Przede wszystkim film uświadomił mi, że prawdziwy komuch pozostanie komuchem aż do śmierci - mam tutaj na myśli postać S. Garbarka. Ten system wartości raz zaszczepiony w umyśle człowieka, ginie dopiero razem z nim. Dlatego dopóki to zdradliwe ścierwo żyje wśród nas, Polska będzie wyglądać tak jak teraz wygląda. Filmowy Paweł w pewnym momencie próbuje wmówić ojcu i jego przyjacielowi (scena we Francji) że komunistów już nie ma. Ale i on kilka chwil później uświadamia sobie, że był w błędzie.
Główny bohater donosił tylko dlatego, że został do tego zmuszony - na szali postawiona została najpierw jego żona, później jego syn. Myślę, że gdyby chodziło o jego własne życie - postąpił by inaczej.
tak, tak szukanie sobie wroga to naturalny mechanizm, szczególnie gdy w życiu osobistym czy politycznym nie wiedzie się najlepiej. Daj sobie spokój.
Zresztą w filmie rzekomy "komuch" krył Dziędziela, co prawda za kasę, ale mógł wziąć kasę, a i tak go wydać, a "koledzy" z solidarności już tacy chętni do pomocy nie byli, dopiero po procesie twierdzili jak to bardzo go lubią.