Od razu na wstępnie chcę poinformować wszystkich że to co tutaj napisze odbiega nieco (a nawet bardzo) od klimatu innych wypowiedzi na tym forum. Sprawa jest dość ciekawa bo przeszperałem z ciekawości prawie całe forum Kroniki i nie znalazłem ani słowa na temat który chce tutaj poruszyć.
Oczywiście już na wstępnie chce podkreślić że do poniższego tekstu należy podejść z dużą dozą dystansu i zwykłym przymknięciem oka, bo są to tylko takie bardziej szalone dywagacje na temat filmu, nie należy brać ich na serio, to po prostu taka mała sygnalizacja,
piszę o tym, bo gdzieś (już nie pamiętam sam gdzie) w jakichś czeluściach internetów znalazłem, nakreślenie tegoż tematu, wydał mi się dość ciekawy i postanowiłem sobie go trochę rozwinąć i połączyć pewne fakty. Sprawa dotyczy religii i prawd o życiu i cierpieniach lecz nie od tej strony od której myślicie, no ale sami przeczytajcie :D
Po analizie pewnych rzeczy i zjawisk myślę że można zaryzykować tezę że autorzy w filmie, może celowo może przypadkiem ale dotknęli pewnych spraw religijnych głębiej niż może się to wydawać i nie chodzi tu o sam fakt wystąpienia oczywistych wątków religijnych jak egzorcyzm czy modlitwy o uwolnienie oraz postacie rabinów lecz o coś innego, być może film ten przekazuje jakieś ukryte głębsze przesalania, no db ale dość gadania sami oceńcie, mp bo spójrzcie:
1. Po pierwsze, bardziej kreatywny widz, z dużą dozą dystansu, wyobraźni i abstrakcyjnego myślenia może dostrzec w filmie element analogii losu głównej bohaterki, Em i jej rodziny do (i tutaj uważajcie) ... biblijnej męki, ukrzyżowania i śmierci Jezusa Chrystusa :OOO wiem nie wierzycie, szok i niedowierzanie? a jednak coś w tym jest. Patrzcie. Em, która bardzo głęboko przeżywa rozwód rodziców i fakt pojawienia się obcej osoby w ich życiu oraz to wewnętrzne rozdarcie marzy o dawnym życiu, spotyka bardzo ciężkie doświadczenie, koszmar który rujnuje jej stary świat, zaczyna się niewinnie od małej skrzyneczki, tak skrzyneczka jest początkiem i symbolem drogi przez mękę nie tylko dla samej małej, ale i dla jej bliskich, droga ta jest długa i wyboista (uuu całe 29 dni) doprowadza do skrajnie złych sytuacji i kończy się kompletnym wyoutowaniem Em z normalnego życia i dotychczasowego świata. Jednak już po wszystkim kiedy wszystko to dobiega końca, udaje się przywrócić ją do świata żywych a co ciekawe rodzina znów skleja się razem i jest "dobrze a nawet lepiej" wszystko wraca do normy, szczęście się panoszy a obcy element znika bez śladu pokonany właśnie paradoksalnie przez samą Em.
Zapytacie co to ma wspólnego z biblią, już wyjaśniamy, otóż w największym skrócie Jezus wybrał swoją drogę do zbawienia ludzkości, wziął swój krzyż, poddał się temu co miało nastąpić, w końcu doszedł do celu i skonał na krzyżu, jednak zmartwychwstał, pokonał złego i zbawił świat i ludzi.
Parafrazując, myślę że historia Em i jej skrzynki jest podobna. Dziewczyna ma swój podświadomy cel, pogodzić rodziców i przywrócić ich miłość i stary, utracony świat (analogia zbawczego planu Jezusa wobec ludzi), dostaje i bierze swoją skrzynkę ( podejmuje swój krzyż), skrzynka ta to początek cierpień dla niej i jej bliskich (drogi krzyżowej i cierpień bliskich skazańca którzy nie mogli ulżyć mimo że chcieli), kolejne wydarzenie są coraz straszniejsze, stan Em i otoczenia pogarsza się, a ona sama pogrąża się coraz bardziej, opór jest bezcelowy (analogia okrytych warunków wędrówki na śmierć i upadków skazanej osoby), jednak każdemu jej krokowi boleśnie towarzyszy właśnie podjęta skrzynka Dybuka (ciężar niesionego krzyża i bólu który powoduje) by w końcu dojść do punktu kulminacyjnego i tam ostatecznie zmierzyć się ze straszną rzeczywistością (ukrzyżowanie), no i na końcu cały ten krzykliwy rytuał uwalniania (śmierć)
no i teraz to już z górki :) uwolnienie i radość z tym związana (zmartwychwstanie Jezusa) i happy end rodzina jest już w komplecie wszyscy się kochają a zły odchodzi i znów wraca ukochany tata i ukochane życie (dokonanie aktu zbawienia).
Czyli to właśnie Em przez swoje nawet nieświadome, ale jednak poświęcenie i cierpienia, tak jakby zbawiła siebie i swoją rodzinę a skrzynka teraz tak jakby jej w tym pomogła :D aha no widać jak bardzo to zryte jest ale jak dla mnie coś w tym jest :D
2. Innym elementem już trochę mniej "zrytym", ale właśnie tego typu w "kronice" jest przesłanie o tym, jak Bóg może kierować ludzkim życiem i prowadzić do celu, oraz o tym że wysłuchuje próśb, lecz nie zawsze w taki sposób jaki tego chcemy. Nie zauważamy tego i ciągle nie wiemy, dlaczego, po co, jak ?
W tematyce opętań i różnych zniewoleń figurują takie pojęcia jak opętanie zawinione i niezawinione oraz trzeci rodzaj opętania, jako dopustu Bożego w imię czegoś ponad. Myślę że kwestie zniewolenia Em, najłatwiej włożyć właśnie w tę 3 szufladkę.
ok jest faktem, że sama upatrzyła sb i wzięła skrzynkę, jednak sierotka :D nie wiedziała czym ona jest i co ją czeka, gdyby miała taką wiedzę, sprawy potoczyłyby się pewnie inaczej :D Być może jej pragnienie powrotu do normalności było tak głośne, że Bóg nie wytrzymał :) i zgodził się na powrót jej rodziny w całości jednak nie za darmo, i haczyk polegał na tym, że sama sobie musiała to ciężko wypracować :) Bóg wybrał dla niej i jej bliskich taką a nie inną drogę, która była bardzo ciężka, ale jakby nie patrzeć Em już po wszystkim ma co chciała :D taki mały dopuścik Boży xDD wniosek ? ;D Bóg czasami stawia na beznadziejnej drodze, ale im bardziej beznadziejna tym lepiej może się kończyć :D optymistycznie się zrobiło : )
3. No i jeszcze jedna interpretacja się narzuca, co do tak szeroko omawianego ludzkiego Cierpienia i nie raz okrutnych losów. No ale tak na poważnie, nie chce tutaj smędzić jak ksiądz na kazaniu ale, myślę że tak jak pokazuje ten film, bóle i troski mają ogromną wartości. Czasami człowiek tego nie rozumie, nie potrafi sobie tego poukładać, myśli że wszystko jest nie tak, a właśnie te okropieństwa których doświadcza, mają gdzieś na końcu jakąś ukrytą moc, która wynagradza krzywdy i pomogą się podnieść, a wręcz nadadzą życiu nowy bieg i nową drogę. Widać to tutaj bardzo wyraźnie, bo przecież chyba nikt z bohaterów i sama zainteresowana nie sądziła że z tak strasznych rzeczy, może wyjść coś tak dobrego :) i prawdziwy happy end. Przykład Em i jej losu pokazuje że czasami warto chwilowo znieść nawet największe udręki, bo kto wie, co będzie później może koszt bólu zwróci się w kosztach radości ... :D
Czy te alternatywne interpretacje są chociaż ciut prawdą? :D nigdy się nie dowiemy, lecz jakby nie spojrzeć, jednak są :) i myślę że ludzie z wyobraźnią abstrakcyjną do granic, zdołają "ponieść swój krzyż (skrzynkę) przełykania tego :D choć trochę będą jak Em :D :D:D
Wiem, ledwo dobrnęliście, jednak od razu się przyznaje pisze 40 min po północy więc jakość tekstu może być hmmm .... nie do końca super ekstra. I tak jak mówię to tylko luźne dywagacje, wybryk cholernych kreatywności i wen które czasami nachodzą po pracy na fajnych materiałach , nie mainstream :D ale trochę szaleństwa jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziło, a już na pewno nie forumowiczom filmwebu :D