Ten film nie ma nic wspólnego z proza Roberta E. Howarda. To jest ekranizacja książki Sean A. Moora pod tym samym tytułem z 1997. Fakt, podobieństwa są, ale inspirował się autor książki, a nie twórcy filmu.
Ten film to miks opowiadań Howarda, główny wątek o wiedźmie pochodzi akurat z opowiadania o Conanie pt. "Wiedźma się narodzi", a imiona bohaterów filmu są w większości zaczerpnięte z tego opowiadania, ale, co ciekawe już sam wygląd postaci, ich charakter jest opisem postaci z opowiadań o Kullu, zakończenie filmu to już fragment najsłynniejszego opowiadania o Kullu pt. "Tym toporem władam". Twórcy filmu zastosowali taką samą metodę jak twórcy "Conana Barbarzyńcy" z Arnoldem S., gdzie też pomieszali wątki z opowiadań o Conanie i Kullu, np. główny wróg Conana, Thulsa Doom nie pojawia się w żadnym opowiadaniu o Conanie tylko w opowiadaniu o Kullu. Mógłbym jeszcze długo wymieniać nawiązania do poszczególnych opowiadań Howarda wykorzystanych w obydwu filmach ale zamiast tego wolę zachęcić do przeczytania przygód Conana i Kulla, naprawdę warto.
Natomiast co książki Moore'a, masz rację, powstała ona na podstawie scenariusza do filmu.
Mimo wszystko wyszedł całkiem udany film, z dobrą akcją i fabułą, jeśli chodzi o ten gatunek oraz sprawnie zrealizowane efekty specjalne, jak na czasy, w których był kręcony.
Spotkałem ostatnio w bibliotece duże wydanie , chyba wszystkich opowiadań o Conanie. Oczywiście tych Howarda.
Kawał cegłówki :-)
Kiedyś się za to wezmę i zrobię sobie całościowe przypomnienie.
To jest zapewne to nowe wydanie wydawnictwa Rebis. Gorąco odradzam.
Jest umiarkowanym wielbicielem prozy Howarda, czytywałem tak oryginał jak i kilka różnych tłumaczeń. To nowe uważam za absolutnie najgorsze. Na najbardziej podstawowym poziomie popełniono w nim sporo szkolnych błędów gramatycznych i stylistycznych ("Wiatr powiał od pobliskich puszczy"). Do tego tłumacz wydaje się w ogóle nie czuć Howarda, tłumaczy zupełnie współczesną polszczyzną bez najmniejszej dozy archaizacji (Howard trochę stylizował, a poza tym tworzył przecież prawie sto lat temu...). Howard ma podobny styl do Poe'go i Lovecrafta (to w końcu jedna szkoła literacka)- dziś to trochę śmieszy bezpośrednim opisem uczuć i nadmiarem frenetycznych przymiotników- niemniej ma swój urok, który całkowicie wywietrzał z tego tłumaczenia. Nie wiem jak to nawet lepiej powiedzieć, po prostu przekaz jest zbyt literalny a tłumacz sprawia wrażenie, jakby tłumaczenie literatury nie było jego głównym zajęciem.
W sklepach internetowych i w antykwariatach, a także w publicznych bibliotekach wciąż można znaleźć sporo starszych tłumaczeń. Najpowszechniejsza jest czarna seria wydawnictwa Amber (wydali oni też wszystkich howardowych kontynuatorów, których raczej nie warto czytać) prezentująca solidny, choć nieszczególnie lotny poziom przekładów. Osobiście najwyżej cenię robotę wydawnictwa Alfa (małe, żółte książeczki z potwornymi obrazkami na okładce). Nie wszystkim przypadają te tłumaczenia do gustu ze względu na silną archaizację tekstu lecz dla mnie są one najbardziej literackie i jednocześnie najlepiej oddające atmosferę hyboryjskiego świata. Wszystkie inne przekłady z jakimi się spotkałem prezentowały solidny poziom.
Podsumowując tą przydługą wypowiedź- kilkanaście lat temu Howard nie był szczególnie w Polsce popularny. Przekładali go ludzie, którzy naprawdę wsiąkli w tę prozę i czyli jej magię. Wydawnictwo Rebis wydało swoją wersję niedługo po premierze najnowszego filmu z Conanem w tytule, przez co trudno oprzeć się wrażeniu, że była to działalność stricte koniunkturalne. Przekład sprawia wrażenie robionego na szybko i bez miłości dla tego odradzam zaczynanie swojej znajomości z Howardem od tego wydania.
Nam tą serię małych żółtych książeczek.
Fakt , te okładki były makabryczne.
Mam nawet jeszcze jakieś części.
Tłumaczenie było moim zdaniem całkiem OK.
Natomiast czy kilkanaście lat temu Howard nie był w Polsce popularny to nie wiem czy bym się zgodził.
Chyba , że jego niewielką popularność podciągniemy pod całe fantasy , które faktycznie w Polsce było słabo znane.
Ale to z powodu braku publikacji.
Moje pierwsze chyba spotkanie z Howardem to opowiadanie Tower of the Elephant publikowane w Fantastyce.
Natomiast najlepsze co w tamtych czasach zostało wydane , to moim zdaniem dwa opowiadania w książeczce "Tygrysy morza".
To oczywiście nie Conan a Cormac Mac Art.
To nie jest wątek z "Narodzi się wiedźma" tylko z "Conan Godzina Smoka" aka "Conan Zdobywca" ; przynajmniej w kwestii zapożyczenia postaci Akivashy oczywiście totalnie przerobionej.
Może nawet było odwrotnie i książka powstała na podstawie filmu. Pewności nie mam ale zdarzają się takie akcje np. "Batman" czy "Powrót do przyszłości"
Książki, a właściwie opowiadania z Kull'em powstały dawno temu, jeszcze przed Conanem.
Czytałem kilka, i to nie tylko w zbiorach opowiadań R. E. Howarda.
http://paradoks.net.pl/read/23447-kull-banita-z-atlantydy-recenzja
Ja w latach 90-tych mnóstwo fantasy przeczytałem, to były czasy gdy wydawano dużo dawnych powieści czy antologii, i właśnie obok Conana był Kull czy Kane.
Różne wydawnictwa wydawały po jednej czy dwóch książkach, więc nie było jakiejś chronologii, była dowolna mieszanka autorów i czasów powstania.
Ale i tak fajnie się to czytało ;)
Do dziś mam całe półki książek z tamtych czasów :)
Ja także zaczytywałem się w tym okresie fantasy, sf i horror; wychowałem się na tym. Teraz ciężko znaleźć coś fajnego do poczytania. Powstaje za to kupa shitu ja Harry Porter, Percy Jackson itp. Kiedyś ta literatura była tak samo dla młodzieży jak i dla dorosłych; teraz piszę się głównie dla dzieci; przynajmniej ja tak uważam.