Z każdą minutą projekcji utwierdzałem się w przekonaniu, że oglądam film o współczesnej Polsce i Polakach. Nawet na tej najprostszej płaszczyźnie fabularnej - pisania donosów. Pracuję w administracji publicznej, do której trafia co miesiąc masa takich listów od "życzliwych". O ile mogę jeszcze zrozumieć (ale nie wybaczyć) donos pisany z powodu zemsty, której nie można wymierzyć samemu, o tyle gros donosów pisanych jest z powodu zwykłej zazdrości: a to sąsiad kupił sobie lepsze auto, a to jego córka dostała stypendium a moja nie. Istnieje także spora grupa donosów pisanych z powodu zła wypełniającego ludzką duszę. Moja stryjenka (tj. żona stryja - brata mojego ojca) mieszkała wraz z mężem u jego rodziców. Moja babcia (a jej teściowa) była dentystką. Zajmowała się także protetyką (czasy PRL-u). Stryjenka "robiła" zaś wyłącznie w protetyce, korzystając z pomieszczeń, urządzeń i materiałów teściowej. I jednocześnie pisała non stop donosy do sanepidu, który był jednym z narzędzi do uprzykrzania życia drobnym przedsiębiorcom ("prywaciarzom") w czasach Polski Ludowej. O donosach tych opowiedziała mi niedawno emerytowana pracownica sanepidu, która pracowała w tejże instytucji w tamtym czasie. Zastanawia mnie jedno - czy jest jakaś nacja, która nie produkuje donosów (bądź ich znikomą ilość) wychodząc z ewangelicznego przesłania "kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem'?