał jeszcze o zabójstwie. Po prostu był zdecydowany uratować ojcu skórę kosztem swoich planów. Wiadomo, że prędzej czy później i tak odłożyłby na taksówkę, ale w tym momencie było to poświęcenie.
BTW: Nie zauważyłem, żeby w filmie pokazane było, że kupuje jednak to auto już po zabójstwie...
Dizzi wyjasnil idealnie. Fundusz emerytalny to tylko przykrywa gdyz pieniadze szly na sbka. Czepiacie sie samochodu a jakby sie zaglebic to mogl miec tez takie podloze ze Pawel wydal swoje oszczednosci przeznaczone na samochod na teczke ( w filmie nie bylo pokazane aby wyciagal mu z kieszeni przy podpaleniu wiec zapewne te pieniadze mu zostawil) Radze idzcie na jakies polskie romansidlo typu To nie tak jak myslisz kotku a jak nie rozumiecie niektorych watkow to zamiast krytykowac i wstaiwac oceny tylu 3/4 to poczytajcie troche o tych czasach bo tylko psujecie srednia filmu ktory naprawde jest dobry
Podpisuję się ręcami i nogami :).
Nastawiałem się na dobre, polskie kino w starym stylu. Takie moralnego niepokoju. Akcja z samochodem i SB-kiem na końcu spowodowała, że reszta włosów z głowy mi uciekła sama, bo większość wyrwałem sobie z nudów. Na miejscu Pawła strzeliłbym żonie liścia za taki numer, jaki próbowała mu wykręcić i wręczył walizkę i bułkę na drogę. A on ją tuliśnie i całuśnie. Ale ogień rozpalać to miał cojones. Bzdura.
Całość wyszła marnie. Obejrzeć, zapomnieć, nie wracać.
Nie wiem, o co chodzi z żoną i liściem, ale ogólnie jestem zdecydowanie przeciw.
Zgadzam się natomiast z resztą wypowiedzi. Film jest zupełnie nijaki -- zrealizowany w miarę poprawnie, temat potencjalnie ciekawy, natomiast scenariusz beznadziejnie słaby. Taką historię można wymyślić w godzinę, bo nie zawiera niczego wykraczającego poza historyczny banał. Nie dowiadujemy się absolutnie niczego nowego, opowieść jest bardzo przewidywalna, a postacie jednowymiarowe. Najgorsze jednak w tym filmie jest pomieszanie gatunków -- z nieco rozwlekłego i meandrującego kina dramatu obyczajowo-psychologicznego fabuła dokonuje w ostatnich kilkunastu minutach absurdalnego zwrotu o charakterze sensacyjnym, który całość praktycznie stawia na głowie.
Podsumowując: dobry patent biznesowy -- zrobić kasę na polskiej historii, panie francuski reżyserze.
"Nie wiem, o co chodzi z żoną i liściem, ale ogólnie jestem zdecydowanie przeciw."
Chętnie bym wyjaśnił w czym rzecz, ale na szczęście film już w dużej mierze wywietrzał mi z głowy. Zastosowałem się do własnych porad :). Pamiętam tylko bardzo ogólnie, że zamiast go wspierać to chyba chciała odejść, albo go nawet szantażowała, że ojca ma porzucić, bo szkodzi im obojgu...? Coś w tym guście. W każdym razie pamiętam niesmak, bo cała akcja nijak się miała do roli kochającej żony i synowej, a przecież takową rzekomo była. Liść się należał jak psu buda :).
Dałem 6 ale odejmuję 1 za dykcję , niektórych kwestii Dziędziela i Pszoniaka nie da się zrozumieć . Nie wiem czy to wina technika dźwięku , czy papierosów. Dobra gra aktorska, zmarnowany potencjał. Z wypowiedzi postaci wnioskuje że akcja dzieje się w 2011r . ( 30 lat po stanie wojennym). Lecz wszystko jakoś tak przesiąknięte klimatem wczesnych 90.