PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8587}
7,4 1 469
ocen
7,4 10 1 1469
6,5 4
oceny krytyków
Księżniczka w oślej skórze
powrót do forum filmu Księżniczka w oślej skórze

To straszne, jak dorosłe oko patrzy na bajki. Włączyłem film i już od pierwszych minut mnie przeraził. Rzecz dzieje się w królestwie które nie prowadzi raczej ciekawej polityki, a źródłem dochodów jest osioł "rodzący" drogocenne kamienie. Nikt nie robi sobie wiele z tego, że podczas tej czynności zwierze może cierpieć, bo liczą się profity, a gdy już biedaka zabijają to w imię zachcianki. Władzę sprawuje łatwowierny król i jego żona, która ocenia ludzi po wyglądzie, bo sama jest piękna. Na łożu śmierci przekazuje ona mężowi swoje reguły (ładni=dobrzy) przez co szukając następczyni tronu odrzuca kandydaturę brzydul ignorując ich wnętrze, a woli dobrać się do... własnej córki :o

Przez cały czas zastanawiałem się czy to nie jest na pewno film dla dorosłych, ale jednak familijna strona opowieści zwycięża. Liczy się tu więc naiwny scenariusz, wyidealizowana wizja życia oraz ballady w tle. Nie znaczy to oczywiście, że taki ktoś jak Jacques Demy sknocił ten obraz, bo tak nie jest: skupiając się na stronie wizualnej stworzył prawdziwą ucztę barw oraz kształtów. Do uznania "Peau d'âne" za dzieło więcej niż niezłe zabrakło mi jednak konsekwencji. Znajdziemy tu więc zarówno naiwne, niezbyt ciekawe piosenki, jak i pomysłowe żarty oparte na konwencji, które mogłyby z powodzeniem znaleźć się w "Shreku". Wydaje mi się, że przez cały seans nie wiadomo na ile to dzieło jest hołdem względem oryginału, a na ile żartem.

Polecam, choć spodziewałem się nieco więcej.

Lucky_luke

Spróbuje odpowiedzieć na twoje wątpliwości, po pierwsze film na pewno nie jest żartem, reżyser podąża za kolegami z nowej fali, którzy stosowali się do zasady aby przenosić ekranizowany tekst w jak najwierniejszy sposób, nawet odtwarzając wszelkie absurdy, jawne przekłamania, czy anachronizmy. Polecam zapoznać się baśnią Charles'a Perraulta. Film jest jej wierny. Dla przykładu podobnie robi Truffaut w swoim filmie "Dwie Angielki i kontynent", w którym mroczna tajemnica jednej z postaci, która w filmie jest podawana z powagą z dzisiejszej wydaje się wręcz śmieszna, a w filmie jest wręcz faktem medycznym. Truffaut ani razu nie daje do zrozumienia, że wie jaką to jest głupotą, choć już od dawna wiedziano, że to bzdura. Z kolei podobnie wierna adaptacja tym razem "Markizy O" jest dziełem Rohmera, tu już sam punkt wyjścia jest nieprawdopodobny, a pogodna tonacja filmu w żaden sposób nie sygnalizuje z jak strasznym zdarzeniem mamy do czynienia, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy.

Można powiedzieć, że reżyserzy nowej fali chcieli oddać na ekranie czystą literaturę bez naddatku współczesności. Bardzo rzadka metoda adaptacyjna, zważywszy, że w większości starszych książek jest coś co może budzić teraz wątpliwości.

Jeśli nie widziałeś tych dwóch filmów, to koniecznie je zobacz. Tylko nic o nich nie czytaj, nawet najkrótszych streszczeń, bo pozbawisz się efektu zaskoczenia.

ocenił(a) film na 6
brava

Znam oryginał "Oślej skórki". Niemniej są tu przecież wstawki, które określiłem podobnymi do "Shrecka". Od czasu do czasu ktoś mruga oczkiem do widza podkreślając absurd sytuacji oraz pojawiają się współczesne elementy (różdżkę porównano do baterii, a król przybywa helikopterem). Tym bardziej jednak szkoda, że jeśli twórca umiał wprowadzić takie momenty to mógł równie dobrze uczynić cały film pastiszem. Wyszłoby mu to na dobre. A tak jestem nieco zawiedziony, podobnie jak w przypadku "Franciszka, kuglarza bożego" gdzie pierwowzór był już zupełnie bez sensu, a Rossellini postanowił wiernie go zaadaptować tworząc najbardziej "antyreligijny film religijny" w historii.

Rekomendację filmowe zapamiętam, bo przyznam iż nie widziałem wymienionych filmów.

Lucky_luke

Jak dla mnie to tylko detale. Jak już bardziej istotny odejściem od oryginału są piosenki. Ale to reżyser lubiący piosenki. Dla mnie istotą pozostania wiernym literackiemu oryginałowi to zachowanie takich rzeczy jak wątek kazirodczy. Dodam, bo może to cię zainteresuje, że cała koncepcja plastyczna filmu, kostiumy i scenografia, a także obsadzenie Jeana Maraisa to hołd dla kina Jeana Cocteau. Wystarczy zobaczyć lub przypomnieć sobie jego "Piękną i Bestie". Można nawet powiedzieć, że to taki film Cocteau tyle, że kolorowy i z piosenkami.

ocenił(a) film na 6
brava

Skojarzenia z "Piękną i Bestią" miałem, ale jednak dzieło Cocteau zdaje się bardziej "dostojne" podczas gdy obraz Jacquesa Demy określiłbym nawet trochę kiczowatym ;)

Lucky_luke

Ja już się przeraziłem czytając opis filmu.

ocenił(a) film na 8
Lucky_luke

'Naiwne, niezbyt ciekawe piosenki' - to jest chyba najsłabsza część filmu. Gdyby pozostać przy dialogach, byłoby lepiej moim zdaniem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones