Owszem, ja wiem. Ten gość, z którym walczył Mowgli na szczycie skały i strącił go w odmęty wodospadu, nazywał się Tabaqui. Jest on w tym filmie ludzkim odpowiednikiem szakala Tabaqui - chorego na wściekliznę pomagiera Shere Khana. W filmie zaś jest Hindusem i należy do bandy "złych" kapitana Booma.

Zaś gość, który zginął w świątyni przysypany piaskiem to Buldeo. W książce był on myśliwym, ulubieńcem hinduskiej wioski, w której potem znalazł się Mowgli - opowiadał o sobie i o Shere Khanie niestworzone historie oraz przechwalał się, że upoluje słynnego tygrysa. Później przyczynił się do wygnania Mowgliego z wioski. W filmie zrobiono z niego Hindusa służącego w brytyjskiej armii, członka bandy "złych" kapitana Booma oraz jednego z największych wrogów Mowgliego, który swoim tchórzostwem na początku film przyczynia się do śmierci ojca Mowgliego.

Moim zdaniem,nie tyle tchórzostwem,co mściwością i niewdzięcznością. Ojciec Mowgliego upomniał go,by nie zabijali zwierząt bez powodu,co zdenerwowało Buldeo i ten chciał zemsty. Przynajmniej ja to tak odbieram.

W sumie racja, Buldeo nie tyle porzucił Sabu (ojca Mowgliego) na pastwę losu z powodu strachu, co z powodu własnej mściwości. Rzeczywiście, mściwości nie wziąłem pod uwagę.

Ojciec Mowgliego nie żyje?

No oczywiście, przecież w filmie widać to wyraźnie na początku fabuły :)

No szkoda, że nie zobaczył dorosłego Mowgliego. A fajny był z niego Hindus.

To prawda i jak wynika z książki na podstawie filmu, to sam pułkownik Brydon darzył go dużym szacunkiem.