Jak zwykle w Netflixie scenografia super a cala reszta leży.. Wkurzalo mnie głównie to że w ogóle nie pokazano jakichkolwiek motywów działania głównego bohatera. No chyba że poczuł się niedoceniony tym że go tesciu wysmial kiedyś przy stole. No błagam. Widzimy co bohater robi, ale po co? Dlaczego? O Jezu i te powierzchowne kłótnie rodzinne nagle z czapy. Jak widz ma rozterki bohaterów przezywac jakkolwiek skoro nikt sobie trudu nie zadaje, żeby przybliżyć ich sylwetki i co sobie myślą, co sie w ich życiu wydarzyło, a jedynie robi to na maksa powierzchownie? Aha, a moze to te bajki czytane dziecku tak nim wstrzasnely że postanowil zostać podwojnym agentem?
Główny bohater jak dla mnie pokazany został jako życiowy nieudacznik, który chcial cos znaczyć, a nic nie umiał i chciał się szybko wzbogacic bez potrzeby zasłużenia na to (może uznal że wystarczająco się napracowal na studiach?) i jednocześnie mscil się za to, że go nie doceniono wcześniej. To o to chodzilo?? Także ogladanie potem jego poczynan przechodzilo przez pryzmat jego kompletnego braku osobowości, kompetencji czy kręgosłupa moralnego ,a więc wszelkie sceny kiedy rozmawial niby to przebiegle i błyskotliwie z izraelskim agentem, kiedy to bawił się w jakies slowne dwuznacznosci lub przeciągle wpatrywal sie w rozmowce bez slowa, wywolywaly od razu przewracanie oczami,bo jak tu kogos takiego traktować poważnie..
Ten komentarz opatrzony jest uwaga "uwaga spoiler". Niby dlaczego? Nie ma w komentarzu niczego, co mogłoby przeszkadzać w obejrzeniu filmu oprócz rozsądnie podanej krytyki filmu i wykazania jego miałkości. Prosze o usuniecie etykiety "uwaga spoiler", jako zupełnie nieuzasadnionej!
Pao - z całym szacunkiem, ale albo nie obejrzałeś/łaś filmu do końca, albo po prostu go nie rozumiesz.
Motywy działania były pokazane i to nie raz. Do tego podkreślono je w ostatniej scenie - jaśniej już się nie da.
Jeśli chodzi o kłótnie... ani nie był to motyw przewodni filmu, ani nie wpływał znacząco na jego przebieg. Moim zdaniem nie było potrzeby pogłębiania tego wątku, nie wspominając o specyfice kulturowej i tym, że to się dzieje w latach 70., a nie obecnie.
Jeśli twoim zdaniem Ashraf jest nieudacznikiem życiowym to tym bardziej należą mu się słowa uznania jeśli jest bohaterem narodowym i w Egipcie i w Izraelu. Szybkie wzbogacenie? Obejrzyj jeszcze raz scen z przekazaniem informacji o ataku w Jom Kippur... może zrozumiesz, choć patrząc na to co wcześniej napisałeś małe są na to szanse.
Przyznaję nie dałam rady obejrzeć do końca i takiej miernoty nie zamierzam. I nie rozumiem dlaczego niektórzy uparcie mylą bohaterów filmow z ich faktycznymi odpowiednikami.. Przecież ja mówię o tym jak bohater filmu został w nim PRZEDSTAWIONY a nie kim czy jaki był rzeczywiście.. Jest różnica. Może w rzeczywistości był bohaterem ale w filmie przedstawiony został jako miernota szamoczaca się nie wiadomo po co. Jeśli nagle wszystko się odwraca w ostatniej scenie to trudno, chyba nie będzie mi dane doznać tego olśnienia blaskiem jego charakteru. Kiepski film w mojej ocenie i tyle, ale pewnie to po prostu kwestia gustu.
Zdecydowanie to kwestia gustu (dla mnie film jako całość jest dobry), może też znajomości realiów w jakich te wydarzenia się odbywały. A może również oczekiwań względem i filmu i "bohaterów", którzy w rzeczywistości nie przypominają Jamesa Bonda i jemu podobnych ;)
ta "miernota szamocąca się nie wiadomo po co" - i piszę to na podstawie tego co było pokazane w filmie:
była dzieckiem egipskiego establiszmentu, a doprowadziła do przewrotu rządowego występując de fakto przeciw własnej kaście i autorytetom.
Równocześnie ta miernota - jako członek rządu i zięć bohatera narodowego - dobrowolnie poszła na niebezpieczną kilkuletnią współpracę/grę z wywiadem wroga (tuż po przegranej wojnie!) i którą to grę ostatecznie wygrała zachowując równocześnie szacunek strony izraelskiej!
I to wszystko kosztem relacji z żoną i życia osobistego, kosztem ciągłego balansowania na granicy zdrady siebie, rodziny i kraju. Czyli mówiąc najkrócej w warunkach bardzo dwuznacznych. Ale w sumie to detale, bo koleś powinien jak Chuck Norris od początku znać finał tego scenariusza.
A w ostatnich scenach nic się nie odwraca tylko wyjaśnia.
{spojler} Bo celem tej miernoty było uniknięcie totalnej wojny na bliskim wschodzie w której Egipt miał być ogniwem zapalnym. I to wszystko w sytuacji w zasadzie beznadziejnej. Wszystkie strony wiedziały, że rewanż za wojnę 6dniową jest kwestią czasu. Więc prawdziwym celem nie było uniknięcie konfliktu, tylko go zminimalizowanie. Wywołanie zaskoczenia w sytuacji, której wszyscy wyczekują. I to mu się udało.
Jeszcze raz napiszę. Według mnie rys psychologiczny bohatera był przedstawiony beznadziejnie W FILMIE. Już przedstawiłam argumenty dlaczego. Jednak ostatecznie jest to odczucie widza czy te rzeczy go rażą czy nie i rozumiem, że nie wszystkich mogą i muszą razić. Dla mnie bohater W FILMIE przedstawiony został bardzo płytko. Ja osobiście jako widz wolałabym jednak w trakcie filmu mieć powód do tego, żeby jakkolwiek się bohaterem zaciekawić, bo dzięki temu chce się oglądać dalej, zostawianie na ostatnie sceny bliższego przedstawienia głównego bohatera nie pomaga (zresztą nie umiem powiedzieć czy to ostatecznie w filmie wyszło, bo nie zmusilam się do obejrzenia końcówki :) ). Ale to moje zdanie oczywiście.