Zwycięzca III Festiwalu Polskiego Kina Niezależnego organizowanego przez TVP2, film znanego polskiego twórcy offowego, Dominika Matwiejczyka, opowiada fragment z życia mieszkańca typowego wrocławskiego osiedla, który postanawia zrobić coś ze swoim losem. Dosyć ma bezcelowego spacerowania z kolegami, pragnie zostać hiphopowcem.
"Krew z nosa" została doceniona już wielokrotnie. Obraz ten otrzymał kilka liczących się nagród i podbił serca amatorów kina niezależnego. Ja natomiast, pragnę przedstawić swoje zdanie na jego temat tego tytułu.
To, że film jest o idiotach wcale nie znaczy, że powinien być idiotyczny i kierowany do idiotów. Szanowny Pan reżyser bije widza po twarzy serwując mu wyjaśnienia wszystkiego co się dzieje, co się działo i tego, o czym jest mowa w filmie.
Jeden mówi drugiemu o napisach na murze, opowiada wszystko dokładnie ze szczegółami, w tym momencie wchodzi scena, w której powstają napisy na murze. To nie jest pokazywanie, lecz wbijanie do głowy i tłumaczenie jak dziecku bez wyobraźni.
Niesamowicie sztuczne, naciągane dialogi psują dobrą grę aktorów i po kilku minutach stają się denerwujące. Postacie strasznie przerysowane, niemalże karykaturalne. Każde kolejne ujęcie powiela schemat i jest łudząco podobne do poprzedniego. Denerwować może bujanie kamery i ruchy prawo, lewo, prawo, lewo... w kółko to samo.
Akcja nie brnie do przodu, a bohaterowie rozmawiają o niczym. Siedzą i gadają, a ich rozmowy zazwyczaj do niczego nie prowadzą. Za dużo tu improwizacji. Na siłę pakowany humor nie zawsze śmieszy, a czasami wręcz irytuje.
Montaż dobry, a oświetlenie nawet jeśli było, to na nic się zdało, o czym świadczą niedoświetlone kadry lub same twarze aktorów.
Zapewne zamierzeniem twórców było pokazanie szarego świata, życia w blokowsku. Niestety, ja na ekranie zobaczyłem kolorowe postacie, które nie spotkam na co dzień.
Przedstawione wydarzenia i sytuacje do mnie nie przemówiły, a obok całego filmu przeszedłem raczej obojętnie. Uważam, że zaprezentowaną fabułę można by przedstawić w znacznie ciekawszy sposób skracając film o godzinę.
Wielki zawód z mojej strony.